Palia miała być przytulnym MMO, ale dla mnie jest głównie symulatorem czekania
Palia reklamuje się jako urocze, relaksujące MMO, ale niestety momentami z relaksem ma niewiele wspólnego.
Palia to przygodowa gra MMO, która sama siebie określa mianem „cozy”, czy kojarzącej się z ciepłem, relaksem i przyjemnością. Bardzo często w kontekście tej gry pojawia się porównanie do Animal Crossing: New Horizons czy Stardew Valley, a wspomnienie tych tytułów oczywiście przyciąga ich fanów – w tym mnie, więc jak tylko Palia w połowie grudnia trafiła na konsolę Nintendo Switch, pobrałam ją niemal od razu.
Szczerze mówiąc, mam poczucie, że dałam się nabrać. Spodziewałam się MMO, a MMO jest tu naprawdę niewiele. Spodziewałam się też uroczego, przyjaznego świata, który można urządzać wedle uznania jak w Animal Crossing i znów się przeliczyłam. Nie wiedziałam, czy gra da mi więcej fabularnej przygody, czy luźnego dekorowania z uroczymi postaciami w tle, a nie dała mi tak właściwie zbyt wiele ani tego, ani tego.
Niby z innymi, a jednak solo
Palia w teorii jest grą MMO i również w teorii ma wiele cech tego gatunku. W niedużym świecie, po którym się poruszamy, co rusz spotykamy innych graczy, ale interakcje z nimi niekoniecznie występują i niekoniecznie mają większy sens. Sama, grając, przyjęłam postawę biernego obserwatora i pilnie śledziłam czat na swoim serwerze, by szybko zauważyć, że ludzie nie wchodzą ze sobą w interakcje, bo dosłownie nie ma po co tego robić. Każdą rzecz, każdy quest, każde ścinanie drzewa czy zabijanie jelenia można wykonać samodzielnie. Dwukrotnie widziałam, jak ktoś biegał po świecie gry w towarzystwie, ale poprzedzone było to dziesięciominutowym poszukiwaniem się nawzajem, bo Palia nie oferuje teleportów ani opcji szybkiego podróżowania bez wniesienia opłaty zdobywaną w niej walutą, a żądana kwota na początku zabawy wydaje się wygórowana. W związku z tym gracze muszą najpierw poświęcić czas na przebiegnięcie przez całą mapę i liczyć, że się odnajdą, a gdy nawet zdecydują się użyć teleportu, i tak sporo się nabiegają, bo punktów do podróżowania jest tu stosunkowo niewiele. Innymi słowy, aby pograć z innymi, trzeba przebrnąć przez proces odnajdywania się, by potem robić wspólnie to, co z takim samym rezultatem można robić solo. Zatem jeśli właściwie nie ma po co wchodzić w interakcje z innymi, to czy wciąż mówimy o MMO?
Żeby nie być posądzoną o podawanie wybiórczych przykładów, wspomnę jeszcze, że multiplayer nie oferuje drużyn czy innych gildii, ale pozwala wymieniać się surowcami, więc chociaż tę opcję mamy. Często jednak szybciej zdobędziemy skórę jelenia sami, niż gdybyśmy mieli czekać, aż ktoś przejrzy prośby innych graczy i nas poratuje – w sumie nie dziwię się, że mało kto tę zakładkę sprawdza, bo nie za bardzo się ona przydaje.
Symulator czekania
Tak najłatwiej określić mi Palię, pomimo oczywistych starań twórców, by jej główną cechą była przytulna i miła atmosfera. Może cieszyłabym się nią bardziej, gdybym nie była wyrywana z rozgrywki przez ekrany ładowania tak długie, iż podczas ich trwania można by zrobić pranie, poodkurzać dom i na nowo ułożyć sobie życie. Rozumiem, że takie rzeczy to kwestia optymalizacji, i szczerze trzymam kciuki, by było z tym tylko lepiej, ale na ten moment nie jestem w stanie w pełni wczuć się w grę, w której połowę poświęconego jej czasu wypełniają mi ekrany ładowania. Patrząc na to z tej strony, trochę cieszę się, że teleporty zniechęcają do korzystania z ich funkcji, bo to przecież oznaczałoby kolejny ekran ładowania.
Niestety, sama rozgrywka także zakłada masę czekania i zaczęłam zastanawiać się, czy nie jest to po prostu cecha tej gry. Może twórcy relaks i spokojne tempo zabawy kojarzą z kompletną bezczynnością? Na to wygląda, bo produkcja ta bazuje na popularnej mechanice tworzenia surowców lub przedmiotów (tzw. crafting) i na wzór gier mobilnych każe nam czekać na efekty niektórych prób nawet po kilka godzin. Oczywiście opcje przyspieszenia nie wchodzą w grę, więc w pewnej chwili może się okazać, że przez jakiś czas nie ma tu co robić. Niekiedy jesteśmy w Palii zblokowani bez danego surowca i najlepiej ją wyłączyć, by wrócić do niej po ośmiu godzinach. Tego typu rozwiązania są popularne i sprawdzają się przede wszystkim w grach mobilnych, które ma się pod ręką i można je włączyć w dowolnym momencie. Palia jednak (póki co) jest pozycją na PC i Nintendo Switch, więc „zachęcanie” gracza do włączania jej kilka razy dziennie mija się z celem i rodzi frustrację.
Ścinanie drzew i sporo chaosu
Mam ponad 2500 godzin nabitych w Animal Crossing: New Horizons, więc co nieco wiem o robieniu mebelków z drewna czy innych tego typu rzeczach. Niestety, jako doświadczony stolarz muszę stwierdzić, że w Palii nie pomyślano tego równie dobrze. Usiadłam z kartką w ręku i przeliczyłam sobie, ile średnio machnięć siekierą, czyli zwykłego grindu, potrzeba na wykonanie losowego mebla w ACNH i w Palii. Jak nietrudno się domyślić, w Palii trzeba namachać się zdecydowanie więcej i to przyjemne zbieranie surowców przestaje cieszyć, gdy siekierą uderzamy w pięćdziesiąte drzewo z rzędu.
Muszę jednak przyznać Palii plusik za to, że dba o różnorodność, bo zapewnia wiele rodzajów aktywności. Ścinamy drzewa, rozbijamy kamienie, łapiemy robaki, łowimy ryby, polujemy na zwierzęta, uprawiamy nasze pole i podlewamy roślinki – innymi słowy, jest tu co robić, zwłaszcza gdy do tego wszystkiego dochodzi jeszcze późniejsze przetwarzanie pozyskanych surowców. Wszystkie te rzeczy sprawiają, że każdy znajdzie tu coś dla siebie i faktycznie mogą być relaksujące, jednak żadna z mechanik odpowiadających owym czynnościom nie jest czymś nowym w tym gatunku.
Ponadto na obecnym etapie rozwoju gry w questach czy craftingu natknąć się można na sporo elementów uprzykrzających życie. Przez dwa dni próbowałam zdobyć lepszą siekierę i nie mogłam jej wytworzyć, choć miałam wszystkie surowce. Rozwiązanie znalazłam dopiero w internecie, a nie w samej grze, bo okazało się, że siekiera jest „zbugowana” i potrzebuję dodatkowych materiałów, o których gra mnie nie poinformowała.
To sytuacja ekstremalna, ale nie spodziewałam się nawet, że może tu być jakiś bug, bo wcześniejsze questy przyzwyczaiły mnie, że wielu rzeczy trzeba się domyślać. Często nigdzie w grze nie mogłam znaleźć informacji, które wskazałyby ciąg przyczynowo-skutkowy lub chociaż sugerowały, co należy zrobić. Nie jestem fanką rozwiązań podawanych na tacy, ale doceniam, jeśli mogę dotrzeć do nich w grze samodzielnie, kiedy ich potrzebuję.
Do dziś nie wiem, czy powodem, dla którego nie mogłam wytworzyć niektórych mebli pomimo posiadania wszystkich surowców, były kolejne błędy, czy po prostu miałam za mało rozwinięte umiejętności. Nie wiem, bo informacji nigdzie nie było, a konieczność szukania wyjaśnienia w internecie skutecznie mnie do stolarki zniechęciła i po prostu odpuściłam sobie te przeklęte mebelki.
Może być tylko lepiej
Moje doświadczenie z Palią trudno nazwać pozytywnym. W mój gust nie wpisała się grafika w stylu gier mobilnych, takich jak np. Gardenscapes, mimo to zachęcona określeniem „cozy”, którym m.in. reklamowano ten tytuł, sięgnęłam po Palię. Nie jestem pewna, czy pozostaje ona wciąż w fazie bety, czy też można uznać ją już za całkowicie wydaną, bo na różnych oficjalnych profilach widnieją sprzeczne informacje. Wiem jednak, że stale się rozwija, więc z pewnością za parę miesięcy sprawdzę, jak wiele się w niej zmieniło. Kto wie, może zastanę wtedy zupełnie inną Palię? Brakuje na rynku MMO o bardziej uroczej stylistyce, ze spokojną rozgrywką i choć nie wiem, czy Palii uda się wypełnić tę lukę, trzymam za nią kciuki.
Pisząc to, jestem jednak nieco rozgoryczona, bo naprawdę miałam nadzieję na dobrą zabawę tego typu, a dostałam bugi, pusty świat i niekończące się ekrany ładowania, ze słabo zbalansowaną ekonomią w bonusie. Na ten moment mogę jedynie wróżyć z fusów, ale pomimo nadziei na sukces gry nie sądzę, by wiele miało się tu zmienić, gdyż odbiór tego tytułu jest raczej pozytywny. Zastanawiam się jedynie, w jakim stopniu wynika to z jego jakości, a w jakim z faktu, że masa ludzi (w tym i ja) po prostu czekała na jakąś grę tego typu, więc teraz wszyscy zgodnie z porzekadłem pokolenia naszych dziadków nie zaglądamy w zęby darowanemu koniowi. W końcu poza dodatkowymi ubrankami koń ten jest całkowicie darmowy, a wiadomo, że to zawsze pozwala wiele wybaczyć.