autor: Marcin Jaskólski
Symulatory okrętów podwodnych - Część III
W trzeciej części kontynuujemy naszą "wędrówkę" po symulatorach okrętów podwodnych. Tym razem słów kilka o starszych już tytułach na komputery PC.
Symulatory w erze supremacji PC
Zanim komputery PC przekształciły się w multimedialne monstra wyposażone w mnóstwo cytrynowa siła gigaherców i gigabajtów musiały przejść długą i ciernistą drogę. O ich sukcesie z pewnością zadecydowała ich otwarta architektura, oraz, co tu wiele ukrywać, znakomita polityka marketingowa firmy (tfu, tfu) Microsoft. W momencie gdy stosowane w nich rozwiązania techniczne zaczęły górować nad multimedialnymi maszynkami jak Amiga, czy Atari ST walka o rynek była już w zasadzie przesądzona. Rynek gier zareagował prawidłowo, przestawiając produkcję z komputerów skazanych na zagładę na pecety, które dawały im o wiele większe możliwości w tworzeniu produkcji, nie mówiąc o wciąż rosnącym rynku zbytu. To właśnie na tej platformie dokonała się prawdziwa rewolucja w dziedzinie symulatorów podwodnych. Dopiero wyzwolona moc pecetów pozwoliła na pchnięcie symulatorów podwodnych w stronę realizmu niespotykanej dotąd jakości. W tym okresie pojawiło się wiele tytułów wartych wzmianki, ale siłą rzeczy nie mogę opisać ich wszystkich, proszę się więc nie bulwersować, że skupię się jedynie na wybranych tytułach.
Przełom nastąpił dopiero w roku pańskim 1994, za sprawą tytułu o nazwie Aces of The Deep firmy Sierra On-Line, w którym to mogłeś wcielić się kapitana niemieckiego U-boota. Głównym przełomem w grafice, stało się wprowadzenie teksturowania trójwymiarowych obiektów, wraz z dodaniem takich efektów jak ogień i dym. Reszta grafiki prezentowała się równie znakomicie, co pozwoliło przyciągnąć przed ekrany monitorów ludzi dotąd niezainteresowanych podobnymi produkcjami. Kampanie w grze mogłeś rozpocząć w różnym czasie II wojny światowej, a nic nie stało na przeszkodzie, aby zmagać się z aliantami przez cały jej czas.
W tym samym roku mieliśmy także okazję zapoznać się z produkcją Electronic Arts o nazwie SSN-21 Seawolf . Powstała ona w czasach, gdy o okrętach klasy Seawolf wiedziano niewiele, bądź zgoła nic, więc jest to symulacja łodzi o parametrach powstałych li tylko w wyobraźni autorów. Gra będąca sequelem 688 Attack Sub pozwalała nam na rozegranie w dowolnym porządku 33 misji, połączonych w jedną kompanię. Gracz spędzał lwią część czasu ślęcząc nad sonarem i mapą, co dość szybko nużyło. Była to dość solidna symulacja, jednak nie wybijająca się niczym szczególnym.
W roku 1995 postanowiono odświeżyć znakomitą grę Aces of The Deep , wydając jej wersję pod Windows. Był to prawdziwy strzał w dziesiątkę. Tak powstała Command: Aces of The Deep , która korzystała z dobrodziejstw pojemności dysków CD-ROM, dzięki czemu oferowała jeszcze lepszą grafikę i wiele dodatków (renderowane modele wszystkich jednostek, historię U-Botów, wywiady i liczne zdjęcia). Poprawiono także oprawę dźwiękową i uzupełniono dostępne okręty podwodne o model U-Boota XXI. Dzięki wykorzystaniu modułu rozpoznawania mowy firmy IBM, wprowadzono możliwość wydawania komend głosem, co jeszcze bardziej podniosło atrakcyjność rozgrywki. Pomimo upływu lat, fani gatunku wciąż wspominają ten tytuł z łezką w oku, który przez wiele lat uważany był za bezkonkurencyjny na swoim poletku.
W 1996 roku, znany pisarz Tom Clancy, który zdobył sławę głównie dzięki swym opowieściom z gatunku political-thriller postanowił firmować własnym nazwiskiem kolejny symulator łodzi podwodnych. Tom Clancy SSN pozwalał nam zasiąść za sterami okrętu podwodnego klasy Los Angeles (688i) i brać udział w fikcyjnym konflikcie z Chinami. W grze znajduje się wiele wstawek video, gdzie telewizyjne wiadomości „z frontu” podgrzewają atmosferę oraz budują klimat rozgrywki. Jak można było się spodziewać po takiej „fikcji politycznej”, symulacja była tu bardzo uproszczona. Podczas gry mogliśmy oglądać nasz okręt podwodny z perspektywy trzeciej osoby, wszelkie czynności uproszczono tu do minimum. Jest to tytuł pretendujący do miana symulacji, ale do realizmu naprawdę mu daleko. Jest to bardziej gra dla tych, którzy chcieliby wkroczyć na poletko symulatorów, ale na razie odstraszają ich grube instrukcje obsługi i stopień skomplikowania tych produkcji. Tom Clancy SSN to ewidentnie tytuł dla amatorów.
W tym samym roku, dzięki firmie Sierra On-Line światło dzienne ujrzała o wiele dojrzalsza, choć nie wiedzieć czemu, mało znana produkcja o nazwie Fast Attack: High Tech Submarine Warfare . Tym razem był to symulator pełną gębą, w którym mogliśmy działać na wodach Morza Japońskiego, Śródziemnego i w rejonach Zatoki Perskiej. Tak dalece posunięto się w stronę realizmu, iż uniemożliwiono nawet korzystanie z opcji zapisu po rozpoczęciu misji. Z drugiej jednak strony ograniczono czas trwania misji do dwóch godzin, co nie wszystkim przypadło do gustu. Być może na karb jej małej popularności należy złożyć jej wysoką awaryjność, którą to wyeliminował bardzo późno wypuszczony patch.
Na zakończenie tego pamiętnego roku, firma Strategic Simulations wyskoczyła z prawdziwym hitem. Silent Hunter okazał się prawdziwie godnym następcą legendarnego Silent Service i z miejsca podbił serca wszystkich miłośników podwodnej symulacji. Ponownie powrócono do najbardziej popularnego tematu II wojny światowej. Jako dowódca okrętu podwodnego w służbie U.S. Navy miałeś możliwość uczestniczenia zarówno w historycznych misjach jak i hipotetycznych bitwach. Nie mogło zabraknąć także kampanii którą rozgrywaliśmy w trybie kariery, co pozwalało mocniej związać się z postacią naszego kapitana (ordery, pochwały, konkurencja z osiągnięciami innych dowódców itp.) oraz załogi (która zyskiwała doświadczenie). W zależności od czasu w którym rozgrywaliśmy misję, nasz okręt był wyposażony w różne zdobycze techniki. Do dyspozycji dostaliśmy dziewięć stref patrolowych, od Morza Japońskiego, aż po Wyspy Salomona. Dzięki grafice SVGA gra prezentowała się efektownie także ze strony wizualnej. Losowy generator misji pozwalał cieszyć się tą pozycją przez naprawdę długi czas. Do gry powstały w sumie trzy oficjalne dodatki, które umieszczono razem z podstawową wersją w wydaniu Silent Hunter: Commander’s Edition .
Rok 1997 przyniósł grę o tytule Jane’s Combat Simulations: 688(I) Hunter/Killer firmy Electronic Arts opracowaną przez Sonalyst – firmę, która tworzyła symulatory dla US NAVY. Umożliwiała ona operowanie na 12 rodzajach okrętów podwodnych i żeglować po całym globie. Początkujący mogą spróbować swoich sił w misjach treningowych, a następnie wyruszyć na pełne wody by wykonywać pojedyncze misje, bądź rozpocząć główną kampanię. Miłośnicy rozgrywek multiplayer także znaleźli tu coś dla siebie i mogli zmierzyć się z innymi dowódcami poprzez Internet, sieć lub modem. Była to pozycja starająca maksymalnie zbliżyć się do rzeczywistości - głębokość oceaniczna oraz gęstość wody w lokacjach była zgodna z danymi otrzymanymi z satelity. Jednym z niewielu minusów gry, był trójwymiarowy podgląd jednostek, gdzie grafika była średniej jakości. Ponad 280 stronicowa instrukcja uzupełniała obraz tej znakomitej pozycji.
XXI wiek, a konkretnie rok 2001 przyniósł nam godnego następcę 688(I) Hunter/Killer , o nazwie Sub Command . Firma Sonalyst dokładnie wysłuchała uwag fanów dotyczących poprzedniej pozycji i wprowadziła do rozgrywki szereg ulepszeń. Dzięki temu symulatorowi mogliśmy sprawdzić się jako dowódcy amerykańskich okrętów klasy Seawolf i 688(I) oraz rosyjskich Akula i Akula II. Gra umożliwiała nam rozpoczęcie kompanii zarówno po stronie Wielkiego Brata, jak i Rosjan. Pamiętano nawet o tym, że w jednym przypadku operujemy na głębokości mierzonej w stopach, a w drugim - w metrach. Symulator dawał nam pełną kontrolę nad nawigacją, prowadzeniem ognia (możliwość wystrzeliwania pocisków Tomahawk), sterowaniem okrętem, systemem TMA (Target Motion Analysis), radarem, radiem, peryskopem. Sama instrukcja do Sub Command składała się z 232 stron, co czyniło ją pozycją nie dla każdego i raczej dla pasjonatów tematu. W grze można było napotkać ponad 250 najróżniejszych jednostek, co mówi co nieco o rozmachu z jaką ją przygotowano. Znakomity edytor misji przedłużał nam zabawę niemal w nieskończoność. O tytule pozytywnie wypowiadali się ludzie, którzy służyli na okrętach podwodnych w okresie zimnej wojny.
Sub Command 2001
W 2001 roku nadszedł też długo oczekiwany, następca kultowej już w symulatorów pozycji, czyli Silent Hunter II . Jako ciekawostkę można podać fakt, że w pracach nad grą uczestniczył były dowódca niemieckich okrętów podwodnych Erich Topp. Gra po swojej premierze wzbudziła szereg kontrowersji wśród miłośników tego gatunku gier. Z jednej strony, po prawie sześciu latach od pierwszych zapowiedzi, zaistniała możliwość ponownego wcielenia się, tym razem w dowódcę niemieckich okrętów podwodnych. Do plusów zaliczyć należy również późniejszą możliwość współpracy z innym tytułem firmy Ultimation Inc., czyli Destroyer Command . Z drugiej jednak strony mimo wszystko Silent Hunter II był niestety produktem niedopracowanym, zarówno od strony graficznej (max rozdzielczość wynosiła... 800x600), jak i technologicznej (część z Was zapewne pamięta częste zawieszanie się gry, a także mocno niedopracowaną sztuczną inteligencję). Na dobrą sprawę tylko dzięki dużemu zaangażowaniu fanów, którzy stworzyli niejeden interesujący mod (wystarczy wspomnieć o projekcie Pacific Aces , który całkowicie zmieniał zarówno stronę konfliktu jak i miejsce rozgrywki) miłośnicy gatunku mieli możliwość „przeczekania” do pojawienia się prawdziwej perełki, czyli trzeciej odsłony Silent Hunter .
Ale na jej temat, jak również na temat pozostałych, współczesnych tytułów więcej informacji znajdziecie w jutrzejszej, czwartej i ostatniej części mojego cyklu.
Linki do wcześniejszych części:
Symulatory okrętów podwodnych - Część I
Symulatory okrętów podwodnych - Część II