Piraci z Karaibów zamiast Monkey Island, czyli historia nieudanej ekranizacji growej
Burzliwa jest historia niedoszłej produkcji ekranizacji filmowej Monkey Island, ale przynajmniej w końcu ją poznaliśmy. Zaangażowany w proces twórczy był nawet Steven Spielberg, ale i tak wszystko poszło w piach i powstali Piraci z Karaibów.
- w 2001 roku wycofano z produkcji ekranizację Monkey Island – w końcu poznaliśmy kulisy upadku tegoż projektu;
- w film miał zainwestować Steven Spielberg, ale koncepcja fabularna zmieniała się wielokrotnie;
- ostatecznie studio odpowiedzialne za proces produkcyjny, Industrial Light & Magic, stworzyło inny piracki tytuł, Piratów z Karaibów: Klątwę Czarnej Perły.
Seria Monkey Island to jedna z najpopularniejszych klasycznych przygodówek, w którą dobrze gra się do dziś dzięki żywej fabule, charakterystycznym postaciom i znakomitemu poczuciu humoru zawartemu w scenariuszu. Nie da się ukryć – najlepsze elementy tego tytułu od razu sugerują, że przydałaby mu się porządna filmowa ekranizacja. I takowa rzeczywiście miała powstać i to dawno, dawno temu. Niestety, w 2001 roku firmy Lucasfilm wraz z Industrial Light & Magic publicznie ogłosiły skasowanie dzieła. Na portalu Polygon pojawił się złożony artykuł, w którym badane są zakulisowe szczegóły tegoż bardzo ciekawego, choć ostatecznie nieudanego projektu.
Osobą, która niejako odważyła się podzielić pomysłem na film w uniwersum Monkey Island był David Carson, jeden z głównych artystów wizualnych w wyżej wspomnianej wytwórni George’a Lucasa, Industrial Light & Magic. Pracował on wcześniej chociażby przy Parku Jurajskim czy The Goonies, więc zaplecze miał naprawdę niezłe i nie można mu było powiedzieć, że niczego w Hollywood nie osiągnął. Monkey Island było jednak w stu procentach jego pomysłem i utwierdził się w nim, dzięki rozmowie ze swoim 15-letnim synem, który również kochał gry przygodowe od LucasArts. Panowie wspólnie uzgodnili, że takowy projekt ma sens.
Carson nie zwlekał więc długo i udał się do Jima Morrisa, dyrektora kreatywnego ILM. Ten nie był zaznajomiony z grami, ale przekonała go idea przygodowego filmu animowanego o piratach z przymrużeniem oka. Zaproponował więc udanie się z tym pomysłem do Amblin Entertainment, wytwórni samego Stevena Spielberga. Gdy doszło do spotkania między Carsonem a Spielbergiem, legendarny reżyser powiedział na starcie tylko jedno: „Od dawna mówiłem, że Monkey Island musi otrzymać film”. Nie była to więc długa rozmowa. Zakończyła się szczerym uściśnięciem sobie dłoni i bezpośrednim: „Let’s make the movie! (z ang. Zróbmy ten film!”.
Jaki był więc początkowy plan na fabułę dzieła? Miało być ono dosyć wierną ekranizacją gry The Secret of Monkey Island z paroma drobnymi różnicami. Guybrush jako młody, maksymalnie 20-letni chłopak podróżujący razem z Elaine, która ucieka od złego pirata LeChucka, chcącego uczynić z niej nieumarłą pannę młodą. Do ról głosowych planowano zaangażować aktorów znanych z oryginalnej gry, czyli Dominica Armato, Earla Boena oraz Alexandrę Boyd. Sprawdzony przepis na sukces – chyba.
Niestety, Hollywood zawsze weryfikuje twórców, a więc z czasem całkowicie zmienił się koncept na film. Ten miał ostatecznie skupić się na losach LeChucka, pragnącego zjednoczyć wszystkich żywych i umarłych piratów na okolicznych wyspach, by wcielić ich do swojej załogi. Guybrush miał być tu bohaterem żyjącym z łowienia ryb u boku swojego małpiego przyjaciela o imieniu Sam, przypadkowo wcielonym do ekipy LeChucka.
I taka historia kryła w sobie sporo potencjału, który zresztą wykorzystano, ale przy innej produkcji ILM, o której zaraz opowiem. W każdym razie pomiędzy twórcami filmowymi a deweloperami zaistniała pewna blokada komunikacyjna, uniemożliwiająca, mówiąc po ludzku, dogadanie się. Ponadto miały w studiu produkcyjnym paść następujące słowa: „Nikt w Hollywood nie odważy się zrobić filmu o piratach”. Bo się to ponoć nie opłaca. Jakież więc było zaskoczenie twórców z Lucasarts, gdy zobaczyli, że parę lat później ILM wydało na świat dzieło częściowo oparte na powyższym koncepcie fabularnym pod tytułem Piraci z Karaibów: Klątwa Czarnej Perły. Reszta jest już historią.