autor: Bartłomiej Sagan
Tesla jest dla frajerów, co powiecie na auto z napędem jądrowym?. Technologie z filmów science fiction
Spis treści
Tesla jest dla frajerów, co powiecie na auto z napędem jądrowym?
Do setki w 4,47 sekundy atomowym coupé? Wraz z postępem w odkryciach związanych z reakcjami jądrowymi pojawiały się idee pojazdów nimi napędzanych. Pierwsze sukcesy w wytwarzaniu energii z reaktorów atomowych wywołały zachwyt tą technologią i śmiałymi pomysłami jej implementacji, wszędzie, gdzie tylko się da. Wielu naukowców myślało, że stoimy na progu przyszłości, napędzanej maszynami z niemal nieskończonymi zasobami energii. Symbol radioaktywności kojarzył się z potęgą i samowystarczalnością.
Pierwszy reaktor jądrowy, Chicago Pile-1, został uruchomiony już w 1942 roku. Jednak do uzyskania z takich urządzeń energii elektrycznej (lub jakiejkolwiek innej) a tym bardziej zainstalowania ich na pojazdach była jeszcze długa droga. Dopiero w 1954 roku powstała pierwsza siłownia jądrowa zapewniająca napęd – niewielki reaktor ciśnieniowy STR o mocy 10 tys. kW. Zawierał ją na pokładzie okręt podwodny marynarki wojennej USA SSN-571 „Nautilus”. Ta niemal 100-metrowa jednostka pływająca dzięki swojemu nietypowemu (naówczas) zasilaniu była w stanie pozostawać w zanurzeniu przez wiele dni, płynąc cały czas z maksymalną prędkością. Deklasowała tym samym ówczesne, spalinowo-elektryczne konstrukcje, które stać było tylko na kilkugodzinne zanurzenie.
Sukcesy Nautilusa i jego późniejszych naśladowców skłoniły naukowców do rozmyślań nad zasilaniem reaktorami jądrowymi pozostałych rodzajów pojazdów, w tym najbardziej powszechnego – samochodu. Ford jako pierwszy postanowił spróbować swoich sił w skonstruowaniu atomowego auta. Projektowany w 1958 roku model Nucleon miał być zarazem pierwszą pozamilitarną implementacją napędu nuklearnego. Miało być to dość nietypowe coupe, o opływowym kształcie, z przednią osią umieszczoną za kabiną. W tylnej części posiadał miejsce na niewielki reaktor jądrowy, który miał generować ciepło dla maszyny parowej. Samochód mógł pokonać bez tankowania 5000 mil, a po przejechaniu takiego dystansu reaktor byłby wymieniany na nowy. Niestety, w tych czasach nie istniała jeszcze technologia pozwalająca na opracowanie tak małych siłowni jądrowych, więc pomysł nigdy nie doczekał się realizacji. Powstał jedynie model w skali 3:8.
Jednak nawet jeśli doszłoby do zbudowania działających prototypów, prawdopodobnie Ford szybko by się przekonał, że była to technologiczna ślepa uliczka. Chyba że wcześniej wyciągnąłby wnioski z doświadczeń przemysłu lotniczego. Trzy lata wcześniej został oblatany samolot z jądrowym napędem – Convair X-6 (zmodyfikowany bombowiec Convair B-36). Ciepło z tzw. reaktora szybkiego opracowanego przez General Electric napędzało turbiny umieszczone w ładowni. Oprócz nielicznych zalet (bardzo daleki zasięg) technologia posiadała masę wad. Cały samolot ważył 163 tony, z czego tylko instalacja jądrowa – 58 ton. Sama betonowa osłona reaktora posiadała masę 30 ton. Mimo jej sporej grubości i dodatkowej ołowianej osłonie (też ciężkiej), nadal promieniowanie przenikało do kabiny i piloci przyjmowali zwiększone jego dawki. Także niektóre elementy konstrukcji źle znosiły stałe bombardowanie wysokoenergetycznymi cząstkami z reaktora – np. pękały opony. W końcu stwierdzono, że nie ma sensu samolot, który jest bardzo drogi, niebezpieczny, szkodliwy dla zdrowia obsługi i jedyne co jest w stanie unieść, to własny ciężar. Podjęto decyzję o zamknięciu projektu. Myślę, że konstruktorzy Forda Nucleona napotkaliby podobne przeszkody i cała inicjatywa skończyłaby się w taki sam sposób.
Zostało jeszcze 64% zawartości tej strony, której nie widzisz w tej chwili ...
... pozostała treść tej strony oraz tysiące innych ciekawych materiałów dostępne są w całości dla posiadaczy Abonamentu Premium
Abonament dla Ciebie