Wsiadłem do The Crew Motorfest - wysiadłem z Forzy Horizon
Krótka jazda testowa z The Crew Motorfest przekonała mnie, że Ubisoft goni flagową serię z Xboksa na pełnym gazie i ta gra spodoba się każdemu, kto już znudził się Meksykiem w „piątce”.
Ubisoft może nie słynie za bardzo z autorskich gier samochodowych, ale jako wydawca zawsze starał się mieć coś z tego gatunku w swojej ofercie. Nieważne, czy sięgniemy pamięcią do dawnych czasów, gdy grało się w całkiem dobrego Drivera: San Francisco, czy do nieco późniejszych, kiedy pojawiło się The Crew z równie sensacyjną fabułą, czy też do bardziej współczesnych z opcją wyboru szalonej Trackmanii bądź nieco bardziej realistycznej drugiej części The Crew.
Wszystkie te tytuły jakoś wyróżniały się na tle konkurencji. Driver miał ogromne miasto i bardzo filmowe pościgi, The Crew calutkie Stany Zjednoczone do objechania z ulubioną muzyką w tle, a jego sequel dorzucał do ogromnej mapy USA motocykle, samoloty i szybkie łodzie! Nadchodząca trzecia część The Crew Motorfest trochę jednak tę wyjątkowość i własną tożsamość utraciła, bo po krótkim spotkaniu z wersją testową widziałem w niej głównie klona Forzy Horizon. Trudno mi jeszcze powiedzieć, czy lepszego, czy gorszego, ale od ciągłych porównań nie sposób tu uciec.
Jeszcze raz Pearl Harbour
W zasadzie jedyną pamiątką po The Crew 2 w Motorfeście są samoloty i łodzie. Mimo sprytnego unikania tych maszyn w materiałach promocyjnych wciąż istnieje opcja przepoczwarzenia się w trakcie jazdy w samolot bądź motorówkę i wciąż są do zaliczenia wyścigi za ich sterami. Ale z tego, co udało mi się zobaczyć, takie zawody będą chyba marginalną częścią gry. O wiele częściej wykorzystamy te pojazdy do przemierzania otwartego świata, by dotrzeć na miejsce startu. Z jednej strony nie mam żalu, bo fizyka latania samolotem jest bardzo, bardzo zła i niedopracowana. Z drugiej śmiganie superszybką łodzią po gładkiej tafli wody działa o wiele lepiej, wciąż sprawia dużo frajdy i wyróżnia grę – tego w Horizonie nie serwują.
Skojarzenia z Forzą budzi nie tylko klimat związany z wielkim motoryzacyjnym świętem i ciągłą imprezą wśród nieco sztywnych, kiepsko prezentujących się awatarów naszych kierowców. Motorfest porzucił całą mapę USA na rzecz jednego stanu – Hawajów – zupełnie jak w pierwszym Test Drive Unlimited. I nie da się zaprzeczyć, że jest tu naprawdę ładnie i różnorodnie. Plaże, dżungla, lasy, niemal czarne podłoże przy wulkanie, miasta – grafika wygląda bardzo dobrze i wyspę zwiedza się z przyjemnością, tylko że...
...są to zupełnie te same wrażenia, co podczas zwiedzania Meksyku w Forzy Horizon 5. Jeździmy sobie i co parę minut obowiązkowo zmieniają się biomy, by widoki się nam nie nudziły. Są nawet podobieństwa jeden do jednego, bo i tu, i tu mamy jakiś wulkan, jest wybrzeże, miasta, zielone lasy. Ale opcja długiej wyprawy z Nowego Jorku przez całe Stany aż do Seattle czy San Francisco zniknęła i nawet najładniejsze miejscówki Hawajów, łącznie z okrętami zacumowanymi w Pearl Harbour, tego nie wynagradzają. Ogromna mapa może nie sprawdza się w „Asasynach”, ale do samochodówki akurat świetnie pasowała – szkoda, że już nie ma tego wrażenia przemierzania całego kraju.
Raz święto motoryzacji, raz odpust
W The Crew Motorfest dostrzegłem również próby naśladowania serii Gran Turismo, co wyszło nieco lepiej, choć nie w każdym aspekcie. Bierzemy bowiem udział w wielkim święcie motoryzacji – celebrujemy legendarne marki, historyczne okresy sportów motorowych i ogólnie rozwoju samochodów. Podczas kampanii zaliczamy przeróżne zawody, mające zawsze jakiś główny motyw. W wersji testowej mogłem sprawdzić parę takich tematów: m.in. auta elektryczne, wozy japońskie, legendarne oldtimery i Porsche 911.
Każde rozpoczęcie tego typu eventu poprzedza efektowny przerywnik filmowy. Wykonano je w naprawdę kapitalnym stylu, przywołującym na myśl sekwencje wideo właśnie z Gran Turismo. Oglądamy prawdziwe ujęcia, często historyczne, odpowiednio zmontowane, z dopasowanymi kolorami i muzyką. Od razu można wkręcić się we właściwy klimat i poczuć jak prawdziwy petrolhead. Towarzyszące temu wyścigi również nawiązują do tematu. W przypadku aut elektrycznych na trasie pojawiają się abstrakcyjne neony przywodzące na myśl przepływ prądu, a przy samochodach japońskich dalekowschodnie dekoracje.
Wszystko ogólnie pasuje, dopóki nie dotrzemy do zawodów w Porsche 911, kiedy to trasy zaczynają zdobić gigantyczne balony w kształcie dziewięćsetjedenastki. Właśnie tam uderzył mnie kicz oraz ubisoftowa skłonność do przesady i łączenia kompletnie skrajnych klimatów. Mam nadzieję, że to tylko taki odosobniony przypadek i na resztę wyścigów autorzy mieli już lepsze pomysły, niemniej szkoda, że kultowe Porsche dostało tak wybijający z klimatu event.
Fani Horizona będą zadowoleni
Być może skupiam się na mniej istotnych dla gry samochodowej szczegółach, ale to dlatego, że – jak wspomniałem – nie chcę jeszcze próbować oceniać modelu jazdy przez różne względy techniczne. Grałem bowiem nie na swoim komputerze, tylko poprzez chmurę. Spadki płynności animacji do pokazu slajdów, ciągłe komunikaty „słabe połączenie” i skacząca rozdzielczość powodowały, że o precyzyjnym sterowaniu podczas wyprzedzenia oraz wchodzenia w zakręty można było zapomnieć. Wydaje mi się, że było nieco bardziej arcade’owo niż w Forzy Horizon, mniej przewidywalnie, ale na razie to tylko zgadywanie. Właściwą ocenę będzie można wydać po wypróbowaniu wersji premierowej.
W każdym razie jest tu obowiązkowe zarabianie kredytów i ulepszanie swoich samochodów o tuningowane części, w formule podobnej do tej z innych gier z tego gatunku. Trudno jednak coś powiedzieć o działaniu ekonomii albo progresji czy o stopniu wyzwania, bo w testowej wersji dysponowałem od razu kilkoma milionami na zakupy samochodów oraz ulepszeń.
Za to z dużą dozą pewności mogę stwierdzić, że The Crew Motorfest spodoba się fanom Forzy Horizon –zwłaszcza tym, którym znudziła się już dostępna mapa i czekają na nowe trasy oraz lokacje. Wszystko tu wyda im się mocno znajome, a dodatki w postaci motocykli i szybkich łodzi motorowych mogą być ciekawym urozmaiceniem. Jeśli jednak ktoś szuka nowej jakości w grach samochodowych, rewolucji albo powrotu do rozgrywki z Test Drive Unlimited, czyli pamiętnego dzieła twórców The Crew, to tutaj raczej tego nie znajdzie. Motorfest podpina się pod wagoniki z sukcesami Forzy Horizon, chcąc odciąć od tego własne kupony. I pewnie mu się to uda.