Historia cyklu Command & Conquer - część 2
Zapraszamy do lektury drugiej części artykułu, w którym możecie zapoznać się z historią cyklu Command & Conquer. Wczoraj mogliście dowiedzieć się więcej o pierwszej części gry (nieoficjalnie znanej pod tytułem Tiberian Dawn), dziś czas na jej rozszerzenie oraz Red Alert.
Zapraszamy do lektury drugiej części artykułu, w którym możecie zapoznać się z historią cyklu Command & Conquer. Wczoraj mogliście dowiedzieć się więcej o pierwszej części gry (nieoficjalnie znanej pod tytułem Tiberian Dawn), dziś czas na jej rozszerzenie oraz Red Alert.
Część 1 – Command & Conquer: Tiberian Dawn
Nie trzeba było parać się sztuką jasnowidzenia, aby stwierdzić, że oficjalny dodatek do Command & Conquer powstanie – należałoby się raczej zastanowić, kiedy... Autorzy kuli żelazo póki gorące, niespełna w osiem miesięcy po premierze gry, rozszerzenie było gotowe. Program o nazwie The Covert Operations miał za zadanie wypełnić lukę pomiędzy pierwszą a drugą częścią gry, której zapowiedź można było obejrzeć po ukończeniu jakiejkolwiek kampanii w Command & Conquer. Tym razem programiści z Westwood Studios nie wysilili się specjalnie i postawili na luźne scenariusze, nie związane w żaden sposób nicią fabularną. Odpadła więc potrzeba dokręcenia dodatkowych filmów video, a co za tym idzie zmniejszono koszty produkcji rozszerzenia. W sumie zaoferowano piętnaście misji (8 dla Nod, 7 dla GDI), które można było rozegrać w dowolnej kolejności. Autorzy gry nie przewidzieli, co było niewątpliwie największą bolączką tego dodatku, żadnych nowych jednostek. Pojawiły się tylko te, które dotąd były dostępne tylko w trybie wieloosobowym, czyli piechota wyposażona w broń chemiczną, helikoptery transportowe i wyrzutnie rakiet SSM.
The Covert Operations nie był produktem złym, ale też i nie wybitnym. Cieszyła pokaźna ilość nowych scenariuszy, ukryte misje z dinozaurami, kilka premierowych utworów, zapisanych także w formacie CD Audio, ale ciągle pozostawał niedosyt. Wszyscy z niecierpliwością oczekiwali więc następcy Command & Conquer i dalszych perypetii biorących udział w konflikcie stron. Okazało się jednak, że firma Westwood Studios miała co innego w głowie. Druga część gry musiała więc poczekać jeszcze kilka lat, a wszyscy zainteresowani zadowolić się tworem o nazwie Command & Conquer: Red Alert, który pojawił się w sklepach pod koniec października 1996 roku.
Tym razem fabuła programu przenosiła nas w przeszłość, konkretnie do lat pięćdziesiątych ubiegłego wieku. Intryga koncentrowała się wokół maszyny do podróży w czasie, której po II wojnie światowej Albert Einstein użył do porwania młodego Adolfa Hitlera, udaremniając tym samym jego polityczną karierę i zmieniając bieg historii. Bez Trzeciej Rzeszy i rządzącego nią dyktatora, Europa uniknęła najkrwawszego konfliktu w dziejach. Niestety zapomniano wziąć pod uwagę, że identyczne aspiracje w podbiciu Starego Kontynentu wykazywał również Józef Stalin. Armia Czerwona rozpoczęła wielki marsz ku lepszej, komunistycznej rzeczywistości – nowa wojna stałą się faktem. Odpowiedź zachodu jest bardzo szybka – tworzy się nowy alians, na którego czele staje niemiecki generał, Gunter von Esling. Obie frakcje stają do walki, a my – opowiadając się po którejś ze stron, bierzemy w niej czynny udział.
Do nagrania przerywników filmowych w Red Alert zaangażowano zdecydowanie więcej aktorów, chociaż nadal nie byli to artyści z górnej półki. Odpowiednim doświadczeniem w zawodzie mogli pochwalić się jedynie Arthur Roberts (generał Gunter von Esling) i John Milford (Albert Einstein), którzy zagrali w kilkudziesięciu, drugoligowych filmach. Mimo to, całkiem nieźle na ich tle wypadli zupełni nowicjusze, np. Barry Kramer (Generał Nikos Stavros), którego rolą życia było do tamtej pory wcielenie się w rolę pasażera windy w znanym obrazie, pt. Speed.
Gra odniosła spektakularny sukces komercyjny, chociaż tak naprawdę stanowiła jedynie klon pierwowzoru. Autorzy pokusili się o niewielkie zmiany w oprawie graficznej (pomijając oczywiście podwyższoną rozdzielczość w wersji pod system operacyjny Windows 95), na co duży wpływ miał ten sam silnik, którego użyto w pierwszej odsłonie cyklu. Część jednostek w Red Alert została żywcem przeniesiona z Command & Conquer, niektóre doczekały się wyłącznie zmian kosmetycznych. Niemniej znaczne powiększenie mapy, wprowadzenie jednostek nawodnych, usprawnienie trybu wieloosobowego, zwiększona dynamika rozgrywki, a także inne modyfikacje sprawiły, że gra została przez wielu graczy uznana za zdecydowanie lepszą od swojej starszej siostry.
Dziś gry z serii Red Alert traktujemy jako odrębny cykl, który z pierwowzorem łączy jedynie wspólna marka Command & Conquer. Mimo to należy pamiętać, że autorzy powiązali w pewien sposób obie opowieści. W pierwszym z Czerwonych Alarmów, w niektórych przerywnikach filmowych pojawia się Kane, który pełni rolę doradcy Józefa Stalina. Być może dzięki temu sprytnemu zabiegowi, autorzy chcieli uświadomić graczy, iż przyszły przywódca Bractwa Nod również posiada możliwość podróży w czasie. Fakt ten tłumaczyłby zagadkę, dlaczego charyzmatyczny lider tej organizacji nie starzeje się i wciąż bierze udział w kolejnych konfliktach z GDI, mimo, że dzieli je różnica kilkudziesięciu lat.
Red Alert wziął ostatecznie rozwód z sagą o Tyberium w drugiej odsłonie cyklu, która na rynku elektronicznej rozrywki zadebiutowała w 2000 roku. Według fabuły gry, pierwsza wojna została przez Sowietów przegrana, można się zatem domyślać, że Kane nigdy nie uzyskał kontroli nad imperium Józefa Stalina, a co za tym idzie – nie stworzył Bractwa Nod. Jak było naprawdę, tego prawdopodobnie nie dowiemy się już nigdy. Wygląda na to, że autorzy mieli zamiar połączyć na początku oba światy, ale w trakcie prac nad Command & Conquer: Red Alert 2 zrezygnowali z rozwinięcia tego pomysłu.
Dalszy ciąg jutro...