autor: Marek Grochowski
Przegląd nowych przygodówek
Z rzadka kuszą technicznymi fajerwerkami i możliwością ukończenia w trzy godziny, a mimo to urzekają pięknem oraz niezapomnianym klimatem. Kto? Oczywiście – przygodówki, gry nie dla każdego...
Spis treści
Są, a jakoby ich nie było. Klasyczne przygodówki, bo o nich mowa, to zarówno jeden z najbardziej zasłużonych dla branży gatunków jak i jeden z tych najbardziej sponiewieranych – nie tylko upływem czasu, ale i zmiennymi gustami graczy, którzy dawniej gotowi byli wklepywać na klawiaturze długie polecenia dla prowadzonej postaci, a obecnie ponad smakowitą ucztę dla intelektu stawiają możliwość zobaczenia w akcji dziesiątego DirectXa i wciśnięcia minimum ośmiu guzików na padzie jednocześnie.
Analizując cotygodniowe zestawienia najchętniej kupowanych tytułów – czy to na Wyspach, czy w USA, czy nawet w słynącym z dziwnych upodobań Kraju Kwitnącej Wiśni – wśród czołowych lokat próżno doszukiwać się tytułów określanych mianem starego dobrego adventure. Na dobrą sprawę im bardziej się ich tam szuka, tym bardziej ich tam nie ma. Coś jest istotnie na rzeczy, skoro gatunek, który jeszcze kilkanaście lat temu zjadał na śniadanie całą konkurencję, obecnie trzyma się na uboczu i pozwala wyprzedzać pierwszej lepszej strzelaninie albo kolejnemu dodatkowi do The Sims. Daleko, co prawda, do obwieszczanego przed kilkoma laty upadku przygodówek, ale nie sposób też powiedzieć, by wiodło im się kapitalnie.
Może to masowe rozprzestrzenienie silników 3D, może wzrost znaczenia konsol, a może po prostu fakt, że czasy legendarnych tytułów powstających na strychu bezpowrotnie minęły, sprawiają, że świat nie wyczekuje już z zapartym tchem na nowe perypetie Guybrusha Threepwooda, a i miłosne podboje Larry’ego Laffera są mu jakby obojętne. Od kiedy takie tuzy elektronicznej rozrywki, jak LucasArts i Sierra zrezygnowały z patronowania przygodówkowym projektom, jasne stało się, że dopóki ktoś nie przejmie pałeczki, dopóty segment ten będzie znajdował się w odwrocie.
W okresie totalnej posuchy, przypadającym na czas wydania Najdłuższej Podróży i (nieco później) pierwszej Syberii, mówiono nawet, że mamy do czynienia z kontrolowanym zgonem, a przy ewentualnej próbie powstania z grobu denat zostanie od razu uciszony łopatą przez pilnującego interesu Pana Pieniądza. Dzisiaj sytuacja nie wygląda już tak tragicznie i co rusz słyszy się o premierach Penumbry, eXperience’a 112, Perry’ego Rhodana czy też nieco pretensjonalnej So Blonde, jednak zawsze już będziemy musieli żyć ze świadomością, że to wyniki sprzedaży, a nie sentymenty decydują o rynkowym „być albo nie być” opisywanego gatunku.
Tym niemniej powolna odwilż na przygodówkowym polu pozwala wierzyć, że lata nieurodzaju są wreszcie za nami i teraz będzie już tylko lepiej. Rzeczywiście, jeśli przyjrzeć się jesienno-zimowemu line-upowi nadchodzących gier, to nie jest on bynajmniej zestawem potencjalnych średniaków, ale składa się w większości z przedsięwzięć ambitnych. Oto ściśle subiektywna lista tytułów, które w najbliższych miesiącach mogą wywołać wśród fanów adventure ożywione dyskusje.