Watchmen Pilot – Wszyscy powinni obserwować Watchmen od HBO! - felieton
Pilot serialu Watchmen na HBO GO właśnie wylądował. I trzeba przyznać, że jedną rzecz robi wzorowo – intryguje, zostawia z mnóstwem pytań, przez które będziemy chcieli oglądać dalej.
Tytuł: Watchmen
Sezon: 1
Odcinki: 10
Gdzie obejrzeć: HBO GO
Twórcy: Damon Lindelof
Obcowanie ze światem Watchmen ma w nas zasiać wątpliwości. Niepokój. Mamy dociekać, zadawać pytania. Kultowe „Who watches Watchmen?” (Kto pilnuje strażników?) to jedno z wielu, które pojawią się po seansie pierwszego odcinka. Gwarantuję Wam jedno – HBO utrzymało swoją produkcję w dystopijnym duchu komiksowego oryginału Alana Moore'a (nawet jeśli ten miota klątwy na wszelkie adaptacje). Damon Lindelof poprowadził pilot z nowoczesnym sznytem i opowiedział o współczesnych problemach. I choć całość nie rzuca na kolana, to zostawia nas z pozytywnymi doznaniami i chęcią, by sięgnąć po więcej.
Watchmen od HBO omija problem, z którym zmierzył się Zack Snyder przy kinowych Strażnikach, nie porywa się bowiem na adaptację kultowego komiksu Moore'a, tylko opowiada o świecie już ukształtowanym przez decyzje Rorschacha, Ozymandiasza i Dr. Manhattana. Przenosimy się do alternatywnego 2019 roku, gdzie Stany Zjednoczone zdominowały świat dzięki pomocy superbohaterów. Ale to wcale nie oznacza, że zapanował pokój.
Doomsday Clock
Obok Watchmen od HBO powstaje jeszcze jedna kontynuacja komiksu Alana Moore’a. Geoff Johns, scenarzysta z DC, wypuszcza pod egidą wydawnictwa limitowaną serię Doomsday Clock, która pokazuje starcie herosów DC ze Strażnikami – oraz opowiada o tym, jak ci ostatni odmienili świat Supermana, Wonder Woman i Batmana. To ambitny projekt; każdy zeszyt powstaje kilka miesięcy i w chwili, kiedy to czytacie, wszyscy oczekujemy na ostatni rozdział.
USA zmieniło się w państwo policyjne, gdzie mundurowi muszą nosić maski, by chronić swoją tożsamość, a mściciele to właściwie funkcjonariusze do zadań specjalnych. Za ich szefa robi Judd Crawford grany przez Dona Johnsona. By dobyć broni, potrzebują specjalnego pozwolenia wydawanego przez centralę, co nie ułatwia pracy, gdy łeb podnosi Siódma Kawaleria: faszystowska bojówka inspirowana poglądami Rorschacha.
- Barwne występy Dona Johnsona, Reginy King i Jeremy'ego Ironsa
- Zgrabnie koresponduje z treścią komiksu zamiast ją naśladować
- Celne komentarze społeczne
- Świetnie dobrana muzyka, głównie elektroniczna
- Znakomita praca kamery
- …a to wszystko zaklęte w zgrabnej ramie policyjnego thrillera.
- Jeśli spodziewaliście się natychmiastowego zachwytu – możecie czuć się lekko zawiedzeni
- Dla niektórych może się zbyt wolno rozkręcać.
Twórcy ambitnie podeszli do sprawy. Ich historia zaczyna jako policyjny thriller, ale rezonuje na przynajmniej kilku płaszczyznach. Bierze na warsztat takie tematy jak dopuszczalność użycia broni czy współczesne oblicze rasizmu. Jednocześnie służy za metakomentarz o roli Rorschacha w popkulturze. W komiksie Moore'a, choć pełnił rolę jednego z głównych bohaterów, tym pozytywnym zdecydowanie nie był (w zasadzie żaden z protagonistów Watchmen nie aspirował do takiego miana). Choć próbował ocalić świat, to jednocześnie był faszystą, a jego poglądy i memiczne one-linery często stawały się inspiracją i usprawiedliwieniem dla szkodliwych społecznie postaw. Watchmen HBO pokazuje, jakie mogą być tego skutki. Naturalnie, to tylko pilot i znając życie, perspektywa jeszcze kilkakrotnie się obróci.
Po fabule oprowadza nas detektyw Angela Abar (charakterna Regina King), która wraca do służby po latach robienia za „Panią z cukierni”. Partnerujący jej Don Johnson jako szef policji przeżywa drugą młodość i gra na wyjątkowo wielu odcieniach. Przez historię przewija się też podstarzały Ozymandiasz, perfekcyjnie odgrywany przez Jeremy'ego Ironsa. Na razie możemy się tylko domyślać, jaką rolę tu odegra.
(Super)bohaterowie nie są jedyną atrakcją. Policyjne śledztwo scenarzyści prowadzą według najlepszych wzorców i dbają o nasze zainteresowanie oraz podkręcanie napięcia. Pomaga im typowa dla uniwersum Moore'a, niepokojąca plastyka i stylizacja. Coś, co zaczyna jako niemal typowy dramat policyjny z lekkim zacięciem sf, powoli skręca w psychodelę i obrazy wywołujące niepokój. Obok scen, które nawiązują do ikonicznych kadrów i symboli z Watchmen, pojawiają się też nowe, zupełnie jakby Lindelof chciał dodać kilka nowych zaklęć do czarów, które ponoć Moore utkał w komiksowym Watchmen (patrz: ramka).
Pojedynek magów
Alan Moore uważa się za maga. Twierdzi, że kształtuje rzeczywistość wokół siebie poprzez zaklęcia – te zaś rzuca, pisząc kolejne komiksowe opowieści. Nie jest jednak jedynym, który ma się w tej branży za czarownika. Jego adwersarzem od wielu lat jest inny uzdolniony scenarzysta: znany z psychodelicznych odjazdów i nieokiełznanej wyobraźni Grant Morrison (m.in. Azyl Arkham, Batman, Doom Patrol, The Authority). Rywalizacja nie ogranicza się do kąśliwych komentarzy torpedujących pracę i poglądy filozoficzne. Panowie celują w siebie urokami zaklętymi w kadrach ich dzieł. Np. jeśli w scenie z Watchmen kryło się jakieś zaklęcie, to potem Grant Morrison rzucał kontr-czar np. w The Authority lub Animal Manie. Brzmi jak urban fantasy? Być może. Ale na pewno ubarwia wizerunek obu pisarzy.
Po pierwszej, efektownej i mrocznej sekwencji z odległej przeszłości, kadry i sceny stają się skromniejsze, bardziej kameralne, ale z czasem znowu nabierają rozmachu i impetu, by w ostatnich scenach zostawić nas z opadem szczęki. Poprzeczkę podbija świetnie dobrana muzyka, gdzie znajduje się miejsce zarówno na klasyczne przeboje, jak i agresywne, współczesne brzmienia, głównie elektroniczne, które towarzyszą scenom akcji.
Aktorzy grają zarówno na przerysowanych pozach, jak i na subtelnościach, dzięki którym możemy domyślać się, co łączy niektórych bohaterów lub przez co przeszli.
Watchmen robi bardzo dobre pierwsze wrażenie. Intryguje. Nie jest tak drapieżne jak najbardziej wywrotowe z superbohaterskiej stawki The Boys czy inny serial ze stajni HBO – Westworld. W pilocie zobaczyliśmy raczej powoli rozpędzającego się behemota. Kiedy jednak już przywali... Warto być na to gotowym. I obserwować Watchmen.