Obi-Wan Kenobi mógł mieć w Star Wars własną, mroczną trylogię. Scenarzysta ujawnia szczegóły oryginalnych planów na filmy Disneya
Obi-Wan doczekał się własnego serialu, choć mógł dostać całą trylogię. Scenarzysta serii Disneya opowiedział o swoich planach na filmy skupione na mistrzu Jedi.
Obi-Wan Kenobi to jedna z najważniejszych i najbardziej lubianych postaci z uniwersum stworzonego przez George’a Lucasa. Portretowany przez Ewana McGregora mistrz Jedi doczekał się solowej serii, a wspomniany aktor wciąż zabiega o to, by jego ukochana postać wystąpiła w nowych produkcjach Disneya. Co ciekawe, jeszcze przed stworzeniem serialu pojawił się pomysł, by Kenobi dostał własną trylogię.
Stuart Beattie, scenarzysta Obi-Wana Kenobiego, w nowym wywiadzie dla Star Wars Theory opowiedział o koncepcji, jaką przedstawił Disneyowi. Twórca wyszedł od tego, że wspomniany mistrz Jedi i Vader musieli się spotkać pomiędzy Zemstą Sithów a Nową nadzieją. Uzasadnił to tym, co Vader mówi do Luke’a w Nowej nadziei – jakoby Obi-Wan kiedyś myślał, że Vader może zostać odkupiony.
Kiedy doszło do spotkania Vadera i Obi-Wana i jaki wpływ miało ono na mistrza Jedi? Tego dotyczyć miała produkcja. Po tym jednak, jak widowisko Han Solo: Gwiezdne wojny – historie nie okazało się wielkim sukcesem, Lucasfilm nie chciał tworzyć filmów o bohaterach, o których widzowie wiedzą, że przeżyją.
Niektóre z pomysłów Beattiego na trylogię wykorzystano w serii Disneya z Ewanem McGregorem, inne porzucono. W niezrealizowanych filmach Obi-Wan miał być o wiele mroczniejszy niż w ten, którego zobaczyliśmy w serialu. Mistrz Jedi zmagałby się z poczuciem winy i własnymi demonami, a to miałoby silny wpływ na jego relacje z Mocą i Lukiem Skywalkerem.
Co ciekawe, w fabule Beattiego Kenobi mieszkałby na farmie Larsów i szkoliłby Luke’a już od najmłodszych lat. Kiedy chłopiec miałby cztery lata, mistrz dostrzegłby, że trening nie idzie najlepiej. Sam Obi-Wan straciłby połączenie z Mocą. Warto dodać, że początkowo serial Disneya również miał skupiać się właśnie na relacji mistrza Jedi i Luke’a.
W filmach pojawiliby się wywodzący z innych kultur kosmiczni uchodźcy, którzy również mieliby połączenie z Mocą, i którzy zmieniliby sposób myślenia Obi-Wana. Kenobi tymczasem stawiłby czoła mrocznym wizjom, w których Luke jest kuszony przez Ciemną Stronę Mocy, a mistrz z nim – nie z Vaderem – pojedynkuje się na Mustafarze.
Wszystko w fabule Beattiego prowadziłoby do spotkania Obi-Wana i Vadera. Doszłoby do walki między tymi bohaterami i wymiany zdań, podczas której mistrz dałby wyraz swojej wiary w to, że w Vaderze wciąż jest dobro.
Jak sądzicie, czy trylogia o Obi-Wanie wypadłaby lepiej niż serial?