RTX: laptop vs wersja stacjonarna. Czy laptopy do gier to ściema?
Spis treści
RTX: laptop vs wersja stacjonarna
Mobilne wersje kart RTX pod wieloma względami są identyczne z modelami stacjonarnymi (np. mają tyle samo shaderów). Jednak Nvidia pozwala producentom laptopów swobodnie decydować o współczynniku TDP, a tym samym o maksymalnych częstotliwościach zegara w trybie turbo. Pozwala to na tworzenie wąskich notebooków z wysokiej klasy układami graficznymi. Jest jedno „ale” – zastosowanie konkretnego modelu karty graficznej nie mówi wszystkiego o faktycznie osiągalnej wydajności - dlatego jeszcze ważniejsze staje się poleganie na poważnych testach i zaleceniach.
O ile wydajność stacjonarnych GPU różni się nieco w zależności od producenta, w przypadku układów mobilnych różnice te mogą przybrać kolosalne wręcz rozmiary. Dlatego szukając laptopa do gier nie kierujcie się zasadą w stylu „musisz mieć minimum GTX 1070 żeby we wszystko pograć w Full HD i 60 FPS”. Przed zakupem najlepiej sprawdzić wyniki wydajności konkretnego laptopa, a nie samego układu graficznego.
Niestety jeśli chodzi o laptopowe procesory i karty graficzne, to ich maksymalne wskaźniki zegarów są niższe niż w przypadku podzespołów montowanych w komputerach stacjonarnych. Dla przykładu: desktopowy RTX 2080 FE posiada bazowe taktowanie na poziomie 1515 MHz, które w trybie turbo zwiększa się do 1800 MHz, podczas gdy jego mobilna wersja „kręci się” w zakresie 735-1380 Mhz (bazowe) oraz 1095-1590 MHz (turbo). W zamian za to, laptopowe GPU zużywa znacznie mniej energii.
Nie ma zmiłuj - niższe taktowanie procesorów do notebooków „kosztuje” pewną wydajność – dlatego niektórzy klienci mogą czuć się oszukani. W końcu kupując za grube pieniądze sprzęt z Core i7 9700 i GeForce RTX 2070 oczekujemy wydajności… Core i7 9700 i GeForce RTX 2070, a nie jakiejś niższej.
Jednakże, mobilność może w pewnym stopniu zrekompensować dopłatę za niższą wydajność dla niektórych użytkowników. I tutaj mamy słowo klucz – niektórych. Bardzo łatwo jest nam krytykować „oszustów” zaniżających wydajność podzespołów, albo „frajerów”, którzy dają się nabijać w butelkę kupując „gamingowy szmelc”. Prawda jest jednak taka, że jeśli często podróżujemy lub zwyczajnie nie mamy miejsca w 30-metrowym mieszkanku na „kącik gracza”, dzięki wydajnym laptopom nie musimy rezygnować z naszego ukochanego hobby (lub przesiadać się na konsolę).
Laptop się grzeje
Kolejną bolączką laptopów jest fakt, że rosnąca temperatura procesora oraz układu graficznego powoduje dalszy spadek wydajności. Trudno jest rzucać konkretnymi cyferkami – szczególnie biorąc pod uwagę liczbę różnych modeli laptopów dostępnych na rynku, ale testy pokazują, że mobilne rozwiązania działają nawet do 30% wolniej niż na komputerach stacjonarnych.
Jeśli zatem naszym celem dla laptopa jest co najmniej 60 klatek na sekundę w rozdzielczości Full HD, będziemy musieli sięgnąć dość głęboko do portfela. Powtarzam – częstotliwość taktowania zegarów w notebookach wielokrotnie spada ze względu na wysokie temperatury, dlatego też lepiej chłodzone modele powinny być wydajniejsze, nawet jeśli nie posiadają topowych podzespołów.
Systemy chłodzenia laptopów są ważne nie tylko dla wydajności. Również nasze nerwy oraz słuch podziękują nam za zakup modelu, którego głośna praca nie będzie zagłuszać dźwięku z głośników (albo nawet słuchawek!). Ekstremalne temperatury nie wpływają pozytywnie na komfort pracy czy zabawy – no chyba, że mieszkacie w nieocieplonej drewnianej chacie gdzieś na Syberii. Niemniej do zakupu laptopa podchodzić należy wyjątkowo ostrożnie, przed złożeniem zamówienia konieczne jest wyselekcjonowanie kilku modeli z interesującego nas zakresu cenowego oraz w miarę szczegółowa analiza raportów z doświadczeń i testów ich dotyczących.