Gry jako dziedzictwo historyczne, czyli największy emulator świata
Od jakiegoś czasu gry komputerowe przestają być postrzegane jako głupia rozrywka dla małych dzieci. Mało tego – niektórzy idą o krok dalej i postrzegają je w kategoriach popkulturowych dzieł. A jeszcze inni chcą, by ten element naszej historii zachował się dla wszystkich przyszłych pokoleń.
Od jakiegoś czasu gry komputerowe przestają być postrzegane jako głupia rozrywka dla małych dzieci. Mało tego – niektórzy idą o krok dalej i postrzegają je w kategoriach popkulturowych dzieł. A jeszcze inni chcą, by ten element naszej historii zachował się dla wszystkich przyszłych pokoleń.
Naukowcy z Uniwersytetu Portsmouth w Wielkiej Brytanii (historycy komputerowi – tak, jest takie stanowisko – dr David Anderson i dr Janet Delve oraz „ekspert od gier” Dan Pinchbeck) właśnie dołączyli do wartego 4 miliony Euro projektu zwącego się KEEP. Skrót ten rozwija się w Keeping Emulation Environments Portable (w wolnym tłumaczeniu ZPŚE - Zachowanie Przenośności Środowisk Emulacyjnych) i jest ambitną próbą zarchiwizowania wszystkich starych plików z grami (mowa na razie o przestrzeni lat 1970-1990) w jednym, gigantycznym emulatorze. Co, że to już było? Nieprawda. KEEP to coś znacznie więcej niż choćby popularny MAME.
Po pierwsze – projekt ten to działania w stylu Google’owskiej cyfrowej bazy książek, czyli jest próbą ocalenia wszystkich starych gier przed zapomnieniem i umieszczenia ich w jednym miejscu. Po drugie – po udanym zarchiwizowaniu plików projekt przejdzie w stadium stworzenia emulatora, który pozwoli wszystkim i wszędzie zagrać w każdą z zachowanych gier. „Stare gry i konsole już stoją w muzeach, ale jeśli nie można pokazać odwiedzającym, jak działały i w co na nich grano, to byłoby podobne do pokazania instrumentów bez jakiejkolwiek muzyki. Byłaby to katastrofa dla przyszłych pokoleń” - powiedział dr Anderson. Jego koleżanka po fachu dodała: „Ludzie nie myślą za dużo o cyfrowym zachowywaniu plików – czy chodzi o odbitki fotografii czy też narodowe archiwa. A istnieje ryzyko, że każdy taki plik wraz z rozwojem technologii przestanie być odczytywalny. Poprzednie pokolenia zostawiły nam mnóstwo książek, listów i dokumentów opowiadających nam kim byli i jak żyli. Istnieje zagrożenie, że zostaniemy pod tym względem białą plamą na kartach historii.” Pan ekspert od gier również ma coś do powiedzenia w tym temacie: „Gry wydają się być nieistotnymi popkulturowymi tworami i dlatego nie są popularnym kandydatem do archiwizacji. Tymczasem są one bardzo ważną częścią najnowszej historii kultury, stanowią jeden z najważniejszych medialnych formatów i muszą zostać zachowane dla przyszłych pokoleń.”
Przewiduje się, że do 2010 roku ilość informacji przechowywanych cyfrowo będzie 18 milionów razy większa, niż treści znajdujące się we wszystkich kiedykolwiek napisanych książkach. Brytyjskie Archiwum Narodowe już teraz posiada informacje, które zmieściłyby się w 580 tysiącach encyklopedii, a są zapisane w plikach już na tyle przestarzałych, że są problemy z ich otworzeniem. Jak widać – będzie co archiwizować, bardzo dobrze, że gry staną się tego integralną częścią.
Najfajniejsza informacja zostaje na sam koniec – prawie milion Euro zostało wydane, by stworzyć oprogramowanie które zarówno będzie w stanie odczytać i ożywić wszystkie stare gry z przeróżnych nośników (taśmy, dyskietki, dyski optyczne), jak i będzie kompatybilne w przód. Krótko mówiąc – jakiekolwiek systemy i komputery powstaną w najbliższych dziesięcioleciach, mają bezproblemowo współpracować z budowanym emulatorem.
Prócz Uniwersytetu Portsmouth w projekt zaangażowane są również narodowe biblioteki Francji, Holandii i Niemiec, a także Europejska Federacja Twórców Gier. Pozostaje przyklasnąć inicjatywie i czekać na pierwsze owoce.