Newsroom Wiadomości Najciekawsze Komiksy Tematy RSS
Wiadomość opinie 10 listopada 2022, 16:28

Sorry, ArcaniA to jedyny Gothic 4, na jakiego możemy liczyć

ArcaniA sromotnie zawiodła oczekiwania fanów Gothica i okazała się dla tej znakomitej serii niechcianą kulą u nogi. Obawiam się jednak, że jest to jedyny Gothic 4, na jakiego możemy liczyć – nawet jeśli remake „jedynki” odniesie sukces.

Źródło fot. JoWooD Entertainment
i

Po wielu latach posuchy, wypełnionych plotkami i mniej lub bardziej udanymi grami zespołu Piranha Bytes, fani Gothica wreszcie się doczekali – studio Alkimia Interactive tworzy remake „jedynki”, który ma szansę na nowo rozbudzić uwielbienie dla tej kultowej serii. Kai Rosenkranz – kompozytor muzyki zarówno do oryginalnej, jak i odświeżonej wersji gry – nakreślił obraz produkcji przemyślanej, wiernej pierwowzorowi tam, gdzie to konieczne, a jednocześnie wprowadzającej delikatne zmiany – niezbędne, biorąc pod uwagę obecne realia branży oraz chaos, w jakim powstawała pierwsza przygoda Bezimiennego.

Chciałbym odczuwać choć ułamek entuzjazmu Niemca, który udzielił się również dużej części społeczności. Wolę jednak dmuchać na zimne, bo przedstawiona przez niego wizja wydaje się nazbyt idealna, by rzeczywiście mogła się ziścić.

Nie przeczę, że Gothic się zestarzał – głównie graficznie i gameplayowo (złośliwi powiedzą, że nigdy nie błyszczał w żadnym z tych aspektów, ale to temat na osobny artykuł) – jednak to nie znaczy, iż potrzebujemy byle remake’u. Dobrego remake’u – jak najbardziej. Pierwszego lepszego, będącego zwykłym „skokiem na kasę”, powodowanym nostalgią graczy? Zdecydowanie nie. Wystarczy, że otrzymaliśmy powstałą w duchu łatwego zysku „kontynuację” serii, jak początkowo nazywano twór, znany dziś po prostu jako ArcaniA.

Arcania: A Tale Gothic Never Needed

Sorry, ArcaniA to jedyny Gothic 4, na jakiego możemy liczyć - ilustracja #1
Znane twarze i nazwy nie wystarczyły, by ArcaniA osiągnęła sukces. fot. Arcania, JoWood Entertainment, 2010

Odpowiedzialne zań studio Spellbound również zapewniało społeczność, iż wie, co stanowiło o sile dzieł „Piranii”; że zdaje sobie sprawę, dlaczego obrosły one tak dużym kultem (głównie w Polsce i kilku krajach ościennych, ale jednak). Ba, deweloper ten obiecywał także kierować się sugestiami fanów, lecz jego deklaracje szybko – bo jeszcze przed premierą Arcanii – okazały się czcze i bez pokrycia.

No właśnie – ArcaniA. Nie Gothic 4, jak na początku zapowiedziano tę grę, ani nie Arcania: A Gothic Tale, pod którym to tytułem funkcjonowała ona przez długi czas. O jego skróceniu do pierwszego członu ostatecznie zdecydowano po latach, w wyniku zmiany właściciela praw do marki Gothic, lecz – mimo szumnego ujawnienia produkcji z czwórką w nazwie – twórcy na długo przed premierą zaczęli odcinać się od pierwotnej nazwy. Czy już wtedy zdawali sobie sprawę, że fani Gothica wzgardzą ich „dziełem”?

Być może – choć warto pamiętać, że studio Spellbound oraz wydawca gry, firma JoWooD, w dużej mierze celowały w rynek amerykański i nowych odbiorców. Pozbycie się czwórki z nazwy produkcji mogło więc nieść za sobą potencjalne korzyści marketingowe. Zarazem okazało się swoistym omenem – gry co najwyżej przeciętnej tudzież poprawnej, niemającej wiele wspólnego ani z cyklem Gothic, ani z gatunkiem RPG w ogóle.

Muszę Was jednak zmartwić. ArcaniA to prawdopodobnie jedyny „Gothic 4”, jakiego kiedykolwiek dostaliśmy czy dostaniemy.

Stracona szansa

Dlaczego tak uważam? Załóżmy na chwilę, że Gothic Remake rzeczywiście odnosi sukces (czego życzę i Wam, i sobie, i jego twórcom). Ba, popuśćmy wodze fantazji jeszcze bardziej – marka Gothic staje się popularna jak nigdy dotąd. Oczywistym owocem takiego scenariusza byłby sequel, a jakże – ale sequel remake’u, a nie „trójki”, z którą wielu potencjalnych nowych graczy z pewnością nigdy nie miało wcześniej do czynienia.

Sorry, ArcaniA to jedyny Gothic 4, na jakiego możemy liczyć - ilustracja #2
Gothica 3 zgubiła ambicja twórców i niecierpliwość wydawcy – na szczęście fani przyszli grze z pomocą. fot. Gothic 3, JoWood Entertainment, 2006

Studio Alkimia Interactive zabrałoby się więc za gruntowne odświeżenie „dwójki” – mniemam, że od razu z dodatkiem Noc Kruka, by niejako przy okazji uczynić całą opowieść jeszcze bardziej spójną niż w oryginale. Później, zakładając dalsze sukcesy, deweloper ewentualnie wziąłby się za Gothica 3. Nastałby co najmniej rok 2030, jeśli nie 2035. Przy całej sympatii, jaką żywię do serii Gothic, nie sądzę, by ktoś jeszcze wówczas oczekiwał remake’u gry sprzed blisko trzech dekad – a tym bardziej jej oficjalnej kontynuacji.

Próbując „ugryźć” temat z nieco innej strony, można zadać pytanie: czy w ogóle potrzebujemy jakiegokolwiek sequela Gothica 3? Z wielu względów nie była to idealna produkcja w dniu premiery, ale pojawiające się w kolejnych latach fanowskie aktualizacje ulepszyły ją do poziomu więcej niż zadowalającego. Dzięki nim dziś jest to gra bardzo dobra, choć w wielu aspektach odstaje od swoich poprzedniczek. Co jednak najważniejsze, oferuje fanom swobodę w sposobie zakończenia historii Bezimiennego. Swobodę, którą odebrały im ArcaniA oraz dodatek Zmierzch bogów do „trójki”. Abstrahując od nijakiej fabuły obu tych tytułów, uważam, że „Piranie” dobrze zrobiły, oddając w ręce fanów decyzję co do losu ich ulubionego bohatera.

Cichy kandydat do miana Gothica 4

A może jednak nie? A przynajmniej nie do końca? Po tym, jak zespół Piranha Bytes rozstał się z serią Gothic, jego pierwszą grą był wydany w 2009 roku Risen. Choć rzeczona produkcja zapoczątkowała nową trylogię niemieckiego dewelopera, bliżej jej właśnie do Gothica niż któregokolwiek ze swoich sequeli. Pokuszę się wręcz o stwierdzenie, że pierwszego Risena nieoficjalnie można określić mianem „Gothica 4” studia Piranha Bytes – i to stojącego co najmniej dwie półki wyżej niż ta, na której uplasowała się przeciętna ArcaniA.

Sorry, ArcaniA to jedyny Gothic 4, na jakiego możemy liczyć - ilustracja #3
Jeden rzut oka wystarcza, by móc stwierdzić, że to Gothic 4... to znaczy Risen. fot. Risen, Deep Silver, 2009

Nić łączącą Gothica 3 i Risena dostrzegam przede wszystkim w warstwie fabularnej obu gier. Co bardziej zagorzali entuzjaści omawianej teorii dopatrywali się podobieństw także w kształtach wyspy Khorinis (Gothic II) i Farangi (Risen). Niestety, zapominali przy tym, że tę pierwszą należy najpierw poszerzyć o tereny Górniczej Doliny oraz Jarkendaru, co w konsekwencji uniemożliwia jakiekolwiek sensowne analogie.

Za to fabułę Risena da się nagiąć – i wcale nie trzeba robić tego mocno – tak, by pasowała do jednego z zakończeń Gothica III, mianowicie tego, w którym Bezimienny i Xardas odchodzą do nieznanych krain, wcześniej pozbywając się ze świata bogów, czyli Innosa, Adanosa i Beliara. Tymczasem przygodę w Risenie zaczynamy wiele lat po tym, jak bogowie zostali wygnani. Ich brak poskutkował natomiast przebudzeniem się tytanów – uśpionych niegdyś właśnie przez owe wyższe byty – z którymi gracz mierzy się w kolejnych odsłonach serii.

Przypadek? Nie sądzę.

Elementów łączących serię Gothic i pierwszego Risena jest oczywiście więcej – będący wybrańcem bogów bezimienny bohater, istnienie dość podobnej magii etc. – ale dla mnie najbardziej zastanawiające zawsze było to, że studio Piranha Bytes poprowadziło fabułę swojej pierwszej gry po Gothicu 3 tak, aby całkiem dobrze do niego pasowała. Ma się wrażenie, iż deweloper chciał przez to powiedzieć: „Praw do marki wprawdzie już nie mamy, ale to nie znaczy, że nie możemy stworzyć Gothica 4. Oto on – nazywa się Risen.

Gothic 4 po raz... ostatni?

Sorry, ArcaniA to jedyny Gothic 4, na jakiego możemy liczyć - ilustracja #4
Grając w Arcanię, przez większość czasu byłem równie znudzony jak Bezimienny – ten na tronie, oczywiście. fot. Arcania, JoWood Entertainment, 2010

Część z Was z pewnością uzna tę teorię za nieco zbyt naciąganą. Cóż, być może macie rację. Ja jednak lubię postrzegać Risena jako Gothica 4 z prawdziwego zdarzenia – takiego, w którym czuć ducha gier „Piranii” i który nie jest niezbyt wymagającym, do bólu liniowym, przeciętnym slasherem, jakim okazała się ArcaniA. Tę ostatnią najchętniej wymazałbym z pamięci, ale z różnych względów nie potrafię. Bo choć jest to słaba gra, występują w niej postacie, których losy śledzę od ponad dwudziestu lat. Trudno przejść obok tego faktu obojętnie, jednak...

...nie spodziewam się zagrać w pełnoprawnego Gothica 4. Co oznacza, iż ta nieszczęsna ArcaniA – przez hardcore’owych fanów serii nieuznawana za jej część – stanowi ostateczne zwieńczenie przygód Bezimiennego. I choć niewykluczone, że nigdy nie otrzymamy innego, należy się zastanowić, czy jest to wystarczający powód, by się z Arcanią przeprosić? By spróbować ją polubić? Cóż, moją opinię już znacie.

OD AUTORA

Wszystkie gry „Piranii” ukończyłem co najmniej raz i uważam się za fana dzieł niemieckiego dewelopera. Największy sentyment mam oczywiście do serii Gothic, choć sporą estymą darzę również pierwszego Risena i oba Elexy. O ile do wszystkich z nich co jakiś czas wracam – choćby po to, żeby pograć kilka godzin – o tyle ArcaniA zagościła na moim komputerze tylko raz (podobnie Zmierzch bogów oraz Upadek Setarrif) i raczej nie doczeka się ponownego zaproszenia. Innymi słowy, dla mnie Gothic skończył się na „trójce” – i chyba wolę, żeby tak pozostało. Niemniej trzymam kciuki za studio Alkimia Interactive, choć nie do końca wierzę, iż barceloński deweloper dostarczy produkcję tak idealną, jak stara się to malować Kai Rosenkranz.

Hubert Śledziewski

Hubert Śledziewski

Zawodowo pisze od 2016 roku. Z GRYOnline.pl związał się pięć lat później – choć zna serwis, odkąd ma dostęp do Internetu – by połączyć zamiłowanie do słowa i gier. Zajmuje się głównie newsami i publicystyką. Z wykształcenia socjolog, z pasji gracz. Przygodę z gamingiem rozpoczął w wieku czterech lat – od Pegasusa. Obecnie preferuje PC i wymagające RPG-i, lecz nie stroni ani od konsol, ani od innych gatunków. Kiedy nie gra i nie pisze, najchętniej czyta, ogląda seriale (rzadziej filmy) i mecze Premier League, słucha ciężkiej muzyki, a także spaceruje z psem. Niemal bezkrytycznie kocha twórczość Stephena Kinga. Nie porzuca planów pójścia w jego ślady. Pierwsze „dokonania literackie” trzyma jednak zamknięte głęboko w szufladzie.

więcej