Zima, która nie nadeszła – stracony horror na Wii
Raz na jakiś czas przychodzi nam dowiadywać się o naprawdę świetnych grach, które nigdy nie ujrzały światła dziennego. Przed wami historia właśnie takiej gry. Dlaczego survival horror Winter nie mógł podbić konsoli Nintendo Wii?
Raz na jakiś czas przychodzi nam dowiadywać się o naprawdę świetnych grach, które nigdy nie ujrzały światła dziennego. Przed wami historia właśnie takiej gry. Dlaczego survival horror Winter nie mógł podbić konsoli Nintendo Wii?
Zanim poznacie wyjątkowo banalną odpowiedź na to pytanie, przyjrzyjmy się samej grze. Pierwsze projekty Winter zaczęły być tworzone jeszcze w 2006 roku – studio n-Space na początku pracowało jeszcze z testowymi konsolami i kontrolerami. Cel? Stworzyć pierwszą ambitną, dorosłą grę, która poziomem wywoływanych emocji nie będzie ustępować seriom Resident Evil czy Silent Hill. Jak dobrze wiecie – gra w sklepach nie znalazła się do dzisiaj. O procesie twórczym, o planach i przeszkodach opowiedzieli serwisowi IGN stojący za nią ludzie.
Winter, jak każe domyślać się tytuł gry, przedstawia świat pod naporem straszliwej zimy. W małym miasteczku, w przewróconym ambulansie, budzi się Mia. Nie wie jak się tam znalazła, ale musi szybko się ogrzać, bowiem temperatura ciągle spada, śniegu przybywa i ogólnie rzecz biorąc sytuacja nie do pozazdroszczenia (choć mieszkańcy Suwałk z pewnością by sobie poradzili). Szybko okazuje się, że zamieć śnieżna nie nosi znamion zjawiska naturalnego, że miasteczko jest opustoszałe i że trzeba mieć się na baczności, bo wilki nie będą największym zmartwieniem dzielnej ratowniczki. Brzmi dobrze, choć bardzo standardowo, nieprawdaż?
I taki też był zamysł twórców – stworzyć klasyczny survival horror, który powróci do korzeni (czytaj: więcej odkrywania i „przeżywania” niż walki). Gracz musi ogrzewać swoją heroinę (czy to krzesając iskry wiimote’em by rozpalić ognisko, uruchamiając silnik starego wozu by włączyć ogrzewanie czy też… rozcinając brzuch właśnie pokonanej bestii by ogrzać się jej wnętrznościami – pozdrawiamy Luke’a Skywalkera), musi wykorzystywać otoczenie i przedmioty w nim się znajdujące by przeżyć, a całość jest zrobiona tak, by używać naturalnie wyglądających ruchów i czynności przenoszonych na ekran za pomocą kontrolera celem popychania zabawy do przodu. „Jeśli gracz wchodzi do pomieszczenia i widzi mnóstwo szafek, powinien móc przeszukać je wszystkie. Jeśli walczy o życie, to czego by użył jako broni? Może chwycić miotłę i okładać niegodziwca, ale może też ją złamać wpół i spróbować go przebić ostrym końcem. Tego typu sytuacje chcieliśmy postawić przed graczem” powiedział Ted Newman z n-Space.
Brzmi nadal świetnie. Do tego dochodzi, tak ostatnio popularny, brak jakichkolwiek śladów graficznego interfejsu użytkownika oraz oprawa graficzna, której poziom pozwoliłby nazwać Winter najlepiej wyglądającą grą na Wii. A to wszystko zostało zrobione przez 12-osobowy zespół w ciągu niecałych dwóch lat. Serwis IGN udostępnił również kilkuminutowy filmik pokazujący grę w akcji (uwaga – to, co widać to mający niemal 2 lata efekt 6 tygodni pracy!).
I teraz najważniejsze – twórcy zdradzili, że absolutnie wszyscy ludzie związani z produkcją gier, którym pokazywali Winter, byli zachwyceni. Klimat, dorosłość, jakość, przywiązanie do detali. Sprawa szybkiego wydania gry wydawała się pewna. Niestety – programiści i graficy to jedno, a marketingowcy to drugie. Odpowiedź na pytanie postawione na początku tekstu brzmi – bo Winter to gra ryzykowna, zbyt dorosła, niepasująca do profilu Wii, nie sprzeda się. Prawda, że banalne? Padające przykłady świetnej sprzedaży Resident Evil nie robiły na ludziach z marketingu wrażenia, „bo to Resident Evil” i dlatego się sprzedaje. Ale nawet RE musiał kiedyś zacząć od zupełnie nowej, nikomu nieznanej części pierwszej. Nikt nie zechciał dać szansy grze, która mogłaby rozpocząć nowy trend, sprawić że więcej osób postrzegałoby Wii jako dorosłą konsolę. Wielka szkoda.
Na szczęście twórcy nie rezygnują ze swojego dzieła i jeśli tylko znajdzie się wydawca, który doceni potencjał Winter, gra pojawi się na rynku. Trzymamy kciuki.