Joker staje się symbolem protestów w Hongkongu, Libanie i Chile
Joker w reżyserii Todda Philippsa tak bardzo wpłynął na rzeczywistość, że charakterystyczny makijaż można zobaczyć na twarzach części protestujących w Libanie czy Hongkongu. Czy film ma szansę stać się, tak jak V jak Vendetta, symbolem walki z establishmentem?
Po raz kolejny jesteśmy świadkami tego, jak popkultura przeplata się z polityką i ruchami społecznymi. Jak zauważa portal France24, po premierze Jokera charakterystyczny makijaż tytułowego bohatera stał się symbolem sprzeciwu i zagościł na twarzach uczestników protestów odbywających się w Libanie, Hongkongu czy Chile. Uprawnione staje się stwierdzenie, że „barwy” Jokera zaczęły pełnić podobną rolę, co maska przedstawiająca twarz Guya Fawkesa, którą kojarzyć możecie chociażby w związku z grupą Anonymous (lub ze sklepów z pamiątkami z miast europejskich). Faktyczny Fawkes na początku XVII wieku brał udział w nieudanym spisku dążącym do wysadzenia w powietrze parlamentu w Londynie. Na podstawie jego historii powstał komiks, a następnie film pt. V jak Vendetta. Jego podobizna często zasłania twarze osób kontestujących obecny stan rzeczy.
Dwie fikcyjne komiksowe postacie mają ze sobą dużo wspólnego. Twórcą historii Jokera (Batman: Zabójczy żart), którą możemy dziś oglądać w adaptacji Todda Philippsa, jest Alan Moore. To on jest również autorem komiksu o Fawkesie. Przytaczany przez France24 William Blanc, autor książki Super Heroes: A Political History, tak porównuje obie kreacje:
Centralnym motywem tych dwóch filmów jest społeczne wykluczenie, pozostanie w samotności, by radzić sobie z własnym nieszczęściem. […] [V i Joker – przyp. fix.] są ofiarami władzy i są zdeterminowani, by się zemścić. Łączy ich fakt deformacji ciała przez społeczną przemoc. Uśmiechają się pomimo ogromnego bólu, mówiąc tym samym „możesz mnie ranić, ale jestem wystarczająco silny, by odpowiedzieć uśmiechem; to ja mam kontrolę”. To chory uśmiech. Obaj chcą sprawić, by ludzie dzierżący władzę byli przerażeni, by czuli się bezsilni wobec osoby, dla której liczy się tylko zemsta, i zrobią wszystko, by to osiągnąć.
Blanc ocenia, że Joker „przemówił” do protestujących, ponieważ jego historia opowiada o samotności i byciu „odizolowanym od jakiegokolwiek poczucia przynależności”. W sposób niedosłowny – metaforyczny – można odnieść to do niezadowolenia protestujących przeciwko zaniedbaniom państwa, ignorowaniu przez nie potrzeb i porzuceniu.
W Libanie protesty rozpoczęły się 17 października w związku z planami podwyższenia opłat za paliwo i tytoń oraz wprowadzenia podatku od WhatsAppa, który miał narzucać Libańczykom opłatę o równowartości dwudziestu centów dziennie za możliwość wykonywania połączeń przez tę i inne służące do tego aplikacje. Jest to podstawowy sposób komunikacji w tym kraju, jako że telefony i SMS-y są nieporównywalnie droższe. Ludzie (w Bejrucie, stolicy, były ich setki tysięcy) wyszli na ulice, rząd wycofał się w końcu z ustawy, jednak protesty trwają – podwyżki cen były tylko zapalnikiem; z powodu kryzysu ekonomicznego i stagnacji społeczne niezadowolenie jest ogromne.
Skąd pomysł, by w zryw włączyć charakterystyczny makijaż? Każdy protest potrzebuje jednoczącego symbolu – w Polsce były to np. czarne parasolki, we Francji żółte kamizelki. W Libanie – Joker. A obok niego również maski Guya Fawkesa i te z serialu Dom z papieru. Serwis Wired przywołuje wypowiedź jednego z protestujących, który tłumaczy wybór:
Powodem, dla którego pomalowaliśmy twarze jest to, że postać z filmu jest nam bliska. To dlatego, że, zanim pomalował twarz, wiódł nieszczęśliwe życie. Nikomu na nim nie zależało, nikt nie zwracał na niego uwagi. Jest zdenerwowany, jest zły, i to po prostu doprowadziło go do szaleństwa. I właśnie to dzieje się teraz Libanowi.
Kolejna cytowana wypowiedź:
Tylko córki, synowie i przyjaciele przywódców są brani pod uwagę i mają przywileje. W przeciwieństwie do ludzi takich, jak ja, którzy nie mają z tym układem nic wspólnego.
HURR DURR, A JAK POLICJA BIJE W EUROPIE, TO MEDIA NIE PISZĄ
Uprzedzając komentarze, oto czym różni się protest w kraju demokratycznym od tego w totalitarnym lub w takim, w którym zasady państwa demokratycznego są łamane: prawami człowieka. Demokracja z założenia gwarantuje możliwość dochodzenia swoich praw i ich ochronę. A strajki czy protesty są jej nieodłącznym elementem. Jeśli „w Hiszpanii pałują”, to osoby, które ucierpiały, będą mogły oczekiwać wyciągnięcia konsekwencji wobec konkretnych jednostek czy instytucji, jeśli te rzeczywiście złamały ich prawa. Sądy są niezawisłe, a więc wyrok nie będzie polityczny. W państwie totalitarnym takich gwarancji nie ma. Jeśli przywódca każe torturować swoich obywateli, nie stanie przed Trybunałem Stanu. Będzie robić to dalej, bo ponad nim nie ma już nikogo. Zatem jeśli protestujący wychodzą w takich krajach na ulice, media przejmują funkcję obserwatora i kontrolera praworządności, informując opinię publiczną, organizacje oraz polityków państw demokratycznych o wydarzeniach, które mogą wymagać interwencji.
Jokerowe twarze widziane były także w czasie trwających od 14 października protestów w Chile – one również sprowadzają się do chęci poprawienia standardu życia. Na ulicę wyszło ponad milion osób. Chilijczycy mają dość korupcji i ciągłego wzrostu wydatków. Czują się zaniedbani przez rząd.
O protestach w Hongkongu pisaliśmy już wiele razy w kontekście afery z udziałem Chin, Blizzarda i zbanowanego przez wydawcę za wsparcie zrywu profesjonalnego gracza Blitzchunga. Trwają od 31 marca a sprowokował je projekt ustawy pozwalający na ekstradycję niewygodnych obywateli z autonomicznego Hongkongu do Chińskiej Republiki Ludowej. I w tym przypadku po wstrzymaniu ustawy protesty trwają nadal. Postulatami są m.in. wyciągnięcie konsekwencji wobec brutalnej policji, dymisja Carrie Lam, prochińskiej szefowej tamtejszej administracji i uwolnienie aresztowanych. Korzystanie z masek czy makijażu Jokera w państwie-mieście ma jednak, zdaje się, inne podłoże. Administracja wprowadziła bowiem zakaz zakrywania twarzy maskami. Zarówno tymi przeciwgazowymi, jak i tym chroniącymi tożsamość. Protestujący grają władzy na nosie organizując akcje sprzeciwiające się zakazowi. Zakładają maski Kubusia Puchatka, sekretarza generalnego Chin Xi Jinpinga, Żaby Pepe, Guya Fawkesa czy, ostatnio również, Jokera i trzymając się za ręce, tworzą długie łańcuchy ciągnące się przez autonomię.
Trzeba zaznaczyć, że poza Libanem trend ten dopiero zaczyna raczkować. Czy się rozwinie? Poczekamy, zobaczymy. Jest on już jednak na tyle zauważalny, by zachodnie media zaczęły o nim pisać. Niewykluczone, że temat został rozdmuchany bardziej niż to konieczne – wśród państw, których obywatele mają wykorzystywać wizerunek Jokera, często wymienia się np. Irak, choć zdjęć dokumentujących ten fakt brak. Jeśli jednak symbol ten jednoczy protestujących w Libanie – tyle i tak wystarczy.