To, że Zelda Tears of the Kingdom działa tak dobrze na Switchu, to właściwie cud
Zelda: Tears of the Kingdom uważana jest za grę znakomitą niemal w każdym calu. Za doskonały uważany jest też nadzwyczaj dobry stan techniczny i optymalizacja na Switchu.
Od premiery The Legend of Zelda: Tears of the Kingdom minęło zaledwie kilka dni, a już można powiedzieć, że cały gamingowy świat oszalał na jej punkcie. Znakomite oceny recenzentów, fani ustawiający się w kolejkach po swój pudełkowy egzemplarz – to wszystko składa się na obraz produkcji, którą śmiało można nazwać faworytem do tytułu gry roku.
W całym tym premierowym szaleństwie zadawano sobie jednak jeszcze jedno ważne pytanie: jak Tears of Kingdom będzie działać?
Tak duży otwarty świat bez loadingów (mający być przyszłością serii, jak twierdzi Eiji Aonuma) z pewnością jest mocnym obciążeniem dla podzespołów Nintendo Switch – konsoli, która, powiedzmy sobie szczerze, nie jest wydajnościową bestią. Okazuje się jednak, że i na tym polu sequel Breath of the Wild zdaje egzamin (przynajmniej przez większość czasu).
Stabilne klatki nowej Zeldy
Serwis Digital Foundry, znany z wnikliwych analiz gier pod kątem technicznym, niedawno wziął na tapet Tears of the Kingdom. Następca Breath of the Wild imponuje pod wieloma względami: oferuje dynamiczne oświetlenie, zmieniającą się pogodę i cykl dobowy, a także system fizyki, który znajduje zastosowanie m.in w Ultra-Ręce – mechanice łączenia przedmiotów. W efekcie Hyrule sprawia wrażenie ogromnego, żyjącego świata.
Ceną za wykorzystanie takich skomplikowanych systemów i technologii (przynajmniej w teorii) powinny być wysokie wymagania sprzętowe. Okazuje się jednak, że Nintendo radzi sobie z tym wszystkim, utrzymując przez znakomitą większość czasu stabilne 30 fps-ów.
Największe spadki pojawiają się w trybie Ultra-Ręki, zapewne z powodu mocnego wpływu silnika fizycznego na podzespoły Switcha – wtedy grze zdarza się „chrupnąć” o ok. 10 klatek w dół. Niektóre lokacje i spory ruch na ekranie również mogą nadszarpnąć płynność, jednak zdarza się to na tyle rzadko, że zdaniem ekspertów optymalizację i tak można zapisać na plus.
Najprawdopodobniej duży udział w tak dobrej kondycji Tears of the Kingdom ma technologia skalowania rozdzielczości FidelityFX Super Resolution (FSR) od AMD, która potrafi podbić rozdzielczość: w trybie TV do 1080p, a w opcji przenośnej do 720p.
Nowa Zelda wykorzystuje również sprytne sztuczki, zauważone przez ekspertów Digital Foundry – jedną z nich jest zwiększanie rozdzielczości na nieruchomym obrazie i zmniejszanie jej, kiedy gracz obraca kamerą. Różnice nie są tak zauważalne, bo nasz wzrok jest w ruchu, a gra zaoszczędza w ten sposób cenne zasoby.
To i inne sprytne rozwiązania pozwoliły na kompromis w postaci niemalżepłynnych 30 fps-ów. Pozostaje pytanie – czy kolejne hity Nintendo poradzą sobie równie dobrze na tym samym sprzęcie? A może już czas na Nintendo Switch 2?