Recenzje Ni no Kuni II: Revenant Kingdom - sporo nowego, wiele dobrego
W sieci zaczęły się pojawiać recenzje Ni no Kuni II: Revenant Kingdom - kontynuacji japońskiego RPG od studia Level 5. Dotychczasowe teksty nie pozostawiają wątpliwości, że twórcy dostarczyli świetną produkcję, aczkolwiek nieco odmienną od poprzedniczki.
Fani japońskich RPG musieli długo czekać na Ni no Kuni II: Revenant Kingdom – kontynuację gry z 2013 roku od studia Level 5, twórców takich serii, jak Dark Cloud, Yo-Kai Watch czy Professor Layton. Pierwotnie tytuł miał ukazać się jeszcze w zeszłym roku, ale premierę przesuwano dwukrotnie. Na szczęście miesiąc temu otrzymaliśmy informację o ukończeniu produkcji, a tym samym ostatecznym potwierdzeniu debiutu drugiego Ni No Kuni 23 marca na PC oraz PlayStation 4. Zanim jednak wrócimy do fantastycznego świata stworzonego przez japońskiego dewelopera, możemy zapoznać się z recenzjami Ni no Kuni II: Revenant Kingdom, coraz liczniej pojawiającymi się w sieci.
Wybrane recenzje gry:
- Attack of the Fanboy – 4,5/5
- IGN – 7,8/10
- Destructoid – 7,5/10
- Game Informer – 8/10
- GameSpot – 8/10
- Hardcore Gamer – 4,5/5
- COGconnected – 88/100
- Polygon – 9/10
- Gaming Trend – 95/100
- Games Radar – 9/10
- DualShockers – 10/10
- The Sixth Axis – 9/10
- Twinfinite – 5/5
Jak widać po ocenach, tytuł nie przynosi wstydu poprzedniczce, aczkolwiek mamy tu do czynienia z dość nietypową kontynuacją. Zamiast bowiem „tylko” rozwinąć podstawy wypracowane przez jedynkę, Level 5 nie tylko wprowadziło spore zmiany, lecz także dodało wiele nowych elementów, raczej niekojarzących się z jRPG. Szczególnie może dziwić moduł zarządzania własnym królestwem, rozwijanym w stylu znanym ze strategii ekonomicznych oraz przez wprowadzanie kolejnych mieszkańców (tych często rekrutujemy poprzez wykonywanie zadań). Są nawet starcia niewielkich armii, których nie sposób nie porównać do potyczek rodem ze strategii czasu rzeczywistego, aczkolwiek mocno uproszczonych. Dochodzą do tego fundamentalne zmiany w samej rozgrywce, takie jak rezygnacja z systemu chowańców (kojarzącego się z serią Pokemon) oraz tur na rzecz walki w czasie rzeczywistym.
Można by sądzić, że dodanie tylu nowości nie ma szans wypaść z korzyścią dla niszowej produkcji o – bądźmy szczerzy – nie najwyższym budżecie. Jednak zaledwie kilka tekstów wspomina o być może nadmiernych ambicjach twórców (vide Destructoid), a nawet ich autorzy mają wiele dobrego do powiedzenia na temat gry. Zdecydowana większość recenzentów nie może się nadziwić, jak Level 5 udało się wprowadzić tyle elementów w taki sposób, by każdy z nich miał swój urok, a razem tworzyły spójną całość. Walka jest prosta i intuicyjna, ale posiada ukrytą głębię; zarządzanie królestwem i potyczki a’la RTS potrafią wciągnąć na długo, a zadania są liczne i interesujące. Jednocześnie nie zapomniano o fabule – historia Evana i Rolanda zaczyna się z przytupem i zasadniczo nie ustępuje wydarzeniom przedstawionym w jedynce, choć nie zabrakło bardziej krytycznych tekstów, których autorzy czują lekki niedosyt (IGN, Destructoid). Wypada zaznaczyć, że choć dwójka rozgrywa się w tym samym świecie, to stanowi samodzielną opowieść, tak więc znajomość losów Oliviera i spółki nie jest niezbędna do zabawy.
Większych zastrzeżeń nie wzbudził angielski dubbing gry, choć część serwisów ma zastrzeżenia do głosów niektórych postaci (na przykład Evana). Niemniej jeśli ktoś preferuje grać z japońskimi dialogami, może je błyskawicznie ustawić w opcjach gry. Dobrze wypadła też muzyka, mimo zastrzeżeń recenzentów co do zbytniej powtarzalności pojedynczych utworów. Natomiast oprawa wizualna to jeden z mocniejszych elementów gry, jako że ponownie otrzymaliśmy kolorową grafikę niczym z filmów studia Ghibli.