Trochę indywidualnego podejścia. Czy Steam jest monopolistą na rynku PC?
Spis treści
Trochę indywidualnego podejścia
A jak ma się sprawa, gdy nie patrzymy na rynek dystrybucji cyfrowej jako całość, tylko na rynki konkretnych gier? W takim wypadku to Epic Games Store ze swoimi umowami na wyłączność często nazywane jest monopolistą, gdyż ogranicza możliwość zakupu określonych tytułów wyłącznie do swojej platformy, podczas gdy Steam – z pozycjami, które spokojnie da się nabyć w innych miejscach, takich jak chociażby sklep Humble Bundle czy u resellerów – przedstawiany jest jako „ten dobry”.
Szczerze mówiąc, nigdy nie przekonywał mnie ten argument. Po pierwsze dlatego, że klucze na Epic Games Store też można bez problemu kupić u resellerów pokroju niesławnego G2A czy CDkeys.com albo znaleźć je w wydaniach pudełkowych. Jedyny wyjątek stanowi tu do pewnego stopnia The Division 2, które nabędziemy tylko na uPlayu i w Epic Games – ale jest to sprawa na tyle świeża i jak dotąd jednorazowa, że nie wiadomo nawet, czy decyzja została podjęta przez Epica, czy sam Ubisoft. Co więcej, na targowiskach z kluczami da się znaleźć tę grę, ale w wersji na uPlaya, a nie Epic Games. Między Steamem a Epic Games Store panuje tu więc równość – i jeśli ktoś uważa, że podejście Steama jest fair, to atakowanie za to samo EGS zalatuje hipokryzją. Oczywiście można powiedzieć, że Epic płaci twórcom za ekskluzywność, a Valve osiąga to samo bardziej miękkimi metodami, ale efekt jest identyczny.
PRZYKŁADOWE GRY, KTÓRE DOSTĘPNE SĄ NA PC WYŁĄCZNIE NA STEAMIE
- Football Manager 2019
- Monster Hunter World
- Cywilizacja VI
- Euro Truck Simulator 2
- Total War: Warhammer 2
- Fallout 4
Niektóre z wymienionych wyżej tytułów można kupić w Humble Bundle, ale tylko w postaci kluczy na Steama.
Tyle że to podejście nie jest fair – i zarówno Steam, jak i Epic Games Store w odniesieniu do konkretnych tytułów faktycznie stosują zagrania czysto monopolistyczne. Nieważne bowiem, czy daną grę kupujemy w wydaniu pudełkowym, u resellera, czy bezpośrednio w Epic Games Store / na Steamie – w każdym z tych przypadków de facto i tak nabywamy ją u tego ostatniego. Różnica sprowadza się tylko do tego, czy korzystamy z pośredników, czy nie. Jakakolwiek konkurencja cenowa odbywa się tu tylko w takim zakresie, na jaki pozwala na to monopolista – jako jedyny dostarczający dany produkt. Bo zarówno kopie pudełkowe, jak i klucze sprzedawane w innych sklepach i tak pochodzą od niego.
Możemy przyrównać tę sytuację do wspomnianych wcześniej praktyk z drukarkami Xeroxa – je także w latach siedemdziesiątych Amerykanie mogli kupować w najróżniejszych miejscach, nie byli wcale skazani wyłącznie na firmowe sklepy tej korporacji. Nieważne jednak, gdzie nabyli drukarkę – czy w lokalnym sklepiku, czy zamówili ją wysyłkowo bezpośrednio u producenta – koniec końców wciąż był to zysk dla dostawcy tych maszyn. Tu też w teorii istniała jakaś konkurencja – ale nie była to konkurencja między Xeroxem a innymi firmami, tylko konkurencja między sklepem A sprzedającym sprzęt Xeroxa a sklepem B sprzedającym te same urządzenia. Konkurencja, w której zawsze był jeden zwycięzca – Xerox.
Analogicznie – konkurencja cenowa między resellerami, oficjalnym sklepem Epic Games oraz wydaniami pudełkowymi gry Metro Exodus to konkurencja, w której zawsze wygrywa sam Epic. Ale dokładnie to samo dotyczy każdej z setek, jeśli nie tysięcy gier, w które nie zagramy inaczej niż przez Steama. Może i kupimy sobie kluczyk do nich na Humble Bundle – ale fakt, że kupujemy laptopa Acera w Media Expercie, nie znaczy że Acer na nim nic nie zarabia, bo nie nabyliśmy go bezpośrednio od tej firmy.
PUNKT WIDZENIA ZALEŻY OD PUNKTU SIEDZENIA – OKIEM DEWELOPERA
Jednym z tytułów dostępnych na wyłączność w Epic Games Store jest Rebel Galaxy Outlaw. Twórcy tej produkcji niezależnej na swojej stronie internetowej opublikowali interesujące FAQ, w którym wyjaśniają, dlaczego zdecydowali się na wydanie swojej gry tam, a nie na Steamie. Pozwala ono spojrzeć na całą wojnę z perspektywy autorów i jest na tyle ciekawą lekturą, że postanowiłem najważniejsze jej fragmenty przetłumaczyć i opublikować poniżej:
Wyłączność jest antykonsumencka, dlaczego to zrobiliście? (Potwory).
OK, to nieco skomplikowane. A nasza odpowiedź jest dość długa, przygotujcie się.
Więc tak, przed Valve i podziałem zysków 70/30 bycie producentem niezależnym było dość ciężkie (zarówno w związku z podziałem zysków, jak i pod względem możliwości sprzedawania gier bez wydawcy). Wszyscy powinniśmy być wdzięczni Valve za wykorzystanie swojej pozycji do przeforsowania zmiany i zainicjowania ery, którą mamy teraz. Możemy bezpiecznie założyć, że duża część współczesnych gier bez tego by nie istniała.
Teraz Epic używa swojej pozycji, by przesunąć granicę jeszcze dalej, do podziału 88/12. To oznacza kolejną kolejną grupę deweloperów, którzy będą mogli przetrwać.
Czy chcielibyśmy, żeby to był nowy standard? Tak.
Czy można tego dokonać bez wykorzystania przez jakiegoś giganta jego silnej pozycji? Nie.
Czy konieczna jest jakaś forma zawartości dostępnej na wyłączność, by zmiana mogła nabrać niezbędnego rozpędu? Tak.
I jesteśmy skłonni pomóc do tego doprowadzić. Jedyny sposób, by to wszystko ruszyło, to wykorzystać zawartość na wyłączność i jesteśmy gotowi być jednymi z pierwszych zwiastunów tej zmiany.
Czy liczymy, że możemy na tym dużo zyskać? Jasne. To byłoby super. Ale mamy też nadzieję, że to początek tworzenia nowego standardu.
To tylko oznacza więcej pieniędzy w waszych portfelach. (Wy potwory!!!)
W zasadzie tak, jeśli wszystko pójdzie idealnie. Ale na razie to jest nowy sklep i większe zyski mogą pojawić się dopiero w ujęciu długoterminowym. Prawda? Ale faktycznie mamy nadzieję i liczymy na to, że w dłuższej perspektywie wyjdziemy na tym lepiej finansowo. Dzięki temu będziemy mogli tworzyć więcej lepszych rzeczy.
OK, może to jest dobre dla twórców, ale w jaki sposób miałoby to być dobre dla klientów? (Wciąż jesteście potworami).
Z naszego punktu widzenia jako klientów ręcznie zarządzany sklep z bardziej limitowanym doborem gier wysokiej jakości jest czymś dobrym. Posiadanie możliwości (opcjonalnej) bezpośredniej komunikacji mailowej między nami a klientami to też plus dla Was. Konkurencja dla Steama to plus. A w dłuższej perspektywie, osiągnięcie przez Epic sukcesu w kwestii podziału zysków oznacza większą liczbę twórców, którzy odnoszą sukces, mogą przetrwać i tworzyć więcej dobrych gier. Mówimy o szerszym ujęciu czasowym, ale uważamy, że ma to znaczenie.
To jest tym monopolistą czy nie jest?
Jeśli trzymać się sztywnej encyklopedycznej definicji, to Steam nie jest monopolistą cyfrowej dystrybucji. Ale co innego encyklopedyczna definicja, a co innego praktyka. A ta jest taka, że firma, która panuje nad rynkiem niemal całkowicie i dzięki swojej pozycji związała z sobą w zasadzie wszystkich twórców niezależnych, spokojnie może być określana mianem monopolisty. Jeśli natomiast patrzeć nie na cały rynek, a na konkretne gry – to w przypadku każdego tytułu, który dostępny jest wyłącznie na jednym launcherze, możemy mówić o monopolu. I nieważne, czy klucz do tego jedynego launchera da się kupić w jednym, dwóch, czy trzydziestu miejscach.
DRUGA OPINIA
Epic Games Store irytuje przede wszystkim tym, że jest sto lat za Steamem, jeśli chodzi o funkcje, i korzystanie z niego okazuje się zwyczajnie niewygodne. Korzyść z jego istnienia stanowi jednak już samo to, że Valve poczuło na karku oddech konkurencji i być może dzięki temu zaoferuje nam i twórcom gier nowe, lepsze rozwiązania. Oczywiście byłoby dla nas wygodniej, gdyby istniała jedna platforma, na której byłyby wszystkie pecetowe gry, ale ostatecznie taka sytuacja wyszłaby nam bokiem. Prawdziwy globalny monopolista mógłby mieć nasze zdanie gdzieś i co byśmy mu zrobili? Konieczność posiadania na dysku nawet pięciu launcherów, choć niezbyt komfortowa (opowiedzcie o tym problemie dzieciom z Bangladeszu, na pewno zrozumieją Wasz ból), jest skromną ceną za bardziej zdrowy rynek.
Jednego jestem pewien. Przy takim poziomie dominacji Valve nad całym rynkiem realna konkurencja wyjdzie graczom tylko na dobre. Nawet jeśli jej narodziny muszą zostać okupione zastosowaniem kontrowersyjnych metod, to zwyczajnie mamy w dłuższej perspektywie więcej do zyskania niż stracenia – od wojen cenowych, przez kolejne darmowe gry, po w końcu poprawę jakości samych platform czy obsługi klienta.
Powyższy tekst nie jest bezstronnym artykułem publicystycznym, a felietonem przedstawiającym opinię oraz punkt widzenia jego autora.