autor: Krzysztof Sobiepan
Kwestia priorytetów. Kryzys giganta – czy czas PUBG powoli mija?
Spis treści
Kwestia priorytetów
„Chwila, chwila – zakrzyknie ktoś – kosmetyki i skrzynki to pan zostaw w spokoju, bo pan je możesz olać i na rozgrywkę nie wpływają!” W zasadzie bym się zgodził, ale jednak nie do końca. Wydaje się bowiem, że loot boksy są jedynym stałym elementem planu aktualizacyjnego PUBG i mają bezwzględne pierwszeństwo przed rozwojem samej platformy. W zeszłym roku twórcy zrezygnowali z systemu comiesięcznych aktualizacji, bo „za dużo, za szybko, nie ma kiedy testować”.
Zalewanie własnego rynku słabo wyglądającymi koszulkami polo i absurdalnymi malowaniami broni to już zupełnie inna sprawa. Oczywiście artyści zapewne mogą pracować nieco szybciej niż programiści i designerzy, ale człowiek ma wrażenie, że najwyższy priorytet nadano właśnie aspektowi monetyzacji. Zważywszy, że w pierwszych testach mapy Savage znaczna część budynków nie miała dopasowanych tekstur (niektóre domy świeciły nawet całkowicie gołymi modelami), jakaś praca dla grafika jednak by się znalazła. Gdy zamiast pracować nad swoją grą deweloper wypuszcza wyłącznie kolejne paczki skórek, wytwarzane przedmioty kosmetyczne realnie wpływają na rozgrywkę, a konkretnie na jej rozwój.
Zgadza się, autorzy na początku marca zapowiedzieli kilka nowości i tym sposobem rozochocili część społeczności. Prawdę mówiąc, jest to jednak najmniej konkretny roadmap, jaki widziałem od dawna. Brakuje mu bowiem podstawowej rzeczy – jakichkolwiek dat. Nowa mapa 4x4 km Savage? „Jej testy rozpoczną się już zaraz, w kwietniu!” Ani słówka o terminie ostatecznego jej pojawienia się (może dlatego, że twórcy wypuścili ją w powijakach). Interesujące, nowe tryby gry? Event Mode, czyli zrzynka z głównego konkurenta. Dodatkowo niepotrzebna zmowa milczenia na temat dodanego do serwerów custom trybu War. Nowy pojazd? „W pierwszej połowie roku”. Kolejne modyfikacje na broń? „Noo jakoś w tym roku”. Nowy dodatek do arsenału ma być zaś dodany „już wkrótce”. A o ile się założycie, że pod koniec obecnego miesiąca PUBG Corp. jak w zegarku zaserwuje kolejną parę skrzynek? Stawiam kurczaka na obiad, jeśli przegram!
Kolejną kwestią, która nieco psuje obraz całej gry, jest lekko wymuszone „parcie na szkło”, czyli e-sport w PUBG. W społeczności od pierwszego większego turnieju Gamescom Invitational 2017 funkcjonują gify i fotki licznych błędów w rozgrywce z nieśmiertelnym podpisem „E-SPORTS READY”. Mimo kolejnych turniejów i rzekomych „ulepszeń” nadal na wizji zdarza się zobaczyć bugi, a narzędzia obserwacji rozgrywki nie są zbyt doskonałe. Komentatorzy nie mają zaś żadnej możliwości śledzenia wszystkich akcji w stuosobowej grze i spora część interesujących potyczek nie trafia nawet na ekran. Sam format także jest co najmniej dziwny, wymaga wielu meczów do wyłonienia zwycięzcy i w wielu przypadkach faworyzuje campienie, co sprawia, że przy streamach łatwiej zasnąć niż się rozbudzić. Komentarza nie wymaga natomiast fakt, że wykorzystujący glicze do patrzenia przez ściany team OpTic Gaming został zdyskwalifikowany podczas niedawnego turnieju IEM Katowice, tracąc drugie miejsce w tabeli.
Podobnie jak w przypadku kosmetyków deweloperzy widzą niby jakąś niszę i pakują sporo zasobów w coraz bardziej zaawansowane tryby obserwatora, zamiast skupić się na samej grze. Zupełnie jakby w korporacyjnym dokumencie złotymi zgłoskami zapisano „dynamiczny rozwój sceny e-sportowej”.
Koniec końców, jeszcze za wcześnie, by spisywać PUBG na straty. Z jednej strony muszę wyznać, że kipi we mnie złość z powodu marnowania potencjału i kapitulacji wobec ogromu Fortnite: Battle Royale. Choć dodatki z ostatniego trymestru są warte wyśmiania, to jednak kwiecień odrobinkę poprawił mi samopoczucie całkiem ciekawym testem mniejszej mapy Savage, doskonałej do szybkiej akcji drużynowej, oraz pierwszym (który zaliczam do udanych) eventem – Tequila Sunrise. Prawdę mówiąc, zgadzam się jednak z zasłyszanym niegdyś w szerokim internecie stwierdzeniem, że autorzy Battlegrounds powinni mocno zastanowić się nad przeprowadzką do systemu free-to-play. To dość ryzykowny, ale też raczej jedyny sposób na rywalizację z górującym konkurentem na równych warunkach. Lepiej więc chyba wykonać ten zwrot świadomie i w pełni sił niż zostać do niego ekonomicznie zmuszonym za parę miesięcy czy po koniec roku.
O AUTORZE
W PUBG-a gram regularnie od marca 2017 roku. Na początku nie rozumiałem fenomenu tej produkcji, ale kolejne godziny, niesamowite sytuacje i satysfakcjonujące strzelanie pozwoliły mi odkrywać drugie dno gry. Obecnie preferuje na wpół zabawną, na wpół poważną rozgrywkę w Squads FPP ze znajomymi i zbliżam się do 300 godzin na liczniku Steama.