Testujemy Total War: Shogun 2 na ASUS K53E
Drugi Shogun to gra bez wątpienia bardzo żarłoczna, jeśli chodzi o wymagania sprzętowe. Zmierzenie się z nią było zatem dla ASUSA K53E niemałym wyzwaniem.
Drugi Shogun to gra bez wątpienia bardzo żarłoczna pod względem wymagań sprzętowych Zmierzenie się z nią było zatem dla ASUSA K53E niemałym wyzwaniem. Jako pole testu ponownie posłużyło starcie historyczne, znane jako Czwarta Bitwa na równinie Kawanakajima. Wydarzenie to miało miejsce w roku 1561 i było największą z serii pięciu potyczek jakie stoczyli śmiertelni wrogowie -Takeda Shingen i Uesugi Kenshin. Pomimo olbrzymich strat po obu stronach pojedynek dwóch wybitnych generałów zakończył się remisem.
NAJNIŻSZE USTAWIENIA
Zacząłem naturalnie od najniższych ustawień. Jak widać na wykresie gra działała płynnie i zapewniała pełny komfort zabawy. Ceną za to były oczywiście mocno obniżone detale świata gry oraz zmniejszona skala bitew. Mimo to całość nie wyglądała tragicznie. Widać, że Creative Assembly włożyło sporo pracy w to, aby nawet na najsłabszych opcjach Shogun 2 nie prezentował się brzydko. Zamiast tego otrzymujemy grafikę przypominającą czołowe produkcje sprzed jakiś sześciu lat. Jest to godne pochwały, ponieważ obecnie sporo deweloperów zawraca sobie głowę jedynie maksymalnymi ustawieniami. W rezultacie najniższe są często potworkami, które wypadają blado nawet w zestawianiu z leciwymi już produkcjami, a pomimo to działają tragicznie. W najnowszym Total War jest inaczej. Postacie co prawda składają się z topornych brył, ale nie ma problemu z rozpoznaniem, jaki to oddział, a w oddaleniu bitwy wyglądają nawet przyzwoicie. Innymi słowy, nawet na słabszym sprzęcie gra wciąż działa płynnie i oferuje oprawę graficzną na tyle dobrą, że nie przeszkadza w zabawie.
KOMPROMIS POMIĘDZY JAKOŚCIĄ A PRĘDKOŚCIĄ
Shogun 2 najwyraźniej bardzo dba o zdrowie słabszych laptopów i nie chce, aby się biedaczki przepracowały, ponieważ w menu nie można wybrać wysokich ani średnich ustawień. Ominęła mnie więc frajda patrzenia jak działając na pełnych obrotach silnik autorstwa Creative Assembly zarzyna ten sprzęt. Da się za to pogrzebać trochę w konkretnych opcjach. Widoczny powyżej zestaw jest w moim odczuciu bliski optymalnemu. Grafika prezentuje się wyraźnie ładniej, a jednocześnie płynność gry nie spada poniżej możliwego do zaakceptowania minimum. Ponadto raczej nie jest prawdopodobne, że ktoś przy tak niskim poziomie detali będzie spędzał wiele czasu z kamerą przy samej ziemi. Tym samym odpada najbardziej żarłoczny na moc obliczeniową aspekt zabawy.
Natomiast próba wyciśnięcia czegoś więcej (zwłaszcza zwiększenia liczebności oddziałów) kończy się animacją skaczącą tak bardzo, że mocno przeszkadza to w cieszeniu się podbojem Japonii.
PODSUMOWANIE
Nikt nie powinien mieć złudzeń - Total War: Shogun 2 wymaga od pecetów naprawdę wiele. Jest to jedna z tych gier, które pchają do przodu komputerowy wyścig zbrojeń. Dlatego sporym osiągnięciem jest już to, że da się w nią komfortowo zagrać nawet na słabszym laptopie, takim jak ASUS K53E. Oczywiście otrzymujemy wtedy coś, co wygląda podobnie do siedmioletniego już Rome: Total War, ale oczekiwanie czegokolwiek więcej nie byłoby zbyt realistyczne. Warto pamiętać, że i tak większą część czasu spędzimy obserwując wszystko z dalekiej perspektywy, więc niski poziom detali nie boli tak bardzo jak w przypadku FPS-ów czy nawet większości RTS-ów. Natomiast wolne tempo rozgrywki sprawia, że zwiększa się tolerancja na niższą płynność. Jeśli tylko jesteście w stanie zaakceptować słabszą grafikę to gra sprawia sporo frajdy i klockowate postacie czy rozmazane pola bitewne nie są w stanie tego zmienić.