Dziennikarz wywołał gorącą dyskusję o przeciekach. „Nic tak nie świadczy o branży gier, jak leakerzy wściekający się na innych leakerów”
Sean Hollister z magazynu The Verge znalazł się w centrum dyskusji na temat moralności dziennikarskiej po artykule na temat „sekretnej” nowej gry Valve.
Wczorajsza niedyskrecja dziennikarza magazynu The Verge wywołała małą burzę w sieci. Wspominaliśmy już przy okazji poprzedniej wiadomości, że Sean Hollister otrzymał od Valve blokadę na matchmaking Deadlocka – nie-do-końca-sekretnej gry firmy.
Jak napisał, po otrzymaniu zaproszenia gra nie wymagała podpisania klauzuli poufności (NMDA). Tak, pojawiło się okno z informacją, by nie dzielić się materiałami z Deadlocka, ale dziennikarz nie kliknął przycisku „OK” – zamknął je, naciskając przycisk „Esc”.
To tłumaczenie może brzmieć nieco naiwnie – a przynajmniej tak odczytała działanie Hollistera spora grupa internautów, która skrytykowała dziennikarza za brak profesjonalizmu. W odpowiedzi pojawił się wpis Toma Warrena z The Verge, który bronił kolegi z redakcji. Potem poszło już z górki i media społecznościowe zalały liczne wpisy popierające lub krytykujące artykuł, w tym od Jeffa Grubba oraz GabeFollowera (który sam wcześniej dostarczył materiałów z gry, ale po uzyskaniu dostępu do gry ograniczył się tylko do publicznie dostępnych informacji).
Brak NDA czy dobrych manier?
Wyjaśnijmy od razu: żaden z użytkowników, którzy otrzymali zaproszenie do testów Deadlocka, faktycznie nie podpisywał umowy zobowiązującej go do zachowania poufności. Nie, okno de facto proszące o niedzielenie się informacjami na temat gry nie jest prawnie zobowiązujące.
Na tym właśnie opierają się argumenty osób odpierających krytykę Hollistera. Dodają one też, że gra jest w tej chwili tajemnicą poliszynela wskutek kuriozalnego podejścia Valve. Firma nie zapowiedziała oficjalnie Deadlocka, mimo że w grze bawią się już setki tysięcy użytkowników Steama. Ba, wczoraj w grze przebywały jednocześnie ponad 23 tys. graczy, co czyniło z tej „tajemniczej” produkcji jedną z najpopularniejszych pozycji na platformie Valve (via SteamDB). Czemu więc dziennikarz The Verge miałby nie przedstawić informacji na temat projektu?
Dobitnie podsumował to Tom Henderson we własnym wpisie.
Jednakże przeciwna strona wskazuje na kwestię dobrej woli i etyki. Tak, okno nakazujące dyskrecję nie jest legalnie zobowiązujące – ale od dziennikarza wielkiego magazynu i serwisu internetowego można by wymagać, że jednak weźmie to pod uwagę. Fakt, że Hollister „cynicznie” zamknął to okno bez klikania przycisku „OK”, ma dowodzić jego złej woli (via Reddit). Dodajmy, że komunikat bynajmniej nie prosi o dyskrecję: Valve wyraźnie napisało, żeby „nie dzielić się z nikim i niczym na temat gry”.
Tak, są inni ludzie publikujący materiały z Deadlocka. Tyle że tak naprawdę tych „przecieków” jest niewiele. Ponadto krytycy Hollistera argumentują, że od dziennikarza sporego serwisu należałoby by oczekiwać trochę więcej taktu niż od szeregowego gracza.
Niedyskrecja graczy czy Valve?
Trudno powiedzieć, która postawa ma więcej zwolenników. Dość wspomnieć, że Tom Warren ograniczył odpowiadanie na swój wpis i rzekomo ma ukrywać odpowiedzi – a i tak można pod nim znaleźć sporo niepochlebnych komentarzy pod adresem The Verge (via serwis X). Niemniej sporo osób bierze w obronę magazyn, nawet jeśli owi internauci przyznają, że publikacja artykułu mogła nie być najlepszym posunięciem w kontekście reputacji serwisu.
Inna sprawa, że The Verge mogło podpaść Valve i w efekcie firma może w przyszłości niejako wykluczyć magazyn przy kolejnych, bardziej oficjalnych zamkniętych testach (niekoniecznie tylko Deadlocka). Nie byłoby to szczególnie wyrafinowane lub taktowne… podobnie jak, zdaniem niektórych, artykuł Hollistera.
Oczywiście można by było tego uniknąć, gdyby Valve w końcu oficjalnie ujawniło swoją nową grę. Dosłownie od miesięcy spodziewamy się, że zapowiedź Deadlocka jest tuż za rogiem. Tymczasem nadal nic nie (nomen omen) zapowiada, by Valve wreszcie uchyliło rąbka tajemnicy. Może zmieni się to na targach gamescom 2024? Miejmy nadzieję.