Star Wars Battlefront 2 - mikrotransakcje usunięto po interwencji Disneya
Jak donosi serwis VG247, wzbudzone przez system mikrotransakcji kontrowersje wokół gry Star Wars Battlefront 2 na tyle zaniepokoiły firmę Disney, posiadającą prawa do marki Gwiezdne wojny, że ta postanowiła zainterweniować.
Firma Electronic Arts wycofała się chwilowo z mikropłatności w Star Wars Battlefront 2, ale bardzo prawdopodobne, że zrobiła to nie z własnej woli. Po fali krytyki wobec „Elektroników” wydawca uległ, przeprosił fanów i usunął na nieokreślony czas możliwość kupowania kryształów w grze za prawdziwe pieniądze. Wygląda jednak na to, że takiego posunięcia nie spowodowało wcale głośne oburzenie graczy, a raczej interwencja korporacji Disney, posiadającej prawa do marki Gwiezdne wojny.
- Recenzja gry Star Wars Battlefront 2 (w przygotowaniu) – blasterem w stopę?
- Kompendium wiedzy o grze Star Wars Battlefront 2
Nie tylko Disney jest zaniepokojony praktykami Electronic Arts w Star Wars Battlefront 2. Gra trafiła także pod lupę Belgijskiej Komisji ds. Gier, która zbada, czy nie nosi ona znamion hazardu. W produkcji pojawiają się bowiem skrzynki o losowej zawartości, które można kupować za prawdziwe pieniądze. W najgorszym wypadku produkcji grozi usunięcie z tamtejszego rynku, choć zdecydowanie bardziej prawdopodobne jest, że afera skończy się co najwyżej karą finansową. Więcej na temat całej sprawy przeczytacie tutaj.
Jak donosi serwis VG247, firmę zaniepokoiła fala negatywnych komentarzy wobec gry, jaka od dłuższego czasu przetaczała się przez internet. Osoby zarządzające korporacją, w tym jej prezes Robert Iger, najwidoczniej obawiały się, że zła prasa wobec Star Wars Battlefront 2 może przelać się także na inne produkty spod znaku Gwiezdnych wojen. W związku z tym jeszcze przed premierą Jimmy Pitaro, który odpowiada w Disneyu za dział produktów konsumenckich oraz interaktywnych mediów, zadzwonił do szefa Electronic Arts Andrew Wilsona, naciskając na chwilowe usunięcie mikrotransakcji. „Elektronicy” ugięli się pod presją największego na świecie medialnego konglomeratu, jednak nie ma raczej wątpliwości, że opcja kupowania zawartości w grze za prawdziwe pieniądze prędzej czy później wróci. Nie umniejsza to oczywiście roli, jaką w całym zamieszaniu odegrali gracze, ale jeśli cała historia jest prawdziwa, to może sugerować, że bez ingerencji Disneya EA nie wycofałoby się z budzących ogromne kontrowersje elementów.
Star Wars Battlefront 2 zadebiutował w ubiegły piątek, jednak atmosfera skandalu przyćmiła jakość samej gry. A choć trudno sobie wyobrazić, by tytuł nie sprzedawał się co najmniej bardzo dobrze (to w końcu Gwiezdne wojny!), Electronic Arts sporo straciło na całym zamieszaniu. Po takiej aferze gracze raczej nieprędko znowu zaufają wydawcy – a pamiętajmy, że EA już wcześniej nie miało nieskazitelnej reputacji (firma w latach 2012-2013 zdobyła dwukrotnie tytuł „Najgorszej firmy w Ameryce”). Kontrowersje odbijają się także na finansach spółki – od końca października cena jej akcji spadła z niemal 120 do 108 dolarów. Sama gra bije zaś niechlubne rekordy, bo choć zbiera przyzwoite recenzje od dziennikarzy, gracze w serwisie Metacritic wystawili jej szokująco niską średnią ocenę: poniżej 1/10 na wszystkich platformach. W ostatecznym rozrachunku najbardziej będą się liczyć wyniki sprzedaży – zobaczymy, czy przyniosą one „Elektronikom” zimny prysznic, czy też dadzą kolejne podstawy do dalszego traktowania gier wideo jako „usługi z możliwością nieograniczonej monetyzacji”.