autor: Piotr Konopnicki
Sześciordzeniowa rewolucja. Dlaczego rynek podzespołów zwariował?
Spis treści
Sześciordzeniowa rewolucja
AMD po wydaniu średnio udanych Bulldozerów (m.in. FX-a 8350) przetransferowało sporą część środków do działu R&D (ang. research and development – zajmującego się pracami badawczo-rozwojowymi). „Czerwonym” przetrwać ciężkie czasy pomogła ósma generacja konsol, jako że PS4 oraz Xbox One były napędzane ośmiordzeniowymi Jaguarami. Po kilkuletniej stagnacji i dominacji Intela, w połowie 2017 roku otrzymaliśmy pierwsze wcielenie układów bazujących na architekturze Zen (m. in. Szalenie popularny Ryzen 5 1600). AMD oferowało w nich 6 rdzeni i 12 wątków w cenie, w której Intel dawał jedynie 4 rdzenie i 4 wątki. Dla przeciętnego użytkownika komputera oznaczało to przesiadkę na dużo wydajniejszy sprzęt, bez wydawania fortuny.
Zmusiło to konkurencję do przyspieszenia wydania nowych procesorów z rodziny Coffee Lake (m.in. i5-8600). Sprawy potoczyły się tak, że w 2017 roku zobaczyliśmy aż dwie generacje chipów Intela – wszak w styczniu zadebiutowały układy Kaby Lake (m.in. i5-7600K). Utarło się wtedy, że Ryzeny świetnie sprawdzały się w zastosowaniach półprofesjonalnych, wymagających wielu wątków, a seria Intel Core lepiej nadawała się do gier. Jednak po dwóch latach, wraz z ukazaniem się układów bazujących na architekturze Zen 2 (m.in. Ryzen 5 3600) różnice te są niemal niewidoczne, a nawet można pokusić się o stwierdzenie, że produkty AMD górują nad rozwiązaniami konkurencji. Powinno cieszyć to nas, konsumentów, bo to monopol „niebieskich” sprawił, że od 2011 roku (od dnia premiery Core 2000) otrzymywaliśmy niewielki postęp między kolejnymi generacjami.
Zostało jeszcze 54% zawartości tej strony, której nie widzisz w tej chwili ...
... pozostała treść tej strony oraz tysiące innych ciekawych materiałów dostępne są w całości dla posiadaczy Abonamentu Premium
Abonament dla Ciebie