autor: Bartosz Świątek
Lucasfilm reaguje na kontrowersje w związku ze skrzynkami w Star Wars Battlefront 2
Wytwórnia Lucasfilm wydała oświadczenie, w którym komentuje sprawę skrzynek i pochwala podjętą przez Electronic Arts decyzję o tymczasowym wyłączeniu mikropłatności w Star Wars Battlefront 2.
Należąca do koncernu Disneya i zarządzająca gwiezdnowojenną marką firma Lucasfilm wydała oświadczenie, w którym odnosi się do kontrowersji związanych z głośnym, krytykowanym przez graczy systemem skrzynek w Star Wars Battlefront 2. Wytwórnia pochwala decyzję o tymczasowym wyłączeniu mikropłatności w omawianym tytule.
W Gwiezdnych wojnach zawsze chodzi o fanów. Niezależnie od tego, czy rzecz dotyczy Battlefronta, czy jakiegokolwiek innego doznania związanego z Gwiezdnymi wojnami, to właśnie fani są na pierwszym miejscu. Dlatego też popieramy podjętą przez EA decyzję o tymczasowym wyłączeniu mikropłatności w grze, dzięki czemu możliwe będzie wzięcie pod uwagę obaw, które wyrażają fani – czytamy w przesłanym do The Washington Post oświadczeniu (dzięki serwisowi Eurogamer).
Wiele wskazuje na to, że komentowana przez Disneya decyzja Electronic Arts mogła nie być podjęta w pełni samodzielnie. Zgodnie z doniesieniami serwisu Venturebeat, taki krok mógł zostać wymuszony… właśnie przez zarządzającą Gwiezdnymi wojnami wytwórnię. W zeszły czwartek doszło podobno do rozmowy telefonicznej pomiędzy Bobem Igerem, dyrektorem generalnym Disneya, a Andrew Wilsonem, który zajmuje analogiczne stanowisko w Electronic Arts. Iger miał wyrazić obawy o to, w jaki sposób zamieszanie powiązane z mikropłatnościami w najnowszej strzelance autorstwa DICE wpływa na wizerunek całej marki Star Wars, w dodatku w wyjątkowo wrażliwym dla niej okresie – kiedy od premiery mającego zarobić krocie „Ostatniego Jedi” dzielą nas zaledwie tygodnie. Doniesienia Venturebeat zostały potwierdzone przez The Washington Post, choć dziennik doprecyzował, że osobą telefonującą do EA nie był sam Iger, a zajmujący się w Disneyu m.in. mediami interaktywnymi Jimmy Pitaro.
Przypominamy, że skrzynkowa afera drugiego Battlefronta rozpoczęła się jeszcze przy okazji testów beta, kiedy to wielu graczy i krytyków wyrażało swoje wątpliwości w kwestii zastosowanego w grze systemu progresji. DICE dokonało pewnych zmian, jednak kontrowersje powróciły niedługo przed premierą, kiedy to okazało się, że do odblokowania pojedynczego bohatera (np. ikony Gwiezdnych wojen, Dartha Vadera) potrzeba – zgodnie z wyliczeniami jednego z graczy – aż 40 godzin ciągłego grania. DICE ponownie zareagowało i ścięło ceny bohaterów o 75% (równocześnie cichaczem tnąc też nagrody, które otrzymuje się za ukończenie kampanii). Była to jednak reakcja spóźniona, a pierwsze próby typowego, PR-owego gaszenia ognia bardzo nie przypadły graczom do gustu – post na ten temat w serwisie Reddit zyskał miano najczęściej „minusowanej” wypowiedzi w historii. Mleko się rozlało, a efekt śnieżnej kuli nadał całej sprawie coraz większego rozpędu, mocno uderzając w wizerunek EA i wpływając negatywnie na sprzedaż samej gry, której fizyczne wydanie zaliczyło w Wielkiej Brytanii start o 60% gorszy od części pierwszej. Rozgłos zwrócił też uwagę belgijskiej Komisji ds. Gier, która podejrzewa Battlefronta 2 o wykorzystywanie rozwiązań przypominających hazard.
Całe zamieszanie nie pozostaje bez wpływu na sytuację Electronic Arts. Firma traci obecnie na giełdzie, a w oficjalnym dokumencie zapewnia inwestorów, że wyłączenie mikropłatności „nie będzie miało istotnego wpływu na wytyczne finansowe EA na rok 2018”. Można by w związku z tym zapytać „po co w takim razie w ogóle się w grze znalazły?” – można by, ale wiadomo, że byłoby to pytanie retoryczne.
- Recenzja gry Star Wars: Battlefront II – blasterem w stopę
- Star Wars: Battlefront II – kompendium wiedzy