autor: Miriam Moszczyńska
Wysadził Teslę w powietrze, bo nie chciał płacić za naprawę
Jeśli już nie możecie doczekać się fajerwerków z okazji Nowego Roku, to mamy dla Was coś równie emocjonującego. Otóż pewien Fin postanowił wysadzić swoją Teslę.
Jeśli lubicie wybuchy, a tym bardziej te, w których w powietrze wylatuje coś kosztownego, to materiał na kanale Pommijätkät zdecydowanie przypadnie Wam do gustu. W dodanym kilka dni temu filmie grupa osób odpowiedzialna za Pommijätkät złączyła siły z Tuomasem Katainenem, aby wysadzić Teslę.
Skąd taka decyzja? Otóż jak opowiada Fin, jego auto zaczęło szwankować. Zakupiony przez niego używany Model S z 2013 roku sprawdzał się idealnie przez pierwsze 1500 kilometrów, po czym Katainen musiał oddać auto do serwisu ze względu na wyskakujące kody błędów. Jedyną opcją okazała się być wymiana baterii. Co więcej, koszt tej inwestycji mężczyzna musiałby pokryć ze swojego budżetu, ponieważ według udzielonych mu informacji auto nie podlegało już gwarancji (obowiązywała ona przez 8 lat).
Jeśli zaś chodzi o koszt naprawy, to jak mówi mężczyzna, byłoby to z pewnością ponad 20 tysięcy euro. To z kolei stanowi połowę ceny nowego Modelu S i sporą część kwoty, jaką mężczyzna wydałby, kupując używany model z 2013 roku. W takiej sytuacji decyzja Fina wydaje się być nieco mniej irracjonalna, chociaż wciąż ekstremalna.
Może Cię zainteresować:
- Od czego zaczynał Jeff Bezos? Początki Amazona
- Czemu mikroplastik to także Twój problem
- Elon Musk Człowiekiem Roku 2021 według tygodnika Time
Idąc dalej, Fin skontaktował się z grupą osób tworzącą kanał Pommijätkät, aby wysadzić auto w bezpieczny sposób. Youtuberzy od razu przyjęli propozycję. Na potrzeby materiału auto zostało przetransportowane do małej miejscowości i „przyozdobione” laskami dynamitu o łącznej wadze 30 kg. To, co nastąpiło później, jest raczej oczywiste, chociaż warto wspomnieć, że na miejscu nie zabrakło również Elona Muska. Co prawda nie we własnej osobie, a pod postacią kukły poddanej crash testowi.
Niemniej eksplozja robi wrażenie, a sam Katainen przyznał, że podczas wysadzania auta bawił się lepiej, niż siedząc za jego kierownicą.