autor: Michał Kułakowski
Nintendo poważnie obniża prognozy sprzedaży konsoli Wii U i 3DS
Nintendo mocno obniżyło swoje prognozy sprzedaży konsoli Wii U i 3DS w mijającym roku fiskalnym (kwiecień 2013 - marzec 2014). Wszystko wskazuje również na to, że firma odnotuje też dość duże straty finansowe. W obliczu tych rewelacji prezes spółki, Satoru Iwata, nie zamierza rezygnować ze stanowiska.
To, że konsola Wii U, która zadebiutowała w sklepach pod koniec 2012 roku, nie radzi sobie zbyt dobrze na rynku nie jest dla nikogo tajemnicą. Wpływ na to ma nie tylko mała ilość ekskluzywnych gier stworzonych z myślą o systemie, ale także jego słaba wydajność względem konkurencji i kompletnie nieudana kampania marketingowa (wielu konsumentów nadal uważa, że konsola jest jedynie dodatkiem dla Wii). Sytuację Nintendo ratuje nieco przenośny 3DS, który dzięki bogatej bibliotece tytułów oraz obniżce ceny radzi sobie względnie dobrze.
Dziś spółka poinformowała jednak w swoim raporcie finansowym o poważnej korekcie oczekiwań wobec obu systemów. Do tej pory spodziewała się, że w przeciągu tego roku fiskalnego (okres od kwietnia 2013 do marca 2014) Wii U trafi do 9 nowych milionów klientów, a 3DS od 18 milionów. Po wprowadzeniu zmian producent spodziewa się już jedynie sprzedaży 2,8 miliona nowych sztuk Wii U oraz 13,5 miliona 3DS-ów. Nintendo wierzy też, że rok zamknie ze stratami na poziomie 25 miliardów jenów (750 milionów złotych), poprzednio oczekiwano zysków w wysokości 55 miliardów (1,6 miliarda złotych). Istotne spadki dotknęły również spodziewanej sprzedaży oprogramowania.
Zastanawiający jest fakt, że firma zmieniła swoje prognozy dopiero teraz, przed samym końcem fiskalnego roku, chociaż od wielu miesięcy nic nie wskazywało na cudowny wzrost popularności Wii U. Japoński gigant spodziewał się nad wyraz optymistycznie ogromnego wzrostu zainteresowania swoimi konsolami i grami w okresie świątecznym. Jak widać, nadzieje te okazały się płonne.
Wii U praktycznie od samego początku zmaga się z małym zainteresowaniem konsumentów oraz deweloperów gier
Nagła obniżka prognoz o ponad 300% normalnie powinna rozwścieczyć inwestorów, którzy w takiej sytuacji mają pełne prawo zażądać głowy prezesa rady nadzorczej. W przypadku Nintendo taka sytuacja jednak jest mało prawdopodobna. Satoru Iwata, stojący na czele firmy od 2002 roku, stwierdził w oświadczeniu, że poczuwa się do odpowiedzialności za zaistniałą sytuację i przeprasza za nią akcjonariuszy, ale nie ma zamiaru rezygnować ze stanowiska. Wierzy, że jest w stanie prowadzić Nintendo dalej, równocześnie wprowadzając niezbędne reformy. Zapowiedział przy tym, że na najbliższym spotkaniu z inwestorami omawiana będzie nowa strategia spółki. Ma ona wziąć pod uwagę ciągle rosnący rynek smartfonów i wyzwania jakie się z nim wiążą. Iwata stwierdził, że firma powinna przyjrzeć się jak wykorzystać jego potencjał (obecność najważniejszych marek giganta na telefonach, takich jak Mario, jest jednak nadal wykluczona).
Wraz z opublikowaniem raportu finansowego Nintedno, jak zwykle w takich sytuacjach odezwał się chór komentatorów, którzy zdecydowanie krytykują działania Iwaty i kierunek w jakim zmierza jego firma. Wszyscy zalecają, by porzuciła ona rynek konsol, skupiając się jedynie na tworzeniu oprogramowania, idąc za przykładem Segi, która po porażce Dreamcasta zdecydowała się na taki właśnie krok. Nintendo posiada jednak ogromne rezerwy finansowe i nawet porażka Wii U nie zatrzęsie sytuacją w firmie, której duża część akcji i tak pozostaje w rodzinie członków rady nadzorczej. Poza tym, dla Japończyków niezmiernie istotna jest tradycja. Nintendo przez dziesięciolecia przed wejściem na rynek gier zajmowało się produkcją zabawek, a więc drastyczna zmiana w spółkę software'ową jest mało prawdopodobna. Niewykluczone, że w końcu firma przełamie się jednak i zdecyduje wprowadzić swoje największe marki i serie na smartfony lub inne platformy sprzętowe.