Po 40 latach gwiazdor Diuny Davida Lyncha nadal pamięta pierwszy dzień na planie. „Frank Herbert tam był. Nie wiedziałem, co robię”
Kyle MacLachlan wcielił się w Paula Atrydę w Diunie Davida Lyncha. Choć od premiery filmu minęły cztery dekady, aktor wciąż pamięta stres, jaki towarzyszył mu podczas pierwszego dnia na planie.
Choć to Diuna Denisa Villeneuve’a jest słynną i uznaną adaptacją książki Franka Herberta, to wcześniej zadania przeniesienia na ekran wizjonerskiej powieści science fiction podjął się David Lynch. W głównej roli w filmie z 1984 roku mogliśmy podziwiać Kyle'a MacLachlana, który obecnie promuje serial Fallout ze swoim udziałem. Przy okazji rozmowy z portalem Collider artysta wrócił do czasów, w których portretował Paula Atrydę.
Jak się okazuje, pierwsze chwile na planie dzieła reżysera Zagubionej autostrady nie były dla młodego aktora łatwe. Kyle MacLachlan na początku zdjęć bardzo się denerwował, głównie z uwagi na obecność Franka Herberta. Stres był tak silny, że odtwórca roli Paula Atrydy nie wiedział, co ma robić przed kamerą. Zdał sobie jednak sprawę, że to ważnym moment w jego karierze.
O Boże, pamiętam pierwszy dzień kręcenia Diuny w Meksyku. Frank Hebert tam był, autor Diuny. To był nasz pierwszy dzień i musiałem przejść z moją mamą graną przez Francescę Annis, minąć zieleń i udać się w stronę czerwonych kwiatów. Pamiętam, że byłem bardzo, bardzo zdenerwowany. Nie wiedziałem, co robię. Po prostu skupiłem się, pospacerowałem i pomyślałem: „Robię film. Jestem w tym miejscu”.
Pomimo początkowego stresu, ostatecznie Kyle’owi MacLachlanowi udało się stworzyć w dziele Davida Lyncha udaną kreację. Nie zawsze wszystko szło jednak na planie po myśli aktora. Jakiś czas temu gwiazdor wyjawił, że scena następująca po walce z Jamisem sprawiła mu szczególny kłopot i nie potrafił wykrzesać z siebie pożądanych emocji.
Choć Diuna z 1984 roku nie spotkała się z tak dobrym przyjęciem jak widowisko Denisa Villeneuve’a, a sam David Lynch po latach żałował nakręcenia adaptacji dzieła Franka Herberta, to dziś warto zdecydować się na seans tego filmu zarówno dla roli Kyle’a MacLachlana, jak i niepowtarzalnego kinofilskiego doświadczenia.