Nie ma Starfielda, nie ma grania. 2022 rok zapowiada się na frustrację
Starfield i Redfall ukażą się dopiero w 2023 roku. Microsoft może trochę na tym ucierpieć. Pytanie, czy Sony w porę odpowie i wyciągnie asa z rękawa – jednocześnie sprawiając, że rok 2022 stanie się dużo mniejszym rozczarowaniem niż 2021.
Jeszcze kilka dni temu, patrząc na listę growych premier 2022 roku, myślałem sobie – będzie pięknie. Zwłaszcza w porównaniu do poprzednich dwunastu miesięcy, w których prawdziwych hitów wyszło jak na lekarstwo. Nie zrozumcie mnie źle; tytułów AAA nie brakowało. W kwietniu ukazał się Returnal, w maju Resident Evil Village, w czerwcu Ratchet & Clank: Rift Apart, w październiku Deathloop i Age of Empires 4, Forza Horizon 5 w listopadzie, w grudniu zaś dostaliśmy Halo Infinite.
Innymi słowy, było w co grać – a nie wymieniłem przecież żadnego remastera czy remake’u, które pojawiają się jak grzyby po deszczu. Brakowało po prostu jednego, dwóch, trzech tytułów bijących absolutne rekordy popularności. Czegoś na wzór Skyrima, GTA 5 czy Cyberpunka 2077. W bieżącym roku jedna taka gra poniekąd już wyszła – mam tu na myśli Elden Ringa, o którym w dniu premiery mówiła cała branża. Od początku było więc lepiej niż poprzednio. Prawdziwa zabawa miała jednak dopiero się rozpocząć.
Tymczasem wczoraj Bethesda poinformowała o przesunięciu na 2023 rok premier Redfalla i Starfielda, czyli dwóch potencjalnych hitów późnego lata oraz jesieni. Zwłaszcza ten ostatni miał szansę – wzorem wspomnianego Skyrima – wpisać się złotymi zgłoskami w historię branży. W dodatku ta ikoniczna data wydania – dokładnie jedenaście lat po premierze The Elder Scrolls V. Plan był chyba zbyt idealny. Wszystko rozsypało się niczym misternie skonstruowany domek z kart.
Dobra mina do złej gry
Wierząc, że dobre pierwsze wrażenie można zrobić tylko raz, z jednej strony cieszę się z tej obsuwy. Niech twórcy z Bethesdy i Arkane Studios na spokojnie dopracują swoje gry. Z drugiej jednak – miałem nadzieję, że Dying Light 2, Horizon Forbidden West, Elex 2, Gran Turismo 7, Total War: Warhammer III czy Shadow Warrior 3 okażą się tylko przystankami; czymś, co pozwoli graczom wytrwać do jesieni i zimy. Bo choć wszystkie wymienione produkcje są co najmniej dobre, to niektóre z nich niemal od razu po wydaniu straciły zainteresowanie mediów, a często również graczy. To chyba o czymś świadczy, prawda?
Kiedy teraz spoglądam w kalendarz premier, wiem jedno – w drugiej połowie roku będę miał dużo czasu na zmniejszenie „kupki wstydu” o co najmniej kilka pozycji. Nie twierdzę, oczywiście, że do końca grudnia nie ukaże się już nic wartego uwagi. Jeszcze w tym miesiącu mają wyjść Sniper Elite 5 i Kangurek Kao. W czerwcu z pewnością będzie głośno o Diablo Immortal. Potem tradycyjnie czeka nas „sezon ogórkowy”, który powinno zakończyć nowe Saints Row. Wrzesień przyniesie Test Drive Unlimited: Solar Crown (choć tutaj też obsuwa wisi w powietrzu), październik zaś Gotham Knights… i to w sumie tyle. Trochę słabo, nie?
Wybawca potrzebny od zaraz
Naturalnie nie zabraknie mniejszych produkcji, ale wszystko wskazuje na to, że – nie licząc Elden Ringa – znów będziemy musieli obejść się bez hitu przez wielkie „H”. Chociaż… jest jedna gra pretendująca do takiego miana. Pytanie tylko, czy również nie zaliczy (kolejnej) obsuwy i rzeczywiście ukaże się w tym roku. Mowa rzecz jasna o God of War: Ragnaroku.
Planowo kontynuacja przygód Kratosa miała wyjść w roku 2021. Prace nad grą zostały jednak opóźnione – jakoby przez problemy zdrowotne aktora Christophera Judge’a, który użycza głosu protagoniście. Obecnie spekuluje się, że nowa odsłona serii zadebiutuje najpóźniej 30 września 2022 roku, a Jason Schreier zapewnił, iż tytuł nie zaliczy więcej opóźnień. Chciałbym w to wierzyć, naprawdę – tyle że o nowym „Bogu wojny” jest niepokojąco cicho.
Mam jednak nadzieję, iż Sony poczuje krew delikatnie sączącą się z Microsoftu oraz Bethesdy po wydaniu wczorajszego komunikatu i czym prędzej ogłosi datę premiery God of War: Ragnaroku. Nie chcę tu rozpętywać wojny pomiędzy sympatykami „zielonych” i „niebieskich”. Uważam po prostu, że branża nieco skostniała w ostatnich latach – głównie za sprawą pandemii koronawirusa, ale ostatnio również wojny w Ukrainie – i potrzebuje większej liczby produkcji AAA z prawdziwego zdarzenia. Nie wspominając o tym, że pragniemy ich my, gracze. Choćby po to, by na chwilę móc zapomnieć o – momentami przerażającej – rzeczywistości, która nas otacza.
Nokaut dziewiątej generacji
Niemniej nie ukrywajmy – jeśli chodzi o rok 2022, byłby to absolutny nokaut ze strony Sony. Tym bardziej, że Japończycy wydali wspomniane już Horizon i GT7. God of War: Ragnarok mógłby być perłą w ich koronie – taką, której blask chociaż na chwilę przyćmiłby dokonania Microsoftu, wydającego się dominować nad konkurencją od startu dziewiątej generacji (głównie za sprawą mocniejszej konsoli i Game Passa). Dla przypomnienia dodam, że poprzedni GoW był oceniany na równi z Red Dead Redemption 2, a więc jedną z najlepszych – jeśli nie najlepszą – gier ery Xboxa One i PlayStation 4.
Nie wiem jak Wy, ale ja wierzę, że Santa Monica Studio jest w stanie dostarczyć tytuł jeszcze lepszy niż ów hit z 2018 roku (to dopiero był dobry czas dla graczy). Produkcję, która namieszałaby na tyle, iż tytuł gry roku dla Elden Ringa nie byłby przesądzony. Jeśli ma się to stać kosztem Microsoftu – niech tak będzie. W końcu Phil Spencer wielokrotnie powtarzał, że liczą się gracze i gry, a nie sprzęt, na którym je uruchamiają.
Zresztą gigant z Redmond będzie miał wkrótce nie lada okazję, by zyskać w oczach fanów elektronicznej rozrywki. Na dwunastego czerwca zaplanowano bowiem drugą edycję Xbox & Bethesda Games Showcase, na którym mamy zobaczyć wiele nowych gier. Po cichu liczę, że przynajmniej część z nich ukaże się w 2022 roku. Za sprawą Elden Ringa jest on nieco mniejszym rozczarowaniem niż jego poprzednik – nawet pomimo obsuwy, jaką zaliczyły Starfield i Redfall – ale cztery czy siedem lat wcześniej i tak było znacznie lepiej. Niech te czasy wrócą. I niech nadejdzie Ragnarok – ostatnia nadzieja graczy na brak zawodu A.D. 2022.
OD AUTORA
Miałem ogromną nadzieję, że dzięki premierom Elden Ringa, God of War: Ragnaroku, Starfielda i Redfalla w branży gier zacznie się nieco więcej dziać. Dlatego też wierzę w rychły debiut oraz duży sukces drugiej z wymienionych pozycji.
Jako fan RPG na pewno sprawdziłbym Starfielda, choć z nieco większą ciekawością spoglądałem na produkcję Arkane Studios – martwiąc się, że wiemy na jej temat tak niewiele. Najwyraźniej deweloper nie bez powodu milczał.
Staram się być na bieżąco z wychodzącymi tytułami – raz z lepszym, raz z gorszym skutkiem. Zawsze więc znajdzie się coś do nadrobienia, choć testowanie nowych gier zwykle sprawia mi więcej przyjemności.
ZAPISZ SIĘ DO NEWSLETTERA
Ten tekst powstał z myślą o naszym newsletterze. Jeśli Ci się spodobał i chcesz otrzymywać kolejne felietony przed wszystkimi, zapisz się do newslettera.