autor: Fajek
Recenzja: Trainz
Któż z nas, facetów, będąc młodszym nie marzył o swojej własnej kolejce, która mógłby się bawić kiedykolwiek zechce? Niestety, nieliczni mieli to szczęście... jednak pozostałości po chłopięcych marzeniach mogą być w dużej mierze spełnione za sprawą gry Trainz.
Któż z nas, facetów, będąc młodszym nie marzył o swojej własnej kolejce, która mógłby się bawić kiedykolwiek zechce? Niestety, nieliczni mieli to szczęście... jednak pozostałości po chłopięcych marzeniach mogą być w dużej mierze spełnione za sprawą gry Trainz.
„Stosunkowo niedawno przyuważyłem w telewizji przyciągający wzrok program. (Sam z siebie nie używam telewizora od lat, zatem mogę w nim jedynie coś przyuważyć, właśnie...) Była to swego rodzaju składanka relacji z wypadków drogowych, nakręconych przeważnie z amatorskich lub policyjnych kamer. O ile ci drudzy zwykle dokumentowali śmierć albo początek kalectwa ściganych przez siebie ofiar (czyt.: przestępców), którzy nie mieliby powodu uciekać, gdyby ich nie goniono, :-) o tyle przygodnym amatorom nawijały się pod obiektyw wypadki znacznie bardziej różnorodne. Na jednym z tych filmów olbrzymi, 18-kołowy TIR zająknął się na przejeździe kolejowym. Rozpędzony, transkontynentalny pociąg, o rząd wielkości większy od samochodu, mimo usilnych prób wyhamowania, złamał ciężarówkę w pół i przepchnął o długość boiska, łamiąc za jej pomocą mijane drzewa i słupy. Nie zaistniało nawet niebezpieczeństwo wykolejenia się pociągu – ot, rozpędzony słoń potknął się o mrówkę.” – Shuck