Miażdżąca Blade Runnera recenzja tak „zniszczyła” Ridleya Scotta, że reżyser oprawił ją i do dziś wisi w jego biurze. „Przypomina mi, by nie wierzyć prasie”
Ridley Scott po latach wspomina negatywne przyjęcie Blade Runnera przez jedną z krytyczek. Z opinii dziennikarki reżyser wyciągnął jeden wniosek – nie warto czytać recenzji.
Ridley Scott obecnie promuje swój najnowszy film – Gladiatora 2, który jest kontynuacją epickiego widowiska z 2000 roku. Z tej okazji reżyser udzielił wywiadu portalowi EW, w którym wrócił do czasów, kiedy premierę miała jedna z jego najsłynniejszych i najbardziej kultowych produkcji – Blade Runner. Jak się okazuje, nie wszyscy krytycy od razu poznali się na dziele sci-fi.
Jedna z dziennikarek była surowa w ocenie widowiska Ridleya Scotta i napisała m.in., że Łowca androidów nie ma nic do zaoferowania widzom. Reżyser mocno przejął się negatywną recenzją, która – jak przyznał – go „zniszczyła”. Ostatecznie jednak twórca podszedł do całej sytuacji w nietypowy sposób – postanowił oprawić krytyczny artykuł.
Recenzja do dzisiaj wisi na ścianie w biurze reżysera. Po tym zaś, jak wielki sukces odniósł Łowca androidów, na zawsze zapisując się w historii kina sci-fi, Ridley Scott przestał czytać opinie krytyków i się nimi sugerować.
Możecie się ze mną nie zgodzić, ale jako reżyser o moim statusie i z moim wiekiem, nie czytam recenzji, odkąd Pauline Kael zniszczyła mnie [recenzją] Blade Runnera. Zmiażdżyła Blade Runnera. Byłem tak zatrwożony – myślę, że to jest to słowo – że oprawiłem cztery strony recenzji z New Yorkera. Wciąż wisi w moim biurze, co przypomina mi o tym, by nigdy nie wierzyć prasie, niezależnie od tego, czy jest dobra, czy zła. Tak więc w ogóle jej nie czytam.
Gladiator 2 zbiera na ogół pozytywne recenzje, ale inaczej wyglądała sytuacja po premierze niedawnego filmu Ridleya Scotta, Napoleona z Joaquinem Phoenixem. Podejście twórcy i nieczytanie recenzji z pewnością okazało się wtedy przydatne.