Policja przejmująca konta i zmieniająca dane - niepokojące prawo w Australii
Australijski Senat przyjął projekt ustawy, która znacznie zwiększa uprawnienia policji w kontrolowaniu internetowych poczynań obywateli. Inwigilacja weszła na nowy poziom?
- Nowe prawo uchwalone w Australii nadaje szerokie uprawnienia policji w śledzeniu użytkowników Internetu i ingerowaniu w treści.
Projekt ustawy nadającej organom policyjnym nowe możliwości inwigilacji osób w Internecie został przyjęty przez australijski Senat. Teraz policja będzie posiadała znacznie szersze uprawnienia w zakresie pozyskiwania informacji, blokowania użytkowników serwisów i portali, moderowania oraz usuwania treści. Nowe prawo ma służyć przede wszystkim zwalczaniu przestępczości, lecz budzi obawy o wystąpienie nadużyć, ponieważ korzystanie z nowych przepisów ma się odbywać bez nakazu sądu.
W sierpniu zeszłego roku były już minister spraw wewnętrznych Peter Dutton zapewnił, że nowe zasady odczują „tylko i wyłącznie” terroryści, pedofile i handlarze narkotyków działający w sieci. Jednak niektórym takie słowa nie wystarczają – partia Zielonych i senator Rex Patrick byli przeciwko i wnosili poprawki (m.in. konieczność złożenia podpisu sędziego na nakazie). Te ostatnie jednak odrzucono i ustawa został przyjęta.
Prawnik z Centrum Praw Człowieka Kieran Pender twierdzi, że ustawa jest zbyt inwazyjna:
Biorąc pod uwagę, że uprawnienia te są bezprecedensowe i niezwykle inwazyjne, należało je ograniczyć do tego, co absolutnie konieczne i objąć solidnymi zabezpieczeniami.
W ustawie istnieją pewne bariery ochronne przewidziane dla prasy. Wobec dziennikarzy policja będzie miała ograniczone uprawnienia. Jednak Kieran jest zdania, że może to nie wystarczyć:
Chociaż ochrona dziennikarzy i informatorów jest mile widziana, podkreśla ona brak szerzej zakorzenionych zabezpieczeń wolności prasy i wolności słowa w Australii. Uchwalając szeroko zakrojone przepisy dotyczące inwigilacji i zachowania tajemnicy przy braku federalnych przepisów dotyczących praw człowieka, kolejne rządy stawiają sprawy w niewłaściwej kolejności.
To nie pierwszy raz, gdy jakiś rząd ingeruje w społeczność internetową w „szczytnym celu”. Wystarczy wspomnieć o sprawach ACTA z różnymi numerkami, przepisach uchwalanych przez Parlament Europejski, czy chociażby nowej polskiej instytucji – Centralnym Biurze Zwalczania Cyberprzestępczości. Czy nie ma innej drogi i za poprawę bezpieczeństwa w sieci zawsze musimy płacić prywatnością?