autor: Maciej Żulpo
Rockstar wyjaśnia powody ograniczenia wsparcia dla modów w GTA V
„Open IV pozwala na tworzenie modyfikacji, które negatywnie oddziałują na przyjemność płynącą z rozgrywki w GTA Online” – brzmi fragment oficjalnego oświadczenia Rockstar Games. Studio broni w ten sposób decyzji Take-Two Interactive dotyczącej „delegalizacji” popularnego narzędzia modderskiego – Open IV. Postanowienie zbiera już pierwsze żniwa.
Z modyfikacjami w GTA V – zarówno w multiplayerze, jak i w rozgrywce dla pojedynczego gracza – możecie się oficjalnie pożegnać. Deweloper gry – firma Rockstar Games – potwierdziła w nadesłanym PC Gamerowi oświadczeniu, że uważa Open IV za narzędzie służące do psucia zabawy płynącej z rozgrywki. Choć oficjalnie przedstawiciele Rockstara nie są przeciwni modyfikacjom do trybu singleplayer, ich zdaniem stosowanie Open IV – popularnego narzędzia modderskiego znanego od czasów GTA IV – ma niszczący wpływ przede wszystkim na zabawę w GTA Online. W oświadczeniu czytamy:
Open IV pozwala na tworzenie modyfikacji, które negatywnie oddziałują na przyjemność płynącą z rozgrywki w GTA Online, przez co cierpią wszyscy gracze. Wspieramy kreatywność naszych fanów, ale ich twórczość nie powinna zmieniać jakości doświadczenia, którą chcą cieszyć się inni.
Rockstar potwierdził tym samym stanowisko Take-Two w sprawie modderów. Twórcy Open IV tydzień temu otrzymali od wydawcy list, w którym zakazano im dalszego rozwoju projektu i nakazano zawieszenie działalności. Choć początkowo trudno było im w wiadomość uwierzyć (głównie ze względu na obecność w nim rażących błędów gramatycznych), modderzy złożyli broń – zakończyli rozwój projektu i zlikwidowali linki pozwalające pobrać oprogramowanie.
Życie moddera jest skomplikowane
Decyzja Take-Two zebrała już pierwsze żniwa w modderskim półświatku. Jej ofiarą padł mod typu „total conversion”, który miał wykorzystać silnik GTA V, by odświeżyć znane z GTA IV Liberty City. Nad modyfikacją pracowali ludzie odpowiedzialni za stworzenie Open IV. Wziąwszy pod uwagę zamieszanie towarzyszące „delegalizacji” ich oprogramowania, postanowili zawiesić prace nad ambitną konwersją – i anulowali cały projekt.
Liberty City nie jest zresztą pierwszym światem, który włodarze z Take-Two skazali na „wieczną starość”. W kwietniu podobny los spotkał mapę Red Dead Redemption. Pełni zapału modderzy również podjęli się wówczas odświeżenia miejsca akcji „GTA na Dzikim Zachodzie” poprzez wykorzystanie silnika GTA V, a kiedy poczynili postępy na tyle duże, by pochwalić się nimi w zwiastunie, Take-Two zażądało porzucenia dalszych prac pod groźbą wytoczenia procesu sądowego. W ten sposób prysły nadzieje pecetowców na otrzymanie choćby namiastki swojego RDR.
Take-Two zmienia nastawienie do modderów, a gracze – do gier Rockstara. Ostatnie wydarzenia poskutkowały istnym zalewem negatywnych recenzji dotyczących GTA V na Steamie. Okrzyki niezadowolenia słychać też na Reddicie i forach poświęconych produkcji. Choć trudno oczekiwać, by wydawca odniósł z tego powodu znaczące straty finansowe, ucierpieć może jego wizerunek. Niebawem zapewne przekonamy się, czy to wystarczy, by firma podjęła z modderami dialog.
Nie wiadomo, jaka przyszłość czeka pozostałych modderów. Open IV wciąż można wykorzystywać i pobierać z alternatywnych źródeł. Osoby modyfikujące którykolwiek z trybów GTA V muszą się jednak liczyć ze zwiększonym prawdopodobieństwem otrzymania bana. Z kolei Rockstar najprawdopodobniej kontynuuje wyjaśnianie całej sprawy – PC Gamer szykuje już listę kolejnych pytań dla dewelopera. Jeśli portal otrzyma odpowiedź, modderzy powinni dowiedzieć się, na czym stoją.