Nawet Henry Cavill nie zdołał uratować Argylle. Recenzje na Rotten Tomatoes nie stawiają szpiegowskiego filmu w pozytywnym świetle
Henry Cavill wystąpił w szpiegowskim widowisku, które w tym tygodniu trafi do kin. Co o Argylle przed premierą mówią recenzenci?
Fani Henry’ego Cavilla najchętniej zobaczyliby go w roli szpiega i to nie byle jakiego, bo najsłynniejszego – agenta 007. Niestety, ten angaż przeszedł mu koło nosa i przypadła Danielowi Craigowi, a teraz, gdy mówi się o tym, że producenci odpowiedzialni za serię o Jamesie Bondzie poszukują nowego, młodszego odtwórcy, raczej nie ma co łudzić się, że po latach ta rola w końcu przypadnie byłemu Supermanowi.
Ale ostatnio Brytyjczyk mógł sprawdzić się w roli innego szpiega w filmie Argylle, którego premiera odbędzie się 2 lutego. Nowość z Cavillem przedstawia historię samotnej autorki piszącej powieści szpiegowskie o tajnym agencie i globalnym syndykacie szpiegowskim, która nagle zdaje sobie sprawę, że fabuła obecnie pisanej przez nią książki zaczyna odzwierciedlać wydarzenia z prawdziwego świata w czasie rzeczywistym.
Co o Argylle mówią recenzje?
A co o nadchodzącym dziele Matthew Vaughna myślą recenzenci? Pierwsze opinie napływają już do sieci, ale, niestety, nie stawiają one Argylle w pozytywnym świetle. Z dostępnych obecnie na Rotten Tomatoes 99 recenzji, tylko 36% jest pozytywne. To raczej nie jest dobrym sygnałem dla twórców, którzy planują zrobić z Argylle całą serię.
Peter Debruge z Variety zwrócił uwagę na to, że Argylle to kiepsko napisana komedia szpiegowska, której żarty zamiast śmiechu powodują przewracanie oczami.
Problem polega na tym, że utknęła w kiepsko napisanej komedii szpiegowskiej, nie lepszej niż ta, którą słyszymy, w scenie otwierającej, z jej banalnymi dowcipami i potrójnymi zwrotami akcji.
Nicholas Barber z BBC wyjaśnia, że w filmie jest wiele dziur fabularnych.
Wszędzie, gdzie spojrzysz, są detale, które przydałoby się dodać, dziury fabularne, które powinny być zapełnione, a także żarty, które można by było poprawić.
Hoai-Tran Bui z Inverse porównała film Vaughna do matrioszki, która za warstwą licznych zwrotów akcji nie ma nic do pokazania.
To filmowa matrioszka – błyskotliwa, puszczająca widzom oczko z licznymi nawiązaniami komedia szpiegowska, która narzuca na siebie kolejne zwroty akcji, by ukryć fakt, że w środku nie ma nic.
Richard Lawson z Vanity Fair twierdzi, że u reżysera nastąpiło zmęczenie materiałem, co wyraźnie widać po tym filmie.
Co poszło nie tak? Prawdopodobnie zwykłe zmęczenie. Argylle to piąty film, który Vaughn nakręcił w tym trybie (liczę Kick-Ass) i wydaje się, że skończyły mu się sztuczki.
Ben Travis z Empire Magazine wypowiedział się o filmie nieco pozytywniej. A choć dostrzega jego wady, docenia urok duetu głównych bohaterów, który wynagradza niektóre potknięcia.
Błyskotliwy, zabawny i lekki, Argylle ukrywa swoje błędy za pomocą zwrotów akcji i uroczych występów głównego duetu.
Ostrzej o Argylle wypowiedział się Leslie Felperin z The Hollywood Reporter.
To zaczyna przypominać jedną z tych bardzo drogich, bardzo wyszukanych reklam pseudo-luksusowego produktu, którego nie chcesz kupować – być może perfum lub samochodu.
Wśród wielu negatywnych głosów pojawiło się kilka pozytywniejszych, które zwracają uwagę na mocniejsze strony dzieła Matthew Vaughna, ale po zapoznaniu się z większością recenzji nasuwa się wniosek, iż Argylle to niestety kolejna produkcja, która nie ma wiele do zaoferowania poza gwiazdorską obsadą i niekończącymi się zwrotami akcji. Być może inne szpiegowskie widowisko z udziałem Henry’ego Cavilla będzie miało więcej szczęścia. Do kin w tym roku ma trafić The Ministry of Ungentlemanly Warfare w reżyserii Guya Ritchie’ego, gdzie Brytyjczyk znów zagra tajnego agenta. Zwiastun filmu znajdziecie tutaj.
Argylle trafi do kin 2 lutego, a w przyszłości produkcję znajdziemy na Apple TV+.