Epicka rozwałka - widzieliśmy Bulletstorm
Na niedawnej konferencji Electronic Arts mieliśmy okazję zobaczyć Bulletstorm i przepytać Adriana Chmielarza na temat nowej gry studia People Can Fly.
Na zorganizowanej niedawno londyńskiej konferencji Electronic Arts po raz pierwszy pokazano Bulletstorm szerszej publiczności. Nie dało się ukryć, że wydawca pokłada w tej produkcji wielkie nadzieje. Na całej imprezie dostępnych było multum gier, jednak ich demonstracje odbywały się w małych salkach. Tylko pokaz (krótki, ale jednak) dzieła People Can Fly miał miejsce w głównej sali konferencyjnej. Najpierw pojawiła się krótka wiadomość video od Cliffa Bleszinskiego, po niej trailer, a na końcu sama demonstracja grywalnej wersji. Założeniem gry jest przywrócenie gatunkowi FPS atmosfery czystej i niczym nieskrępowanej zabawy. Obecnie zbyt wiele produkcji tego typu jest nadmiernie poważnych czy wręcz nadętych. Bulletstorm to z kolei istny chaos. Można porównać go do opartego wyłącznie na przemocy lunaparku.
Elementy walki płynnie łączą się z mechanizmami strzelania, tworząc dający olbrzymie możliwości system potyczek. Swoboda, jaką on oferuje, robi niesamowite wrażenie. Podczas krótkiego pokazu główny bohater wykańczał wrogów na mnóstwo sposobów. Wystąpiły wślizgi, posyłanie przeciwników kopniakiem wprost na ostre kolce gigantycznego kaktusa lub w paszczę mięsożernej rośliny. Obejrzeliśmy korzystanie z podrzucającego oponentów w powietrze energetycznego bata, po czym wykańczanie ich karabinem, a kopnięty wózek poleciał w dół schodów, robiąc z wrogów krwawe puree. Wszystkiemu towarzyszył system skillshotów, nagradzający punktami co ciekawsze akcje. Nie tylko premiuje on u graczy fantazję, ale i zachęca do zabawy przeciwnikami w ten sam sposób, w jaki kot bawi się myszą. Poszczególne efekty nakładają się na siebie, tworząc widowiskowe kombosy. Przykładowo zabicie kogoś wspomnianym wózkiem da nam raptem 50 punktów, na tyle wyceniane jest skorzystanie z elementu otoczenia. Ale gdy obwiążemy ten sam wózek granatami i poślemy go w tłum wrogów, spotka nas znacznie większa nagroda. Specyficzne poczucie humoru autorów mieliśmy okazję ocenić po odstrzeleniu wrogowi genitaliów. Chwycił się on za krwawiącą dziurę w kroczu i zaczął wrzeszczeć jak opętany. Odstrzelenie mu głowy i tym samym skrócenie jego cierpień gra nagrodziła 100 punktami. Olbrzymie wrażenie zrobiła też występująca w roli bossa gigantyczna roślina, która przywołała wspomnienia starych czarno-białych seriali science fiction. Do tego grafika jest naprawdę imponująca. Chyba nie ma innej gry bazującej na silniku Unreal Engine 3.0, która mogłaby się równać z Bulletstormem. Dopracowana warstwa technologiczna w połączeniu z oryginalnym stylem graficznym tworzy niesamowicie piękną mieszankę.