Gracze spełnili pierwszy wymóg w walce przeciwko niszczeniu gier, ale sukces inicjatywy europejskiej stoi pod znakiem zapytania
Kolejny kraj osiągnął minimalny próg poparcia inicjatywy przeciwko niszczeniu gier wideo. Jednakże jest o wiele za wcześnie, by świętować sukces.
Europejscy gracze osiągnęli pierwszy wymóg konieczny do rozpatrzenia petycji przeciwko „zabijaniu” gier wideo. Jak zauważyli internauci, inicjatywa obywatelska osiągnęła minimalny próg poparcia w siedmiu krajach. Do Polski, Niemiec, Ninderlandów, Danii, Finlandii oraz Szwecji niedawno dołączyła Irlandia, której obywateli próbowało zmotywować studio Black Shamrock. Najwyraźniej skutecznie.
Niestety to tylko jeden z wymogów, do tego w praktyce łatwiejszy do osiągnięcia niż drugi z nich. Po ponad 4 miesiącach projekt poparło mniej niż 400 tysięcy obywateli Uni Europejskiej.
Od 8 października, kiedy ostatnio donosiliśmy o postępach kampanii, przybyło około 30 tysięcy podpisów. Tymczasem do 31 lipca 2025 roku swoje poparcie musi zadeklarować milion osób. Innymi słowy, przy obecnym trendzie inicjatywa nie ma szans trafić na forum europejskie, by mogła zostać rozpatrzona przez przedstawicieli Unii.
Oczywiście jest za wcześnie, by mówić o niepowodzeniu akcji. Niemniej, jak już pisaliśmy, tego typu inicjatywy zwykle zyskują największy rozgłos (a wraz z nim poparcie) w pierwszych tygodniach. Tymczasem po ponad 4 miesiącach nie zebrano nawet połowy wymaganych podpisów. Jeśli więc nie nastąpi nagła i ogromna mobilizacja (zwłaszcza na południu Europy, bo to w tamtych krajach akcja ma najmniejsze procentowo poparcie), inicjatywa może spalić na panewce.