autor: Grzegorz Chmielewski
Walka Ubisoftu z wrogim przejęciem przez Vivendi trwa
Ubisoft – jeden z gigantów branży gier wideo – już od ponad roku stara się powstrzymać wrogie przejęcie ze strony koncernu Vivendi. Tym razem firma postanowiła wykupić swoje własne akcje.
Od połowy 2016 roku trwa wielka batalia między dwoma francuskimi medialnymi gigantami – znanym wszystkim fanom gier wideo Ubisoftem – twórcami m.in. serii Assassin’s Creed i Far Cry – oraz Vivendi – właścicielami grupy Canal+ czy wytwórni muzycznej Universal Music Group. Druga z firm, chcąc powiększyć swoje imperium, od dłuższego czasu przygotowuje się do wrogiego przejęcia Ubisoftu. Zabieg taki wymaga wykupienia większości akcji danej firmy, co pozwala na swobodne zarządzanie jej poczynaniami. Według francuskiego prawa, by złożyć ofertę wykupu Vivendi potrzebuje 30% akcji twórców Assassin’s Creed. Na ten moment posiada ich 27% - właściciel Canal+ jest więc niebezpiecznie blisko swojego celu. Zarząd francuskiego dewelopera i wydawcy robi co może, by powstrzymać niekorzystne z jego perspektywy przejęcie. Całkiem niedawno prezes Ubisoftu, Yves Guillemot, przekonywał inwestorów spółki do walki o utrzymanie niezależności firmy. Negocjacje przebiegły pomyślnie, a większość rady nadzorczej (w szczególności jej część niezwiązana z Vivendi) zgodziła się z jego poglądem.
Okazuje się, że do powstrzymania wrogiego przejęcia są niezbędne kolejne działania. Tym razem Ubisoft przygotowuje się do odkupu udziałów, by zablokować ich zakup przez Vivendi. Z ogłoszenia wystosowanego przez korporację dowiadujemy się, że dzięki porozumieniu zawiązanemu z pewnym „dostawcą usług inwestycyjnych” do 29 grudnia 2017 roku w ręce Ubisoftu trafią cztery miliony ich własnych akcji. Będzie to dość kosztowne przedsięwzięcie, jako że obecna cena jednej akcji francuskiego potentata branży gier wideo to około 60 euro (240 złotych). Ostateczny koszt takiego zabiegu wyniesie więc, w przeliczeniu na polską walutę, około miliarda złotych. Jak widać, niezależność ma dla Ubisoftu wysoką wartość. Zabieg ten zmniejszy liczbę akcji dostępną do zakupu dla Vivendi i jeszcze bardziej oddali widmo wrogiego przejęcia.
Od początku zamieszania związanego z przejęciem Ubisoftu Yves Guillemot otwarcie wypowiadał się krytycznie na temat całej sytuacji. Już we wrześniu zeszłego roku, w wywiadzie z dziennikarzem serwisu Gamespot, prezes ocenił, że:
Przejęcie zagraża konstrukcji i filarom, na których stoi Ubisoft. Nasz sposób zarządzania jest zupełnie odmienny od ich metod. [Vivendi] przyzwyczaiło się do wydawania rozkazów, które po prostu mają być wykonane.
Czego by nie mówić o Ubisofcie, ograniczanie kreatywności i wolności deweloperów nigdy nie leży w interesie fanów gier wideo. Ostatnimi czasy francuski producent i wydawca zaprezentował kilka naprawdę ambitnych projektów. Wydane niedawno Mario + Rabbids: Kingdom Battle pokazało, że w firmie jest jeszcze radość z tworzenia i skłonność do eksperymentów, a gdzieś na horyzoncie majaczy też Beyond Good & Evil 2, którego rozmiary i ambicja przyćmiewają nawet to, czym według zapowiedzi miało być No Man’s Sky. Nam, graczom, pozostaje tylko trzymać kciuki, by zawsze to pasjonaci, a nie księgowi decydowali w co będziemy grać.