autor: Redakcja GRYOnline.pl
Myśli nieprzemyślane - Wojny w Niemczech
"Będzie ćśśś! linia frontu i zwalczające się organizacje. Będą zarąbiaste, wytrzeszcz gał możliwy, lokacje świadczące o nietrywialnej wyobraźni projektantów".
Jaki jest najdoskonalszy złodziej czasu? Że co? Niby dobra książka nigdy nie przeminie? Jak też dziadek coś powie... I niech dziadek sobie zęby mocniej przyklei, bo nie idzie zrozumieć, co dziadek mówi. Inne pomysły? O, mama odważna. Telenowele!? W mordę... ha, ha. Poważnie pytałem. To była poważna odpowiedź? No, jak mamę kocham. Tato... ależ tato, gdzie tata z tymi wędkami? Ał! Co za radość ryby łowić, gdy w supermarketach gniją na półkach i szprotki, i płetwy rekina. Pytałem o złodzieja wyrafinowanego, czerpiącego garściami z książek, z filmów, nawet z tatowego moczenia kija i ze wszystkiego, co ludzkość ciekawego wymyśliła – od polowania na smoki, po zbijanie stołków. Złodzieja wysokolewelowego. Dobrego morpega, miałem na myśli... no.
Przyszłość należy do gier sieciowych – jak mało którego twierdzenia o przyszłości, tego nie trzeba udowadniać. Dość się rozejrzeć i newsy poczytać, co też przemyślnie zaprojektowany masive potrafi zrobić z wolnym czasem. A i niekoniecznie wolnym. Tymczasem w Polsce – klasyka – znowu jesteśmy o parę lat w plecy. Zapytajmy przeciętnego gracza, czy grywa w morpegi – odpowie, że i owszem: MU Online, beta World of Warcraft, beta czegoś jeszcze i coraz częściej-gęściej... Guild Wars. Dlaczegóż taki zestaw? Bo za darmo.
NCsoft zjadł na masive’ach zęby – nawet jeśli ich produkcje nie zawsze pretendowały do miana miss urody, nawet jeśli nie wszystkie były super-grywalne, po pojawieniu się Guild Wars trzeba było Koreańczykom przyznać, że do tego wypieku solidnie się przygotowali. Rzucone w makutrę składniki świadczyły o dogłębnej znajomości i rynku, i upodobań graczy. Bo i cóż daje w kość w masive’ach? Ano ciągła harówka, zdobywanie w pocie czoła każdego kolejnego levelu, wykonywanie setek przygłupiastych misji, którym na imię przynieś-zanieś-pozamiataj. By schematyczności stało się zadość, fabuła poddana zostaje maksymalnej kompresji, a gros przyjemności z rozgrywki skupia się na podglądaniu poziomu innych graczy, zaawansowania ich sprzętu i rozmiaru wora. Z pieniędzmi.
ArenaNet – twórcy Guild Wars – stanęli nad tą przepaścią nudy i zrobili taki krok do przodu, że niech się grawitacja przyzwyczajeń schowa. Pojawiła się fabuła, i to ciekawa. Walki zyskały na dynamice i efektowności do tego stopnia, że uzasadnione zaczyna być porównywanie GW z sieciowymi strzelankami. Gracz potrzebujący samotności dostał do pomocy komputerowych współtowarzyszy. Gracz ceniący sobie w grach sieciowych czynnik ludzki, może brać udział w grupowych wypadach w teren. Ale czekaj, to jeszcze nie wszystko! W terenie nie musimy odkręcać sobie głowy z gwintu, bo żaden żądny krwi pvp-owiec na nas znienacka nie wyskoczy, a przecież ciągle mamy to upragnione PvP. Zamiast zbierać 5 kwiatków czy zabijać 10 potworów typu Y, wykonywane przez nas misje odsłaniają kolejne fragmenciki niebanalnej fabuły. I czekaj, to nie wszystko! Całość jest za darmo. No, prawie za darmo, cudów nie ma – za grę zapłacić należy, ale abonament jest free.
W przyrodzie nic nie powstaje z niczego. Czymś za powyższe zapłacić trzeba było – zapłacono tym, że Guild Wars tak naprawdę nie są MMORPG-em. Są czymś pomiędzy sieciową strzelanką a masivem co się zowie. Mamy miasta-huby, w których spotyka się ogół graczy na serwerze, ale wyjście w teren dokonuje się już bardziej ukradkowo. Niby gramy tysiącami, ale tak naprawdę w kilkanaście osób maks. To powoduje lekki niedosyt u graczy dotkniętych hardkorowością. Z tego sobie NCsoft zdaje sprawę. Trochę rzecz przymierza się zaleczyć w Guild Wars: Factions. Coś koło 2 milionów graczy będzie się miało z czego cieszyć.
Dwa dni temu, w środę, odbyła się w Monachium prezentacja Factions – unikam jak ognia określania gry ‘dodatkiem’, bo... praktycznie nim nie jest – byliśmy na nią zaproszeni, byłem na niej obecny, mogę się pochwalić, że w Factions, chwilkę bo chwilkę, ale grałem. I jest nieźle. Sumując to, że jest nieźle, z tym, że gra ukaże się w Polsce na równi z resztą świata możemy zaryzykować stwierdzenie, iż Guild Wars mają poważną szansę po temu, by stać się u nas najpopularniejszym z morpegów. Oby tylko się nie powtórzył WOW-precedens, gdy chętnych do zakupu gry było kilkakrotnie więcej, niż tej gry egzemplarzy.
Co najważniejsze... walki będą liczebniejsze, świat będzie dwukrotnie większy, będą nowe klasy postaci, nowe przedmioty, nowe potwory. Będzie ćśśś! linia frontu i zwalczające się organizacje. Będą zarąbiaste, wytrzeszcz gał możliwy, lokacje świadczące o nietrywialnej wyobraźni projektantów. Ale przede wszystkim będzie obszerna zapowiedź Factions z początkiem tygodnia, więc gryzę się w język i więcej nie zdradzam.
Dziś drobny konkursik, który rozstrzygnę przed opublikowaniem zapowiedzi Factions, czyli odpowiedzi nadsyłać można do poniedziałku, przed południem. Pytanie brzmi: proszę wymienić wszystkie klasy postaci, jakie znajdą się w Guild Wars: Factions. Szczęśliwiec, którego wskaże generator liczb pseudolosowych (zakładam, że odpowiedzi będzie nieco), otrzyma wydanie specjalne Guild Wars. Poza samą grą zawiera ono: grubą książkę z grafikami z gry, mapę kontynentu Tyria, dysk z muzyką z gry (tę skomponował nie byle kto, bo Jeremy Soule – etatowo niemalże trzaskający co lepsze kawałki do co znamienitszych gier) oraz nieco upgrade’ów dla postaci gracza.
A oto zasady bardziej szczegółowe:
- rozwiązanie konkursu nastąpi w poniedziałek, 27 lutego;
- o zwycięstwie zadecyduje losowanie;
- odpowiedzi proszę słać na maila: [email protected] – w wątku pod tekstem, w swoim własnym interesie, przyznawajcie się do brania udziału w konkursie, ale nie piszcie odpowiedzi... :-]
- mail z odpowiedziami winien mieć temat: MNP GW-Konkurs;
- nie zapomnijcie o podaniu w mailu: swojej ksywki na GOL-u, swojego imienia i nazwiska oraz adresu, na który potencjalną wygraną życzycie sobie otrzymać;
- (jak zwykle) w konkursie nie mogą brać udziału redaktorzy GOL-a, członkowie ich rodzin, współpracownicy GOL-a etc.
(Jak zwykle) serdecznie życzę powodzenia! :-)
Borys „Shuck” Zajączkowski
P.S. Jeśli fragmenty powyższego tekstu zdają się świadczyć o chorobie autora – świadczą dobrze! Wycieczkę na prezentację Factions przypłaciłem ciężkim przeziębieniem, wirusy w zestawie. Wszystko dla czytelników. :-) Nie żebym się żalił, dyć.
Powiązania do myśli
- MNP.11 – Listopad miesiącem niepamięci
- MNP.18 – Jingle bells
- MNP.19 – To był dobry rok
- MNP.20 – Czas na finał
- MNP.21 – Seks, przemoc i gdybanie
- MNP.22 – Forum w służbie nauki
- MNP.23 – Idzie nowe
- MNP.24 – Science-Fiction
- MNP.25 – Czas Gigantów
- MNP.26 – Legenda tonie