autor: Artur Niedoba
Notebooki nie nadają się do gier? Weryfikujemy mity na temat laptopów
Wielu naszych forumowiczów jak mantrę powtarza, że nie ma czegoś takiego jak laptop do grania. Ale czy na pewno? Gaming na notebooku obarczony jest pewnymi ograniczeniami, ale technologia poszła do przodu. Witamy w XXI wieku!
Spis treści
Zabawa z grami komputerowymi wymaga dość mocnego sprzętu, zwłaszcza gdy chcemy być na bieżąco z najnowszymi tytułami. W zależności od preferencji, mamy do czynienia ze sprzętem stacjonarnym oraz laptopami. Są jednak podnoszone głosy, iż komputery przenośne, pomimo posiadania potężnych podzespołów, w przypadku gamingu są obarczone szeregiem wad, a ktoś, kto używa ich do zabawy, nie ma prawa nazywać się prawdziwym graczem. Czy faktycznie jest aż tak źle i jedyną, słuszną drogą jest filozofia „PC Master Race”? Przyjrzyjmy się najpopularniejszym zarzutom i zastanówmy się nad ich zasadnością.
Duża moc = duża waga?
Nie da się ukryć, że laptopy gamingowe bywają cięższe od swych standardowych odpowiedników. Większy ekran, bogatsze wnętrze oraz dodatkowe bajery w postaci choćby podświetlanej klawiatury czasem zwiększają masę naszego „przenośnego cudeńka”. Zważywszy jednak na przeznaczenie, porównywanie sprzętu dla graczy z podstawowym narzędziem służącym do pracy jest zwyczajnie bezsensowne.
Raptem kilka kilogramów nie jest też czymś, co wymaga nieludzkiej siły wywoływanej przez promieniowanie gamma, no i to wciąż drastycznie mniej jak w przypadku poczciwego komputera stacjonarnego. Ba! Niekiedy same monitory o podobnej przekątnej ekranu (której już nigdy nie pomylę z rozdzielczością, obiecuję) potrafią ważyć więcej niż cały nowoczesny notebook. Owszem, przenośne konsole i smartfony są znacznie lżejsze, jednak oferują zupełnie inny rodzaj rozrywki, przez co porównywanie ich z laptopami jest zwyczajnie naciągane.
Wydajne chłodzenie to głośne chłodzenie
Gry AAA wiążą się z większymi wymaganiami, to oznacza intensywniejsze wykorzystywanie sprzętu, a zatem i poważniejsze nagrzewanie się podzespołów. Zarówno w przypadku laptopów, jak i komputerów stacjonarnych producenci zdają sobie z tego sprawę i tworzą obudowy pozwalające na jak najwydajniejszą wentylację.
Może to niektórych sceptyków zaskoczy, ale głośne działanie wiatraków przy mocniejszym użyciu elektroniki to nie tylko domena sprzętu przenośnego. Każda maszyna posiadająca chłodzące wirniki potrafi zawyć, gdy temperatura zaczyna zbliżać się do tropikalnych warunków. W przypadku PC możemy zainwestować oczywiście w znacznie lepsze chłodzenie, jednak wiąże się to z dodatkowym (nie raz sporym) wydatkiem, a skoro już nie dajemy grosza wiedźminowi, możemy równie dobrze zakupić podstawkę chłodzącą do laptopa, która nie tylko wspomoże odprowadzanie ciepła, ale też zwiększy komfort użytkowania sprzętu.
Bo te laptopy to się normalnie palą...
W czasie mojej pracy w GRYOnline miałem okazję przetestować kilka-kilkanaście różnych modeli laptopów, w konfiguracjach od ziemniaka z integrą do potwora z RTX 2080. A ponieważ lubię późnym wieczorem przycupnąć w jakimś kącie z laptopem i pograć godzinę albo pięć, temat temperatur jest mi bardzo bliski. Na forach czyta się różne historie, ale mi osobiście stety-niestety nie zdarzyły się takie rzeczy, jak poparzenia na kolanach czy roztopiona klawiatura. Podczas długich sesji w Modern Warfare temperatura mojego GTX 1660 Super w komputerze stacjonarnym dochodzi nawet do 75 stopni, GPU w testowanych przeze mnie laptopach raptem parę razy na krótko nagrzewało się do więcej niż 80 stopni, co nadal nie jest przecież złym wynikiem. Palące się z przegrzania notebooki powinniśmy zacząć wsadzać między legendy o dawnych czasach...
Michał Ostiak