Na planie Mrocznego widma George Lucas stawił czoła zjadliwym krytykom Gwiezdnych wojen w najbardziej zaskakujący sposób
Choć Gwiezdne wojny nie trafiły w gusta wszystkich krytyków, George Lucas postanowił dalej rozwijać swoje uniwersum. Podczas filmowania Mrocznego widma udowodnił, że uodpornił się na negatywne opinie.
W 2024 roku przypada 25. rocznica premiery widowiska Gwiezdne wojny: część I – Mroczne widmo. Z tej okazji będziemy przypominać ciekawostki związane z produkcją, która w czasie debiutu nie spotkała się pozytywnym przyjęciem. Jedna z nich jest związana zarówno z filmem z 1999 roku, jak i z krytyką, z którą spotkało się dzieło George’a Lucasa z 1977 roku.
Przypomnijmy, że przed debiutem Star Wars w latach 70. niewiele osób wróżyło temu projektowi sukces. Nieprzekonani byli m.in. przyjaciele Lucasa, Francis Ford Coppola, Martin Scorsese oraz Brian de Palma. Choć Steven Spielberg od razu czuł, że epicki projekt science fiction ma duży potencjał, to nawet sam Lucas na pewnym etapie zwątpił w swoje siły, przez co nie pojawił się na premierze swego dzieła.
Star Wars okazało się jednak hitem – pierwsza produkcja z gwiezdowojennego uniwersum odniosła ogromny sukces. Po świetnym przyjęciu filmu Lucas uwierzył w swoje siły i przestał przejmować się negatywnymi opiniami. Krytyczne recenzje nie zatrzymały go przed rozwijaniem uniwersum, a to, że z dystansem podchodzi do zdania krytyków, udowodnił na planie Mrocznego widma. Jak dowiadujemy się z książki Star Wars: Fascinating Facts (via ScreenRant), podczas zdjęć do filmu nosił koszulkę z najbardziej zjadliwą recenzją Star Wars. Napis, który znalazł się na koszulce Lucasa, brzmiał:
Star Wars – film z komiksowymi postaciami, niewiarygodną historią, brakiem politycznego albo społecznego komentarza, marnym aktorstwem, absurdalnymi dialogami i niedorzecznie uproszczoną moralnością. Innymi słowy – zły film.
Wydaje się, że George Lucas w porę uodpornił się na krytykę, ponieważ, jak wiemy, najgorsze miało dopiero nastąpić. To dość ironiczne, że reżyser chodził w koszulce z ówcześnie najgorszą recenzją na planie filmu, na którym wielu branżowych recenzentów później nie zostawiło suchej nitki.
Z pewnością na miejscu byłaby wtedy rada, której po latach chciałby udzielić młodszemu samemu sobie Hayden Christensen: cierpliwości. Z perspektywy czasu widać bowiem, że odbiór widowiska się zmienił, a widzowie podchodzą do trylogii prequeli z większą wyrozumiałością, sympatią i nostalgią. Dobrze więc, że Lucas nie brał do siebie negatywnych recenzji, ponieważ inaczej uniwersum nie mogłoby rozrosnąć się do dzisiejszych imponujących rozmiarów.