Niemcy kolejnym krajem, który weźmie lootboksy pod lupę
Jak donosi portal Welt, niemiecka Komisja ds. Ochrony Młodzieży przyjrzy się problemowi lootboksów w grach wideo. Jeśli zadecyduje, że skrzynki z losową zawartością noszą cechy hazardu, wydawców mogą czekać kary pieniężne lub ograniczenia dystrybucji.
Dyskusja na temat lootboksów i ich hazardowych właściwości ostatnimi czasy przycichła, ale kontrowersje wzbudzane przez ideę skrzynek z losową zawartością bynajmniej nie zostały zapomniane. Jak donosi serwis internetowy niemieckiej telewizji Welt, nasi sąsiedzi zza zachodniej granicy dołączyli do grona krajów, które przyjrzą się problemowi pod kątem potencjalnych zagrożeń dla najmłodszych graczy.
Niemcy mają długą tradycję we wpływaniu na zawartość gier wideo. Tamtejsze prawo nie pozwala m.in. na przedstawianie symboli nazistowskich w interaktywnej rozrywce, więc każda produkcja osadzona w realiach II wojny światowej musi być odpowiednio cenzurowana. Nasi zachodni sąsiedzi krzywo patrzą także na przemoc w grach – do tego stopnia, że w wielu tytułach (np. w Team Fortress 2 czy Half-Life) przeciwnicy ludzcy zostali przemienieni w… roboty. W przypadku lootboksów regulacje mogą jednak wyjść na dobre konsumentom.
Powodem do interwencji są wyniki jeszcze nieopublikowanego badania Uniwersytetu Hamburskiego, które wskazują na coraz szybsze rozpowszechnianie się elementów losowych w interaktywnej rozrywce. Twórcy raportu twierdzą też, że niewielka grupa graczy jest odpowiedzialna za dużą część przychodów z lootboksów, co określają jako „typową cechę rynku hazardowego”. Problemem już zajmuje się Państwowa Komisja ds. Ochrony Młodzieży, i jeśli naprawdę dopatrzy się naruszeń, wydawcy gier wideo mogą mieć poważne problemy. Wśród możliwych konsekwencji są kary pieniężne oraz ograniczenie lub całkowity zakaz sprzedaży danych tytułów. Komisja ma podjąć decyzję w tej sprawie do końca marca.
To nie pierwszy raz, kiedy Niemcy zabierają się za kwestię lootboksów i ich potencjalnych związków z hazardem. Pod koniec listopada temat pojawił się w parlamencie Bawarii, największego kraju związkowego Republiki; wówczas wniosek Unii Chrześcijańsko-Społecznej, wiodącej partii w regionie, wezwał rząd centralny do przyjrzenia się sprawie. W Niemczech sieciowe gry hazardowe są bowiem zakazane, o ile oferująca je firma nie posiada odpowiedniej zgody.
Nasi zachodni sąsiedzi nie są bynajmniej pierwszym i jedynym państwem, które zaniepokoił wzrost popularności lootboksów. Od momentu premiery gry Star Wars Battlefront 2, za której sprawą dyskusja na temat potencjalnych elementów hazardowych w interaktywnej rozrywce nabrała bardzo szerokiego rozgłosu, tematem zainteresowały się rządy Belgii, Wielkiej Brytanii i Hawajów. Na razie jednak żaden kraj nie podjął zdecydowanych kroków w celu częściowej lub całkowitej delegalizacji kontrowersyjnych elementów. Lootboksów jako hazard nie klasyfikują także organizacje odpowiedzialne za przyznawanie ograniczeń wiekowych, takie jak PEGI czy ESRB. A na to, że deweloperzy dobrowolnie zrezygnują ze skrzynek z losową zawartością, nie ma na co liczyć – według Welt tylko w ubiegłym roku przyniosły one ponad 10 miliardów euro zysku. Niezależnie od nienawiści, jaką żywi do lootboksów duża część graczy, to prawdziwa żyła złota dla twórców gier, i o jej porzuceniu nie ma na razie mowy.