„Wszyscy będziemy musieli wymieniać karty graficzne”. Komentujemy pierwszy konkretny materiał z Wiedźmina 4
CDP RED postanowiło zakończyć rok z przytupem, dzieląc się pierwszym konkretnym materiałem z Wiedźmina 4. W świetle niedawnej premiery Rozdroża kruków Sapkowskiego aż chce się powiedzieć, że do fanów wiedźmina Święty Mikołaj przyszedł w tym roku już dwa razy, i to jeszcze przed Świętami.
Nie było może w pokazanym na gali TGA trailerze Wiedźmina 4 kultowego „lej lej lej”, ale i tak był klimat. Była słowiańska estetyka, ludowe zaśpiewy, hafty i kożuchy, nowe potworzysko i składanie ofiar z ludzi. Był też i wiedźmin, który w to wszystko się zaangażował i wszystko pogmatwał, udowadniając po raz kolejny, że potwór nie zawsze jest tym, na co wygląda.
Powiedziałam „wiedźmin”? Pardon, tu jednak potrzebny jest feminatyw – zresztą, zobaczmy to razem jeszcze raz.
Tyle pytań – jak Ciri przeszła wiedźmińskie Próby i mutacje? Skąd medalion z rysiem? Czy zamiast na Płotce, będziemy jeździć na Kelpie? Czy Kelpie będzie spawnowała się na dachach?
Jednak gdy opadł ze mnie pierwszy szok – no dobra, ledwie zaskoczenie – wywołany obecnością wiedźminki, nie mogłam nie docenić, jak bardzo jest to wszystko znajome. Gdy patrzę na akrobacje Ciri w walce z baukiem, widzę szkołę Geralta (i Vesemira); użyty do spętania monstrum łańcuch wydaje się ukłonem jeszcze do pamiętnego trailera ze strzygą do pierwszego Wiedźmina (który to trailer sam był przecież dość wiernym odtworzeniem sceny z pierwszego opowiadania Sapkowskiego). Jakby REDzi chcieli nas upewnić, że pamiętają o początkach, że to nie będzie taki zupełnie nowy „Wiedźmin” – tylko po prostu inny.
Komentuje Krzysztof „Draug” Mysiak
Nie mam pojęcia, jaka będzie gra, ale zwiastun się udał. Ot, tradycyjnie wiedźmiński: tchnący słowiańskością, a przy tym przygnębiający, posępny i wystawiający ludzkości świadectwo tak samo liche jak w książkach Sapkowskiego. Wolałbym Geralta w roli głównej, ale wystarczy, że powróci jako NPC (byle istotny). Na premierę jednakowoż Wiedźmina 4 nie kupię – po Cyberpunku już nie wchodzę do tej rzeki z CD Projektem.
Komentuje Hubert „hexx0” Śledziewski
Studio CD Projekt Red na nowo zdefiniowało zwrot „otwarcie jak u Hitchcocka”. Dzięki pierwszemu zwiastunowi Wiedźmina 4 otrzymaliśmy bowiem istne trzęsienie ziemi na początku gali The Game Awards 2024. Chciałoby się powiedzieć, że później napięcie tylko rosło, ale tak niestety nie było. Choć mamy za sobą jedną z najlepszych growych konferencji ostatnich lat, prezentacja żadnej późniejszej produkcji nie dorównała pokazowi czwartego „Wieśka”. Aż się dziwię, iż Geoff Keighley nie podjął decyzji, by skończyć show bombą tego kalibru (nowa marka Naughty Dog robi wrażenie, ale nie aż takie). Nie ma wątpliwości, że wiedźmińska karuzela ruszyła i będzie się kręcić przez co najmniej kilka kolejnych lat, skoro „Redzi” mają w planach trylogię. Wsiadam na nią z wielką ochotą – oraz nadzieją, iż GTA VI ukaże się czym prędzej, bo jeśli przyjdzie mi wybierać między jednym zł…odziejem czasu a drugim, zagram w Wiedźmina 4!
Obowiązkowy nagłówek o tym, że coś się kończy, a coś się zaczyna
Uczynienie z Ciri nowej bohaterki nowej sagi – choć niszczy marzenia tych, którzy chcieliby zobaczyć kreator postaci – wydaje się iść w parze z tym, co studio Santa Monica zaplanowało dla serii God of War; tam też dotychczasowy główny bohater odchodzi na zasłużony odpoczynek, zaś stery przejmuje jego syn. GoW: Ragnarok poświęcił dużo czasu na to, by pokazać nam Atreusa nie tylko jako pomocnika i źródło motywacji Kratosa, ale też jako samodzielną postać, która mogłaby – prawdopodobnie – udźwignąć kolejną odsłonę serii. Atreus dostał nie tylko nowe, fajne zdolności – w tym różne zwierzęce formy – ale też towarzyszkę i osobiste zadanie do wykonania. Niestety Ragnarok w tej misji przekonania graczy do Atreusa trochę się zatracił, zgubił gdzieś balans między obiema postaciami i miejscami można było odnieść wrażenie, że Kratos jest jakby na doczepkę w swojej własnej grze. Atreus, paradoksalnie, sprawiał wrażenie silniejszego i walczyło się nim po prostu ciekawiej.
Komentuje Przemysław „Łosiu” Bartula, pół-prezes
SEO jednak wygrało. Nawet CDP wie, że „Wiedźmin 4” się lepiej klika.
Na szczęście Wiedźmin 3 w promowaniu Ciri nie poszedł tak daleko (nie będę zgadywać, czy już podczas pisania scenariusza „trójki” podjęto decyzję to tym, kto będzie protagonistą Wiedźmina 4), choć i tam młoda bohaterka była w walce sprawniejsza od Geralta. Kierowaliśmy nią jednak na tyle rzadko, że nie przeszkadzało to specjalnie ani nie pozwalało sądzić, że twórcy są nią bardziej zainteresowani niż samym Białym Wilkiem.
A mogłoby się tak stać, bo w końcu Ciri, także ta książkowa, to postać tak ważna dla całego wiedźmińskiego świata i dysponująca tak wieloma mocami i powiązaniami, że nietrudno byłoby ją – niesprawiedliwie i złośliwie – nazwać Mary Sue. Ciri jest następczynią tronu nie jednego, lecz dwóch państw; jest sierotą wojenną wychowaną przez wiedźminów i szkoloną przez czarodziejki; Ciri była członkinią gangu i gladiatorką na arenie, rozmawiała z jednorożcami i spotkała sir Galahada; Ciri wreszcie jest nosicielką genu Starszej Krwi, który daje jej moc podróżowania w czasie i przestrzeni. Dużo tych nadzwyczajności jak na jedną osobę.
Komentuje Damian „Czaruś” Gacek
Trailer Wiedźmina 4 mnie nie rozczarował - aż ocieka klimatem poprzednich części. Warto podkreślić, że Ciri raczej nie będzie po prostu żeńską wersją Geralta. Na filmiku wyraźnie widać, że zostanie wiedźminką nie wpłynęło na jej temperament. Jestem ciekaw, jak Lwiątko z Cintry spełni się w roli głównej bohaterki, choć wierzę, że da sobie radę.
PS. Zwróciliście uwagę na medalion?
Użyłam słowa „niesprawiedliwie”, gdyż książkowa Ciri nie jest postacią, która Moc ma i tylko nią wymachuje. Wszystkie te nadzwyczajne przeżycia okropnie dziewczyną sponiewierały i choć niezwykle sprawna w walce, to wciąż była po prostu straumatyzowanym dzieckiem – wkurzonym, opryskliwym, ukrywającym się za maską nonszalancji i smarkatego cynizmu. To bohaterka wiarygodna, świetnie napisana – choć niekoniecznie taka, z którą chciałabym w książkach spędzić więcej czasu, gdyby nie równoważyły jej bardziej dojrzałe charaktery Geralta i Yennefer oraz wygłupy Jaskra.
Oczywiście Ciri, która pojawiła się w Wiedźminie 3, była już starsza i nie tak gniewna; można się spodziewać, że czas zabliźnił przynajmniej niektóre rany. Teraz zaś musiało tego czasu upłynąć jeszcze trochę; widać to w trailerze i po jej twarzy, i po głosie.
Zabijam... potwory
Trailer jest po wiedźmińsku przewrotny i pesymistyczny – choć nie ma bogów, są tylko potwory, to nawet zabicie potwora nie sprawi, że cokolwiek zmieni się na lepsze. Ciri dała radę utłuc bauka, nim pożarł kolejną osobę, ale niewiele to dało. Dziewczyna przeznaczona na ofiarę musiała umrzeć i basta, jak nie od kłów i pazurów, to chociaż od noża sąsiada przekonanego, że dopełnienie rytuału jest konieczne, bo przecież „to tradycja”. Oczywiście pobrzmiewają w tym wszystkim także echa równie pamiętnego trailera do Wiedźmina 3, w którym Geralt twórczo rozciągnął definicję słowa „potwór” – bo ostatnie słowa Ciri pozwalają sądzić, że i ona przynajmniej jednego takiego potwora właśnie przed sobą widzi. Nawet jeśli nie sięga przy tym, jak jej ojciec, po miecz, to pewnie zaraz przynajmniej otrzaska kogoś po ryju. Widać to po jej oczach.
I nawet mnie to cieszy, bo Ciri potrzebuje tej wściekłości i gotowości do mordobicia, by wyróżnić się na tle stoickiego zwykle Geralta. Chciałabym, by była postacią bardziej wybuchową, mniej skłonną do neutralności, by zachowała w sobie trochę tej młodzieńczej niezgody na to, jak wygląda świat. Także dlatego, że da nam to więcej swobody w odgrywaniu jej.
Komentuje Mateusz „Smoczy” Popielak
Nie towarzyszyły mi takie same uczucia jak przy trailerach z drugiej czy trzeciej części Wiedźmina ani przy zapowiedzi Cyberpunka 2077. Czy to wina późnej godziny, zbyt wysokich oczekiwań, czy może beznamiętnego wepchnięcia trailera na początek TGA? Trudno mi to określić. Na pewno nie jest to jednak zawód związany z wyborem Ciri jako protagonistki nowej odsłony serii. Uważam, że CD Projekt zdecydował się na mniej wygodną i bardziej ryzykowną opcję. Bezpieczniej byłoby dać graczom kreator postaci i pozwolić im na pełną dowolność. Teraz twórcy muszą pamiętać, że ich działania będą bacznie obserwowane przez purystów. Jakiekolwiek nieścisłości fabularne czy próby pójścia na skróty mogą spotkać się z krytyką sporej części odbiorców. Postawienie się w trudniejszej sytuacji zawsze jest jednak ciekawsze – i to mnie zaintrygowało.
Trailer, jak zawsze, został wykonany iście filmowo. Tutaj moją szczególną uwagę przykuło udźwiękowienie – tak właśnie powinny brzmieć zwiastuny, i to nie tylko gier. Podoba mi się również to, że sam film mógłbym oglądać nawet z pełnym blurem, a i tak od razu rozpoznałbym uniwersum, z którego pochodzi. Gra kolorów jest tu taka sama jak w poprzednich częściach: szlak rozdzielają szare, wyblakłe tony, a noc rozdziera intensywne światło ognia. Świat chce pożreć nas barwami, a te milkną gdy tylko ścieramy się ze złem. Celowo unikam skupiania się na postaciach, które mogliśmy zobaczyć. To jedynie fragment nieznanej nam jeszcze historii, podobnie jak pojawienie się Jaskółki, tak odmienionej przez... właśnie, przez co?
W całym tym zamieszaniu pewien jestem jednego – jeśli trailer wywołuje więcej pytań niż odpowiedzi, to znaczy, że spełnił swoje zadanie.
Komentuje Adam „Wildcamel” Zechenter
Trailer Wiedźmina 4 to po prostu czysta sapkowszczyna. Mamy ciemny, choć przedstawiony z pewną sympatią lud, mamy szkodliwe przesądy i złą religię, mamy wreszcie ludzkie potwory. No i nie zabrakło oczywiście dynamicznych piruetów i widowiskowych parad.
Nie dziwi mnie wcale, że główną bohaterką nowej odsłony zostanie Ciri. W końcu przyszywana córka Geralta jest najpotężniejszą postacią wiedźmińskiego uniwersum – to dziecko przeznaczenia, to dziedziczka Starszej Krwi, to wreszcie nosicielka genów, które stoją u źródła wydarzeń opisanych w sadze Sapkowskiego.
Nie zapominajmy też, że przecieki na temat kluczowej roli Ciri pochodzą sprzed premiery Cyberpunka 2077 – sami odwoływaliśmy się do nich w 2020 roku. Jeśli więc myślicie, że to jakaś uwspółcześnienie czy nowinka, to mam dla was złą wiadomość – nie śledzicie zbyt dokładnie branży gier wideo.
To co dalej?
Można ten trailer analizować klatka po klatce, wyłapując ukryte detale – jestem pewna, że mnóstwo ludzi już to robi w chwili, gdy piszę te słowa. Być może któryś z nich dokopie się na przykład do informacji o tym, o co chodzi z mieczami Ciri albo rozszyfruje słowa nuconej przez niedoszłą ofiarę piosenki. Można już teraz wskakiwać do hype trainu – choć nie polecam, bo zawsze lepiej zachować ostrożność niż na podstawie pięknych słów speców od marketingu wybudować sobie w głowie wizję, do której rzeczywistość nigdy nie dałaby rady doskoczyć. Choć REDzi ostatecznie ukończyli swój redemption arc pracowitym naprawianiem Cyberpunka 2077, wspomnienie tej premiery pozostaje. Tym bardziej, że dziś pokazano nam tylko cinematic.
Jednocześnie pierwsze komentarze pod adresem tego trailera dobitnie pokazują, jak zmieniły się czasy, w których żyjemy – i materiał o nowej grze z ukochanej serii często wywołuje opór i zniechęcenie. Dla mnie samej nie był to trailer, po którym złożyłabym po jednym preorderze na każdą platformę, którą mam – nawet gdyby te preordery można było już składać. Jednak rok 2024 był dla gamingu ogólnie tak ciężki, biedny i nudny, że z wdzięcznością przyjmuję wszystko, co choć przez chwilę zjednoczy nas w dyskusjach o tym, czego można się spodziewać i na co mamy nadzieję.
A na co czekacie Wy?
Komentuje Mikołaj „mikos” Łaszkiewicz
Obejrzałem zwiastun Wiedźmina 4 kilka razy i choć wiem, że to tylko cinematic, wiem że to nie jest jeszcze gameplay, ale jeśli chociaż trochę z tego, co widziałem przeniesie się na silnik gry, to już wiem, że wszyscy będziemy musieli wymieniać karty graficzne na lepsze. Niesamowicie podoba mi się rozwinięcie wątku Ciri, świat przedstawiony nie stracił ani trochę klimatu i już teraz wiem, że preorder złożę tak szybko, jak tylko będzie się dało. CD Projekt RED wskoczył tym zwiastunem do jednej ligi z Rockstar Games, na ich gry po prostu trzeba czekać, to są dzieła obowiązkowe.
Komentuje Szymon „Rusnar” Rusnarczyk
W „trójce” Ciri wyróżniała się mocno teleportowaniem w trakcie walki. Fakt, że tego tu nie robi ewidentnie wskazuje na brak jej mocy albo mocne jej ograniczenie. Stawiałbym na to, że koniunkcja sfer z końca Wiedźmina 3 spowodowała, że Ciri (bezpośrednio związana z przepowiednią Itliny itd.) zaczęła wraz z tym wydarzeniem tracić swoje unikalne moce przenoszenia się w czasie i miejscach. To wyjaśniałoby też, dlaczego jest słabsza w ogóle, a przecież jakoś ją osłabić trzeba, dla progresji. Może być też tak, że ponownie jak z Umą/Avallac'hem Próba Traw była jedynym wyjściem, żeby ją wzmocnić i ocalić. Ale oczywiście to tylko spekulacje. Ostatnie godziny „trójki” wyjaśniają natomiast bardzo ładnie potrzebę powrotu wiedźminów, bo ewidentnie potworów może być teraz więcej i mogą być bardziej zróżnicowane.
Komentuje Maciej Pawlikowski
Pisałem niedawno przy okazji recenzji nowej książki Andrzeja Sapkowskiego: „Va’esse deireádh aep eigean, va’esse eigh faidh’ar”. I rzeczywiście, coś się zaczyna i to nie byle co i nie byle jak. Już nie lwiątko z Cintry, a lwica – trochę starsza i zdecydowanie bardziej mroczna, powraca, aby zabijać lu… potwory. Ma swoją Jaskółkę, ale dołożyła drugi miecz, bo to pełnoprawna wiedźminka. Od szczeniaka, który w zapomnianej przez świat chacie starego Vysogoty wykrzykiwała „Jestem wiedźminką!” upłynęło już naprawdę wiele czasu. Z wiedźmińskiego wahadła zeszła wiele lat temu.
Jest w tym trailerze mnóstwo zaszytych informacji, o których jeszcze przeczytacie – Ciri używa magii, czerpie z wody, składa Znaki, pije eliksiry. Na piersi drży jej medalion szkoły rysia – gatunku, na marginesie, zagrożonego w Polsce – tak, jak zagrożeni są sami, nieliczni już, wiedźmini.
I staje przeciwko potworom, ale… ale tak naprawdę potyka się tu z religijnym fanatyzmem, dwukrotnie zresztą bezpośrednio zwracając się do ludzi, którzy pod płaszczem „tradycji” dokonują tak naprawdę mordu: „Tu nie ma bogów. Są tylko potwory”. I Ciri nie chodzi wówczas o tego potwora, którego chwilę wcześniej uśmierciła.
Ten trailer to początek wielkiej przygody, w którą już chciałbym wyruszyć. Jestem wdzięczny bo dziś, tej nocy, czułem się jak małe dziecko. A rzadko już w życiu się tak czuję.