Newsroom Wiadomości Najciekawsze Komiksy Tematy RSS
Wiadomość opinie 8 listopada 2024, 13:15

autor: Damian Gacek

Mroczne Stardew Valley nie wybacza błędów. Mirthwood oczami fana cozy symulatorów farmy

Miałem okazję pograć kilka długich godzin w Mirthwood i mogę stwierdzić z przekonaniem, że to gra, która zaskoczy fanów gatunku.

Mimo że Mirthwood wyszło przedwczoraj, miałem już okazję zagrać weń nieco wcześniej. Najpierw w wersję demo, a potem w betę, którą udostępnili twórcy. Jestem pewny, że spędzę w niej jeszcze trochę czasu, ale już mogę podzielić się z Wami pewnymi spostrzeżeniami. Po pierwsze, jeżeli oczekujecie cozy gierki pokroju Fields of Mistria lub Stardew Valley, to się zdziwicie. Po drugie, zdziwią się też fani farming simów.

Koszmar w świecie cozy gierek

Zacznijmy od podstaw: czym jest Mirthwood? To gra studia Bad Ridge Games, która teoretycznie spełnia sporo założeń cozy symulatorów farmy pokroju Stardew Valley. Deweloperzy oddają w nasze ręce domek, który musimy przywrócić do świetności. W tym celu będziemy wykonywać zadania, uprawiać rolę, hodować zwierzęta i robić wszystko to, co robi się w tego typu grach, ale...

W cozy symulatorach farmy gracze przenoszeni są do uroczego miejsca, w którym okolica jest kolorowa, a wszyscy są dla siebie mili (lub udają niemiłych, czekając, aż stopisz lód ich serca), zaś potworki okazują się tak słodkie, że aż szkoda je zabijać. Mirthwood już praktycznie od prologu pokazuje, że świat, do którego trafiliśmy, jest brutalny. Po krótkiej chwili spędzonej z rodziną lądujemy w płonącej osadzie, z której musimy samotnie uciekać, aby ratować życie.

Kiedy kopiesz sobie spokojnie kamień, a tam czeka już na Ciebie milusiński strażnik kopalni.Mirthwood, V Publishing, 2024.

Po trafieniu na nowy kontynent nie jest wcale o wiele lepiej. Co prawda okolica, w której przychodzi nam zamieszkać, prezentuje się malowniczo (pomimo kilku bandytów tu i tam), ale spróbujcie się ruszyć do sąsiednich regionów. Czekają Was mroczne miejsca, lokacje wyjęte z koszmarów, nawet NPC są tu niepokojący (nie wspominając o potworach).

System walki przemyśleli

W Mirthwood nie ma „bezpiecznych miejsc”. Pierwszego przeciwnika żądnego mojej krwi spotkałem już drugiego dnia, gdy szukałem narzędzi. Tak, miecz w tej grze dostaje się przed motyką, co wiele mówi o tym tytule.

Na szczęście autorzy stworzyli całkiem adekwatny system walki, w którym można blokować, rollować, a także wyprowadzać szybkie i potężne ataki. Podczas potyczek wiele dzieje się na ekranie, gdyż obie strony są w ciągłym ruchu. Dodatkowo każdy przyjęty na klatę cios to spora strata HP. Takie bezkompromisowe podejście do tej mechaniki zdecydowanie wygląda jak wyjęte z innego gatunku niż cozy symulatory farmy.

Jak się ma NPC po swojej stronie, każdy przeciwnik okazuje się banalnie prosty niezależnie od tego, czym się walczy.Mirthwood, V Publishing, 2024.

Mam jedynie lekkie zastrzeżenia do łuku. Samo jego użycie wydaje się intuicyjne, choć czasami wytyczenie poprawnego toru strzały może takie nie być. Mam jednak wrażenie, że problemy w tym względzie podyktowane są specyficznym stylem graficznym. Początkowa wersja tej broni zadaje dość mało obrażeń, jednak nawet ona, gdy użyć jej dobrze, potrafi być groźnym orężem, przynajmniej przeciwko podstawowym przeciwnikom. To idealny sposób na pokonanie wroga bez odniesienia ran, choć moim zdaniem nieco nudny.

Budowanie relacji nie jest proste

Oczywiście nie z każdą istotą w tym świecie będziecie chcieli walczyć. Póki co nie miałem jeszcze okazji dogłębnie wejść w relacje z NPC w Mirthwood, ale grzechem byłoby o tym nie wspomnieć, gdyż to jeden z elementów, które wyróżniają tę grę na tle innych produkcji tego typu. W tradycyjnych symulatorach farmy mamy system serduszek, które zdobywamy poprzez codzienne rozmowy z sąsiadami, dawanie im prezentów itp.

Porozmawiajmy, cna niewiasto!Mirthwood, V Publishing, 2024.

W Mirthwood również ważnym elementem są konwersacje, jednak nie myślcie o nich w standardowy dla tego gatunku sposób. Twórcy bowiem wyraźnie inspirowali się serią The Sims. Jeżeli postać nie ma nam nic konkretnego do powiedzenia (przykładowo nie zleca nam zadania lub nie ma do przekazania informacji na temat świata gry), to nie można z nią porozmawiać, używając słów. Zamiast tego wybieramy ton i ogólny temat dyskusji – w zależności od charakteru NPC punkciki sympatii u tej osoby wzrosną lub zmaleją.

Może to zniechęcić niektórych graczy, lubiących dogłębnie poznawać historie osób zamieszkujących dany świat. Jednocześnie jednak sprawia, że musimy wyjść poza utarty schemat i postarać się nieco bardziej, a nie tylko automatycznie przeklikiwać tekst.

Krzywo stoi? Krzywo! Ale ile możliwości

Walki walkami, rozmowy rozmowami, ale co z kreowaniem otoczenia? Twórcy pokusili się tu o danie nieco wolności graczowi – siatka budowania jest opcjonalna. Fani symulatorów farmy są pewnie przyzwyczajeni, że często jesteśmy ograniczani przez mniej lub bardziej widzialne kwadraciki. W Mirthwood da się je włączyć, ale jeżeli chcemy, tworzenie w trybie dowolnym również jest możliwe. Pozwala to na sporo fantazji w dekorowaniu naszej farmy (albo skutkuje krzywymi grządkami w ogródku).

No ale ta grafika to już musi się wszystkim spodobać, prawda?

Pisząc ten tekst, zdałem sobie sprawę, jak bardzo ta gra jest w stanie podzielić fanów gatunku. Po pierwsze upiorny klimat, po drugie inne podejście do nawiązywania więzi, po trzecie mocne nastawienie na walkę. To coś, co łatwo pokochać albo znienawidzić. Ja jestem zaintrygowany innością tego tytułu i z pewnością spędzę z nim jeszcze kilka godzin, jednak jednocześnie zrozumiem, jeżeli wiele osób po prostu go sobie odpuści.

Po co nosić przy sobie króliczą łapkę, jak można mieć całą ludzką stopę?Mirthwood, V Publishing, 2024.

Podobnie jest z grafiką. Uważam, że ma swój urok. Deweloperzy na Steamie chwalą się, że jest ręcznie rysowana – i to widać. Znam jednak przynajmniej jedną osobę będącą zdania, że strona wizualna Mirthwood jest odpychająca. Według mnie natomiast to małe cudeńko, nawet pomimo nieco sztywnych animacji kończyn. Jeżeli graliście kiedyś w Barotraumę, mniej więcej możecie sobie wyobrazić, jak to wygląda.

Podsumowując, mogę stwierdzić, że po postawieniu ostatniej kropki w tekście wracam do świata Mirthwood. Ale Wy zdecydowanie się zastanówcie, czy jest to pozycja dla Was. Nie oczekujcie prostej cozy gierki. Tytuł ten nie prowadzi za rączkę, a śmierć czyha w nim na każdym kroku.

Damian Gacek

Damian Gacek

Absolwent Filologii Angielskiej oraz English in Public Communication. W swoim portfolio ma artykuł naukowy dotyczący tłumaczenia gier wideo. Z GRYOnline.pl współpracuje od 2019 roku, pisząc dla różnych działów. Obecnie zajmuje się głównie poradnikami i okazjonalnie wspiera newsroom. Autor przeglądu Małe ale Wielkie. Elektroniczną rozrywką interesuje się od dziecka. Uwielbia RPG-i oraz strategie, często nurza się również w odmętach produkcji indie. W wolnych chwilach pracuje nad książką oraz uczy się edycji filmów.

więcej