Przez betę Diablo 4 wróciłem do Diablo 1. Staruszek mnie zaskoczył
Po zagraniu w betę Diablo 4 uznałem, że to idealny moment, aby cofnąć się w czasie. Ponownie odwiedziłem Tristram na skraju upadku i rosnące w siłę zło oraz grozę. Pierwsze Diablo ma już wiele lat na karku, ale nie żałuję, że do niego wróciłem.
Seria Diablo powoli, acz nieubłaganie, zbliża się do swoich 30. urodzin. Na przestrzeni lat znacznie się zmieniła, pojawia się więc pytanie, czy pierwsza część wciąż może być grywalna? W końcu Diablo 1 ukazało się w połowie lat 90., a gaming mocno rozwinął się w trakcie kolejnych dwóch dekad. Po przetestowaniu bety Diablo 4 pomyślałem, że warto byłoby sprawdzić, czy znów wciągnę się w rozgrywkę w dziadku action RPG na komputerach. Odpowiedź? Jeszcze jak!
Diablo 1 nadal ma w sobie to coś
Uruchamiając starszy tytuł po latach, zawsze ryzykujemy, że rzeczywistość zniszczy wspomnienia związane z daną grą. No i nie da się ukryć, iż pewne elementy Diablo mocno trącą myszką, ale na szczęście są mało znaczące. Po kilku godzinach bez ściemy stwierdzam, że naprawdę bardzo dobrze bawiłem się w podstawowej wersji gry. Taką właśnie chciałem wypróbować i choć na GOG-u jest sprzedawana w pakiecie z nieoficjalnym dodatkiem Hellfire, ja wolałem podstawkę, ponieważ to z nią wiążą się moje najcieplejsze wspomnienia.
Tym, co od razu rzuca się w oczy, jest atmosfera gry. Pomimo przestarzałej oprawy graficznej w mojej opinii to właśnie pierwsze Diablo stanowi najmroczniejszą odsłonę serii. I nie chodzi o to, że jego akcja przez większość czasu dzieje się w podziemiach, więc na ekranie panują egipskie ciemności. Muzyka, którą połączono z odpowiednimi dźwiękami otoczenia, sprawia, iż klimat horrorów mających miejsce pod katedrą w Tristram obecny jest tu przez cały czas.
Grając w Diablo 1, czułem się bardziej tak, jakbym zagłębiał się w świat dark fantasy połączony z horrorem, co moim zdaniem jest kompletnie nieobecne w Diablo 2 i kolejnych odsłonach cyklu. W nich ewidentnie brakuje tej grozy i gra na starcie również więcej nam wybacza, tymczasem w „jedynce” można o wiele łatwiej zginąć, a im schodzimy niżej, tym wcale nie robi się prościej. Nic dziwnego, że Diablo 1 osiągnęło na tyle duży sukces, iż opłacało się tworzyć kolejne produkcje powracające do Sanktuarium.
Drewniana rozgrywka, którą wciąż szanuję
Każdy, kto zacznie grać w Diablo 1, od razu zwróci uwagę na jedną istotną rzecz: nasza postać uwielbia spacery, i to dosłownie. Bieganie nie istnieje w pierwszej części – wojownik, łotrzyca lub czarownik poruszają się co najwyżej szybkim krokiem. Oprócz tego na początku gry dość słabo stoimy ze złotem i trzeba wybierać pomiędzy miksturami życia lub many a zwojami miejskiego portalu. Ja osobiście stawiałem na pierwszą opcję, co zmuszało mnie do spacerów na powierzchnię, dopóki mój czarownik szczęśliwie nie zdobył księgi pozwalającej nauczyć się zaklęcia teleportu – i stało się to dość wcześnie w grze.
Wybrałem czarownika, ponieważ uważam go za najlepszą postać. Gdy pierwszy raz grałem w Diablo 1, postawiłem na wojownika, ale im bliżej byłem ostatniego bossa, tym zdecydowanie coraz trudniej grało mi się tą klasą. Natomiast czarownik wyłącznie na początku ma jakieś problemy, natomiast wraz ze wzrostem puli punktów many i znajomością nowych zaklęć gra staje się coraz łatwiejsza. Zwłaszcza gdy zdobędziemy laskę z ładunkami zaklęcia „apocalypse”. W oryginalnym Diablo tylko tytułowy boss zna ten czar, a gracz może go rzucać wyłącznie dzięki zwojom lub wspomnianym laskom. Wtedy gra staje się prawdziwym spacerkiem i wszystko poza Diablo ginie „od strzała”.
W ten sposób loot w Diablo 1 zapewnia sporo frajdy, mimo że nie ma zbyt dużo rodzajów uzbrojenia: oprócz broni postać może nosić tylko zbroję, hełm, amulet i dwa pierścienie. Nie ma rękawic, paska i butów, ponieważ te elementy pojawiły się dopiero w Diablo 2. Jednocześnie gra ciągle trzyma w napięciu, bowiem nagle może się okazać, że wchodzimy do pokoju, a tam dwudziestu łuczników częstuje nas strzałami i albo giniemy, albo szybko się wycofujemy i kombinujemy, jak tu oczyścić dane pomieszczenie. A opłaca się zabijać wszystko na swojej drodze, ponieważ potwory się nie odradzają. Gdy zapiszemy stan gry i wrócimy do zabawy, zastaniemy świat takim, jakim go zostawiliśmy. Jest to jednak również wada, ponieważ może się okazać, że trafimy na prawdziwą ścianę w postaci grupy potworów z minibossem i przedarcie się przez nich będzie drogą przez mękę.
Diablo 1 jest warte swojej ceny
Obecnie oryginalne Diablo można kupić za maksymalnie 35 złotych na GOG-u – i zdecydowanie warto. Gra zestarzała się bardzo dobrze i może zabrzmi to dziwnie, ale okazała się dla mnie powiewem świeżości na tle bardziej współczesnych tytułów ARPG. Na dodatek Diablo 1 działa bez problemu na najnowszych systemach operacyjnych. Momentami produkcja ta jest bardziej wymagająca niż jej następca, i to nawet na normalnym poziomie trudności.
Zdziwiłem się, że po tych wszystkich latach wciąż tak samo dobrze, a może nawet trochę lepiej, bawiłem się przy pierwszej części Diablo. W mojej ocenie to wciąż jedna z najlepszych gier i uważam, że każdy fan tego cyklu lub ogólnie action RPG powinien się z nią zapoznać. Po prostu wypada.