autor: Kamil Ostrowski
Szansa dla małych. 2012 rokiem gier free-to-play - League of Legends i World of Tanks rządzą światem
Spis treści
Szansa dla małych
Sukcesy niezależnych deweloperów i ogromne pieniądze, istnieniu których w tym modelu nikt już nie zaprzecza, przyciągają gigantów rynku i potężne budżety (najnowszy przykład – PlanetSide 2). Jednak to raczej młode firmy, do spółki z przedsiębiorstwami, które od początku stawiały na free-to-play, potrafiące szybko reagować na zmieniającą się sytuację, rządzą tym segmentem. Powoli się to zmienia, ale miniony rok, pomimo usilnych starań, był dla dużych wydawców raczej okresem eksperymentów oraz raczej umiarkowanych niż spektakularnych sukcesów.
Popularnym w 2012 roku trendem stało się „udarmawianie” gier. Zjawisko to upowszechniło się wśród tytułów MMORPG, które jako drogie w produkcji modyfikuje się zamiast tworzyć od podstaw. Wydawcy, chcąc uratować nieprzynoszące wystarczających dochodów pozycje, przechodzą na model free-to-play. Tytułami, które w 2012 roku spotkał taki los, są m.in: Aion i Star Wars: The Old Republic, a z gier niebędących RPG – Gotham City Impostors. Wcześniej na takie rozwiązanie zdecydowali się twórcy Lineage II, The Lord of the Rings Online, Age of Conan, DC Universe Online czy Team Fortress 2. Jednak dopiero w 2012 roku mogli oni pochwalić się sukcesami finansowymi. Dowodem na to, że przejście na model „darmowy” może okazać się zbawienne, niech będzie chociażby ostatnia wymieniona gra, która po kilku miesiącach od zmiany formuły finansowania zaczęła przynosić dwunastokrotnie większe zyski.
Powodem, jaki nierzadko przytaczają twórcy gier, pytani, dlaczego decydują się na model free-to-play, jest piractwo. Autorzy Dead Triggera przyznali w lipcu tego roku, że na każdą kupioną kopię ich dzieła (od dnia premiery było ono dostępne za około 3 złote) przypadało aż dziewięć nielegalnych. Ratunku w modelu „darmowym” upatruje także dyrektor firmy Ubisoft, Yves Guillemot, który stwierdził w sierpniu, że odsetek piractwa na PC wynosi około 95%.
Miniony rok to także okres, w którym co chwilę słyszeliśmy zapowiedzi kolejnych gier free-to-play. Najbardziej szokujące były oczywiście informacje dotyczące serii, które wcześniej funkcjonowały w tradycyjnym modelu dystrybucji: Anno Online, Command & Conquer i Might & Magic: Heroes Online. Co ważne, nie mamy tu już do czynienia z próbami wybadania rynku, ale z pełnoprawnymi produkcjami, projektowanymi jako integralna część danej marki.
Dużą część tortu skonsumowali ci gracze, który od lat budowali swoją pozycję na rynku produkcji free-to-play (Gameforge, Bigpoint), oraz nowe studia, które nie znaczyły wcześniej wiele albo w ogóle nie istniały na rynku. „Świeżakami” są: białoruskie Wargaming.net (World of Tanks), amerykańskie S2 Games (Heroes of Newerth) i Riot Games (League of Legends), a w Japonii – Gree. Firmy te mocno zaznaczyły swą obecność i teraz zbierają jej owoce. Między innymi one są powodem, dla którego szefowie finansowi wielkich korporacji zwrócili uwagę na free-to-play. W przypadku darmowych produkcji doświadczenie i tradycyjny marketing nie mają wielkiego znaczenia, co działa na korzyść młodych deweloperów pragnących zawojować ten rynek. Złote czasy oczywiście się kończą, ale podczas pionierskiej ery i względnego braku konkurencji, wyrosło sporo potęg, mających kilka kart do rozdania i zapewne niejednego asa w rękawie. W najbliższych latach, które prawdopodobnie upłyną pod znakiem konsolidacji segmentu, mogą mieć dużo do powiedzenia.