Newsroom Wiadomości Najciekawsze Komiksy Tematy RSS
Wiadomość opinie 29 stycznia 2023, 13:10

Polak w Call of Duty, dlaczego warto znać historię Wojciecha Bohatera

Cudze chwalicie, swego nie znacie! Zamiast wspominać ciągle kapitana Price’a i Ghosta, pamiętajmy, że Call of Duty zaserwowało kiedyś polską minikampanię i polskiego Bohatera! Takiego pisanego przez duże B!

Źródło fot. Activision Blizzard
i

Słysząc hasło „najlepsze postacie z serii Call of Duty”, większość z nas bez zastanowienia wymieni takie nazwiska (imiona, ksywki) jak kapitan Price, Soap, Mason, Woods czy Ghost. Nie ma w tym nic dziwnego, bo nie dość, że wystąpili oni w odsłonach cyklu robionych na wzór hollywoodzkich filmów, z mocnym naciskiem na fabułę, to jeszcze byli naprawdę charyzmatyczni, zapadający w pamięć i po prostu dobrze zdubbingowani. Ale z patriotycznego obowiązku nie powinniśmy zapominać o paru innych bohaterach, a zwłaszcza o jednym z nich.

Chodzi o bohatera dosłownie i w przenośni, bo jest nim Polak – kapral Wojciech Bohater – członek załogi czołgu Sherman Firefly (z ang. świetlik) 1. Dywizji Pancernej, składającej się z osób o równie swojsko brzmiących nazwiskach: majora Stana Jackowicza, szeregowego Marka Ulana, sierżanta Łukasza Kowalskiego i kaprala Joachima Rudinskiego. Grywalną postacią jest tu właśnie kapral Wojciech – stąd jego „podwójne bohaterstwo”, a wszyscy występują chyba w najmniej znanej w naszym kraju części CoD-aCall of Duty 3.

Polak w Call of Duty, dlaczego warto znać historię Wojciecha Bohatera - ilustracja #1
Gra nie informuje, jaką dywizją walczymy, ale od razu podpowiada narodowość żołnierzy.

Pięciu pancernych bez psa

Wybór Polaka jako jednego z protagonistów nie jest niczym zaskakującym. Był to okres, kiedy znakiem szczególnym Call of Duty było pokazywanie frontów drugiej wojny światowej oczami żołnierzy przeróżnych narodowości, i to w ramach jednej odsłony cyklu. Wcześniej mieliśmy okazję kierować Amerykanami, Brytyjczykami, Rosjanami, a w „trójce” doszedł do nich jeszcze Kanadyjczyk oraz właśnie Polak – w tzw. „polskiej minikampanii”. Obok Bohatera w przedstawianych wydarzeniach pojawiło się jeszcze parę innych znajomych nazwisk, jak Król, Górski, Walczak czy Olszewski. Mimo że Wojciechem można było zagrać tylko w dwóch misjach, obfitowały one w naprawdę dramatyczne sytuacje. Przedstawiały udział 1. Dywizji Pancernej gen. Maczka w inwazji na Normandię, a konkretnie jej rolę w sierpniowej operacji Tractable, mającej na celu okrążenie dwóch niemieckich armii w okolicach Falaise.

1. Dywizja Pancerna gen. Maczka

Formacja o nazwie 1. Dywizja Pancerna powstała w lutym 1942 roku na terenie Wielkiej Brytanii. Przez pewien czas zajmowała się osłoną wybrzeża Szkocji przed ewentualnym desantem. W lipcu 1944 została przerzucona do Normandii jako element składu 1 Armii Kanadyjskiej. Tam wsławiła się zaciekłą obroną wzgórz Mont Ormel i miasteczka Chambois. Tak o niej mówił później generał Montgomery: „Niemcy byli jakby w butelce, a polska dywizja była korkiem, którym ich w niej zamknęliśmy”. Później Polacy walczyli w Belgii i Holandii, aż do wkroczenia do Niemiec, gdzie m.in. wyzwolili obóz jeniecki dla kobiet i brali udział w ataku na bazę morską w mieście Wilhelmshaven, który ostatecznie przerwała wiadomość o kapitulacji Berlina.

Polaków poznaliśmy w siódmej misji w grze (The Black Baron), którą wykonywali 8 sierpnia 1944 roku we francuskiej wiosce Saint-Aignan-de-Cramesnil. W trakcie ofensywy pod Falaise przypuścili oni atak na siły pancerne wroga. Po zniszczeniu konwoju ciężarówek i paru czołgów po drodze ich głównym celem było tak naprawdę dopadnięcie Richtera znanego jako Czarny Baron – niezwykle skutecznego dowódcy niemieckiego czołgu Tiger II. Niczym jego „czerwony” odpowiednik z czasów wojny światowej miał on na koncie sporo zniszczonych alianckich maszyn. Finał obławy na Richtera okazał się udany i Polacy na końcu wiwatują na oderwanej wieżyczce niemieckiego tygrysa.

Polak w Call of Duty, dlaczego warto znać historię Wojciecha Bohatera - ilustracja #2

Czarny Baron istniał naprawdę

Postać Richtera w grze to nikt inny, tylko prawdziwy Czarny Baron z czasów drugiej wojny światowej, czyli Michael Wittmann. Był jednym z najskuteczniejszych czołgistów tego konfliktu, nawet jeśli jego sława była zapewne w jakimś stopniu trochę „podpompowana” przez wojenną propagandę. Przypisuje mu się zniszczenie 138 czołgów i 132 dział pancernych. Większość z tych sukcesów zaliczył podczas walk na froncie wschodnim, w czym zapewne pomogło bardzo słabe przeszkolenie radzieckich załóg oraz przewaga tygrysów nad T-34. Za jego największy wyczyn uznaje się akcję z 13 czerwca 1944 roku, kiedy w czasie bitwy o Villers-Bocage unieruchomił około 20 wrogich pojazdów w ciągu 15 minut.

Czarny Baron, tak jak w grze, zginął w trakcie bitwy pod Saint-Aignan-de-Cramesnil, tyle że w czołgu Tiger I i nie do końca jest jasne, kto wystrzelił śmiercionośny pocisk. Znowu, jak w grze, miał to być czołg Sherman Firefly, ale należący albo do brytyjskiej formacji 1st Northamptonshire, albo do 4 Kanadyjskiej Dywizji Pancernej. Historię Wittmanna przedstawiono w grach: Company of Heroes: Tales of Valor oraz Soldiers: Ludzie honoru.

Później Polaków spotykaliśmy w przedostatniej, trzynastej misji (The Mace), gdzie zmuszeni byli do obrony bazy na Mont Ormel zwanej też Hill 262. To właśnie wtedy doszło do dość dramatycznych wydarzeń. Nasza załoga straciła swojego „świetlika” i musiała dołączyć do oddziałów polskiej piechoty. Nierówna walka z niemieckimi czołgami zaczęła pochłaniać ofiary – wielu towarzyszy Wojciecha poniosło śmierć, zanim z odsieczą nie przybyli Kanadyjczycy. Bitwa o Mont Ormel to również historyczne wydarzenie, a nazwa misji nawiązuje do masywu dwóch wzgórz, który polscy żołnierze ochrzcili mianem „Maczuga”. Z oddziałami niemieckimi starły się tam głównie Polskie Siły Zbrojne pod dowództwem Stanisława Maczka i Zdzisława Szydłowskiego. Oblężeni Polacy odparli wszystkie ataki wroga aż do odsieczy Kanadyjczyków 21 sierpnia – bitwa trwała 3 dni. Obecnie jest tam muzeum i pomnik z tablicą: „Ku czci walczących i poległych na tym wzgórzu żołnierzy polskich”.

Polak w Call of Duty, dlaczego warto znać historię Wojciecha Bohatera - ilustracja #3
Jak to w dawnych Call of Duty – nie widzimy twarzy swojego bohatera (Bohatera) – to nasi kamraci widzą nas.

„The swina killed him!”

Gdyby gra powstawała dziś, a nie w 2006 roku, być może usłyszelibyśmy rozmowy pomiędzy żołnierzami w języku polskim z obowiązkowymi napisami po angielsku. Wtedy była to jednak angielszczyzna stylizowana na coś pomiędzy polskim i rosyjskim akcentem – w każdym razie bardzo wschodnioeuropejskim. Co jakiś czas polscy wojacy wtrącają też słowo „świnia”. To chyba zasługa jednego z aktorów podkładających głosy o swojskim nazwisku Gregory Wagrowski, który urodził się w Łodzi, ale na jego filmową karierę składają się przeróżne role w produkcjach zza oceanu. Na liście są tak znane tytuły, jak Gotowe na wszystko, Detektyw Monk, Ostry dyżur, J.A.G., Star Trek: Deep Space Nine i wiele innych. A oprócz dubbingu w Call of Duty 3 jest też podkładanie głosów postaciom polskich komandosów w serii SOCOM: U.S. Navy Seals.

O jeden port na PC za daleko

Postać polskiego żołnierza, walczącego w czasie drugiej wojny światowej wśród wielu aliantów innych nacji, w amerykańskim dziele popkultury może kojarzyć się z klasycznym filmem wojennym O jeden most za daleko. Tam mieliśmy epizod z generałem Sosabowskim, zagranym przez świetnego Gene’a Hackmana. Mimo że zarówno jego rola, jak i samo przedstawienie polskich żołnierzy były w tym obrazie dość marginalne, pamiętam, że jako mały chłopak czekałem niecierpliwie właśnie na momenty z Hackmanem, momenty z polskim żołnierzem – uprzedzony wcześniej o tym fakcie przez ojca. Z wypiekami na twarzy oglądałem sceny batalistyczne, cały film bardzo mi się podobał, ale i tak do dziś pamiętam głównie wszystkie fragmenty z Sosabowskim.

A o Wojciechu Bohaterze, żołnierzu 1. Dywizji Pancernej generała Maczka w Call of Duty 3, chyba zapomnieliśmy bardzo szybko. I w sumie nie ma w tym nic dziwnego. CoD3 to najmniej znana u nas odsłona serii, bo wydawca Activision postawił wtedy na dość odważną zagrywkę, czyli kompletne pominięcie pecetów jako platformy dla tej gry. Była to pierwsza główna odsłona cyklu robiona nie przez Infinity Ward, tylko przez Treyarch.

Chcemy w pełni skupić się na tym, by w tym roku dostarczyć najlepsze doświadczenie z Call of Duty na wszystkie next-genowe konsole.

Richard Farrelly, creative director

Tak, w 2006 roku next-genami były Xbox 360 i PlayStation 3, a gra była w sumie cross-genem i pojawiła się jeszcze na sprzęcie poprzedniej generacji, czyli PS2 i pierwszym Xboksie. W Polsce dominowały wtedy pecety, łatwe kopiowanie gier bez DMR na płytach i programy p2p typu eMule. Nikt masowo nie ustawiał się w kolejkach po nowe, drogie konsole, co do których nie dało się wytłumaczyć rodzicom, że mają być też „do nauki” – a pecet był przecież wszechstronny. Koniec końców, w pierwsze dwie części CoD-a grali w naszym kraju niemal wszyscy, a w „trójkę” jedynie nieliczni, podobnie jak później w Battlefielda 1943. A Activision nie pokusiło się, by choćby po długim czasie przenieść grę na komputery. Wielu polskich graczy po prostu nie miało okazji ani szansy poznać polskiego Bohatera w Call of Duty.

Polak w Call of Duty, dlaczego warto znać historię Wojciecha Bohatera - ilustracja #4
Obrona „Maczugi” obfitowała w wiele dramatycznych wydarzeń.

Zapomniany, ale może do czasu

Choć może ocieram się tu trochę o przesadę i nadinterpretację, jednak los zapomnianego kaprala Wojciecha Bohatera trochę pasuje mi do tego, co naprawdę stało się z polskimi bohaterami drugiej wojny światowej w późniejszych latach. Zamiast orderów i chwały w ojczyźnie, ta została przejęta przez komunistyczny reżim, a oni zwykle decydowali się pozostać za granicą, gdzie nie wiodło im się najlepiej. Generał Sosabowski na starość musiał zostać magazynierem w fabryce i krótko mówiąc – klepał biedę. Bór-Komorowski został ogłoszony przez władze PRL-u zdrajcą i pracował w Londynie jako pomocnik w firmie krawieckiej swojej żony. A generał Maczek, czyli w pewnym sensie główny przełożony Wojciecha Bohatera, został w Szkocji barmanem.

Dziś na szczęście pamiętamy ich już za dokonania na polach bitew, za to, że walczyli o wolność i za swoją – naszą – ojczyznę. Ale kapral Wojciech chyba wciąż jest tylko epizodyczną postacią ze śmiesznym akcentem dla fanów Halo zza oceanu. A Bohater powinien w końcu zostać prawdziwym bohaterem, nawet jeśli tylko z gry komputerowej – obrońcą „Maczugi”, protagonistą jedynej polskiej kampanii w Call of Duty. W tym przypadku chyba naprawdę warto choćby „przejść grę na YouTubie” – by przy jakiejś okazji wspominania postaci z CoD-a pamiętać i o naszych pięciu pancernych bez psa.

ZAPISZ SIĘ DO NEWSLETTERA

Jeśli spodobał Ci się ten tekst i chcesz otrzymywać go przed wszystkimi, zapisz się do naszego newslettera.

Dariusz Matusiak

Dariusz Matusiak

Absolwent Wydziału Nauk Społecznych i Dziennikarstwa. Pisanie o grach rozpoczął w 2013 roku od swojego bloga na gameplay.pl, skąd szybko trafił do działu Recenzji i Publicystki GRYOnline.pl. Czasem pisze też o filmach i technologii. Gracz od czasów świetności Amigi. Od zawsze fan wyścigów, realistycznych symulatorów i strzelanin militarnych oraz gier z wciągającą fabułą lub wyjątkowym stylem artystycznym. W wolnych chwilach uczy latać w symulatorach nowoczesnych myśliwców bojowych na prowadzonej przez siebie stronie Szkoła Latania. Poza tym wielki miłośnik urządzania swojego stanowiska w stylu „minimal desk setup”, sprzętowych nowinek i kotów.

więcej