Stardew Valley dla ludzi uczulonych na piksele. W Coral Island bawię się świetnie, choć wciąż czekam na część obiecanej zawartości
Coral Island to nowe Stardew Valley? Niestety nie, ale temu tytułowi blisko, aby być godną konkurencją dla kultowej już produkcji. Zdecydowanie warto dać Coral Island szansę, zwłaszcza jeśli jesteście znudzeni pixel artem.
Odpoczywając od gier sieciowych i MMO, regularnie zaglądam na Steama w poszukiwaniu nowych pól do obsiania. W końcu ile można grać oraz modować w Stardew Valley? Już jakiś czas temu polecałem Roots of Pacha, a teraz przyszła pora na budzące sporo emocji Coral Island. Cóż mogę rzec? Jest dobrze, nawet bardzo, ale nieidealnie. Mimo to… Stary PefriX farmę miał, ija, ija o!
Pełna premiera? Tak, po raz trzeci
Coral Island zadebiutowało w Early Accessie dwa lata temu i wtedy uznałem, że poczekam na pełną premierę, aby cieszyć się kompletnym grą. 14 listopada 2023 roku projekt wyszedł w wersji 1.0 i już miałem rzucić się go ogrywać, gdy oczom mym ukazała się informacja, że w zasadzie to nie jest jeszcze kompletna wersja produkcji. Okazało się, że Coral Island nie miało ukończonej głównej kampanii fabularnej, a także brakowało kilku funkcjonalności.
Nie chodzi tylko o drobnostki, które można wrzucić w późniejszych aktualizacjach. Nie, mam na myśli istotne oraz integralne części rozgrywki. Z tego powodu zdecydowałem się nie ogrywać tego tytułu, czekając na prawdziwą, pełną, ale taką PEŁNĄ wersję. Po kilku miesiąc ta faktycznie się pojawiła – Coral Island wydało aktualizację 1.1 dopiero 23 lipca 2024 roku – i od tego momentu można mówić, że gra jest kompletna. Ale czy na pewno?
Zanim przejdę do omówienia produkcji oraz jej licznych zalet, chciałem uczciwie przestrzec przed pewnymi rzeczami. Coral Island to obecnie praktycznie skończony produkt, który dostanie jeszcze co najmniej dwie duże aktualizacje z nowościami (wśród nich pojawić się ma multiplayer). Nie wiadomo co z wersją na Switcha, bo twórcy mieli problem z wydawcą (upadek Humble Games).
Po 60 godzinach z projektem wyraźnie widzę niedokończone rzeczy, jak np. brakujące stroje halloweenowe, o których NPC wyraźnie mówią. Początkowo myślałem, że gra sobie ze mnie żartuje, ale nie – po prostu nie ma jeszcze kostiumów, bo te pojawią się w aktualizacji 1.2. Nadal znajdziecie sporo miejsc w Coral Island, które w przyszłości będą miały zastosowanie, ale na razie są nieużytkami. Jak na grę w wersji 1.0 (a nawet 1.1!) można więc odnieść wrażenie, że całość jest jeszcze wciąż niedopracowana.
Rolnik dalej szuka gry
Za punkt honoru obrałem sobie ogrywanie wszystkich klonów Harvest Moon i Story of Seasons. Kiedyś gatunek farmerski żył tylko tymi dwiema seriami. Całość zmieniło przybycie Stardew Valley, które zasłużenie podbiło serca graczy. Po tym przełomowym tytule pojawiło się naprawdę wiele obiecujących projektów, jak chociażby Rusty's Retirement!
Aby nie być gołosłownym, z tego powodu cztery lata temu przygotowałem nawet dedykowane zestawienie. Chyba najwyższa pora, aby je zaktualizować, bo dostaliśmy kilka naprawdę interesujących pozycji. Na liście nie znajdziecie jednak Harvestelli, przed którą serdecznie przestrzegam. Za to z pewnością pojawi się Coral Island, które z marszu przykuło moją uwagę.
Farma dawno nie była taka przyjemna
Przedstawiłem okropny obraz Coral Island, prawda? Problem w tym, że bawię się przy tym tytule naprawdę dobrze (bez obaw, to nie Star Wars: Outlaws)! Poważnie, jest niesamowicie satysfakcjonującą alternatywą dla Stardew Valley. Może nie jest to mityczne Stardew Valley 2, ale takie 1.5 (no dobra, 1.7 – pozdro dla kumatych). Twórcy ewidentnie wzorowali się na wspomnianej produkcji, a także przyjrzeli się scenie modderskiej, wprowadzając do swojej gry rozwiązania fanów. Dzięki temu Coral Island ma wiele pomysłów z kategorii „quality of life”, które zwyczajnie uprzyjemniają zabawę.
Oczywiście trzonem rozgrywki pozostaje farma. Mamy ogromne pole do zagospodarowania, a także zróżnicowany przekrój nasion do wysiewu. Twórcy wprowadzili system rangi miasta, będący swojego rodzaju sposobem na mierzenie postępów. Jeśli żyjecie z mieszkańcami w zgodzie, składacie bogini podarunki, oczyszczacie dno oceanu ze śmieci, a także dbacie o muzeum, to ranga miasta rośnie. Im wyższa, tym więcej rodzajów nasion i zwierząt.
W ten sposób Coral Island motywuje, aby nie tylko grindować pieniądze, sadząc tysiące pomidorów, ale korzystać z innych aspektów gry. Przyznaję, że jest to dobry pomysł, ale wymaga dopracowania. Rangi od F do C zdobywało się przy okazji, po prostu grając oraz ciesząc się przygodą. Jednak im dalej w las, tym gorzej – wbicie rangi B i A to droga przez mękę, a nie przyjemność. Wtedy faktycznie trzeba skoncentrować się na zbieraniu wszystkich potrzebnych rzeczy.
Fani automatyzacji rozgrywki powinni być zadowoleni, bo Coral Island oferuje różne urządzenia, dzięki którym w pewnym momencie gry nie trzeba zajmować się farmą. Sprzęt posadzi za nas nasiona, dołoży nawozu, podleje rośliny, a na końcu zbierze plony. To samo dotyczy również zwierząt. Oczywiście takie maszyny są drogie i trzeba na nie zapracować, ale zarabianie w Coral Island nie jest trudne. Przyznam szczerze, że wręcz brakowało mi trybu „hard”, aby zabawa była bardziej wymagająca dla weterana gatunku.
NPC nie tylko od święta
W Roots of Pacha chwaliłem rozwinięte poczucie bycia częścią społeczności. Coral Island również wypada na tym tle lepiej od Stardew Valley. Postacie niezależne są znacznie bardziej rozbudowane, a każdej z nich poświęcono o wiele więcej uwagi. Często jako gracz byłem świadkiem jakichś wydarzeń pomiędzy różnymi NPC-ami. Nadawało im to głębi i sprawiało, że świat gry faktycznie żył. Do tego niemal każdy miał dedykowane kwestie dialogowe związane ze świętami, wydarzeniami, osiągnięciem wyższej rangi miasta, czy przygarnięciem przeze mnie pieska ze schroniska!
Byłem zaskoczony, gdy zamiast typowych powtarzalnych kwestii postacie niezależne miały osobne dialogi na różne dni. Jasne, w pewnym momencie przeklikałem je wszystkie i zaczęło się robić powtarzalnie, ale zajęło to sporo czasu. Muszę również pochwalić pokazywanie aktualnej lokacji NPC-ów na mapie, abym nie musiał zapamiętywać ich dziennej rutyny (może i miało to swój urok, ale kto nie korzystał z Wikipedii danej gry, niech pierwszy rzuci kamieniem).
W Coral Island o wiele ciekawiej wypadają również święta kalendarzowe. W moim ukochanym Harvest Moon: Back to Nature te wydarzenia prawie zawsze były interaktywne, a w Stardew Valley kojarzę je raczej z rzeczami do odhaczenia. W tym jednak przypadku mamy pełnoprawne atrakcje, w których uczestniczą mieszkańcy. My z kolei możemy brać udział w rozmaitych zabawach oraz minigrach. W większości z nich można walczyć o nagrody aż do skutku, więc nie ma się co zrażać!
Pogrymasić muszę tylko nad niektórymi aktywnościami. Mam wrażenie, że jesień nie została w pełni przetestowana, bo minigry z Halloween są nieintuicyjne i brakuje im szlifu. Najgorzej wypada natomiast święto plonów, którego zasady faktycznie musiałem wyczytać na Reddicie. W sieci nie brakuje poradników, jak sobie poradzić z atrakcją już w pierwszym roku; to wykonalne, o ile ma się odpowiednią wiedzę. Przyznaję, byłem poirytowany po porażce, ale przynajmniej zmotywowało mnie to, żeby dokopać rywalowi w przyszłym roku. Deweloperom udało się zaprojektować naprawdę doskonale irytującego NPC, to im muszę przyznać.
Farmer w stylu Disneya
Moim zdaniem, największym wyróżnikiem Coral Island na tle nowych gier farmerskich jest szata graficzna. Przyzwyczaiłem się, że twórcy idą w kierunku pixel artu i faktycznie, większość nowości korzysta z tej stylistyki. Tej grze farmerskiej bliżej jednak dziełu Disneya, a porównanie nie jest przypadkowe, bo dyrektor artystyczny projektu pracował dla Dreamworks Animation, Disney Television Animation oraz Skydance Animation! Zresztą, wystarczy rzucić okiem na jego ArtStation.
Styl graficzny Coral Island jest jednym z powodów, przez których zainteresowałem się tym tytułem. Patrząc po naprawdę udanej zbiórce na Kickstarterze, najwidoczniej nie tylko mnie przekonały wizualia. Nic zresztą dziwnego, bo całość wygląda iście bajecznie. Krowy są odpowiednio krągłe, plony kuszące, a sprite’y postaci przykuwają oko. Tylko niektórym elementom otoczenia brakuje jakby jednej warstwy cienia, przez co czasami prezentują się płasko.
Niemniej Coral Island naprawdę dobrze wygląda i powinno być ciekawą odskocznią od standardowych, pikselowych farm. Twórcy zadbali również o fabułę, której motywem przewodnim jest ekologia oraz dbanie o środowisko. Nie uświadczyłem żadnej nachalności, tylko gra w sposób przystępny zachęcała do recyklingu. Jednocześnie nie nabrałem ochoty, aby oblewać niczego farbą lub przyklejać się do asfaltu. Zamiast tego zacząłem zwracać większą uwagę na segregację odpadów, a to już coś pozytywnego.
Tylko oczyszczanie dna oceanu mogłoby zostać urozmaicone, bo na ten moment to nużąca aktywność. Doceniam wykorzystanie sierpa, który normalnie jako narzędzie w grach farmerskich zazwyczaj się marnuje. Niemniej monotonia karczowania podwodnych śmieci jest przykrym obowiązkiem, a nie fajną atrakcją. Rozumiem, że dbanie o porządek to również nie zabawa, ale Coral Island to jednak przede wszystkim gra.
Nie jest to Stardew Valley 2, ale było blisko
W tym miejscu muszę zaznaczyć, że Coral Island nie jest rewolucją. Pod tym względem Roots of Pacha jest odważniejsze, ponieważ eksperymentuje z gatunkiem. Disneyowska farma po prostu ulepsza to, do czego przyzwyczaiło graczy Stardew Valley. Wiele mechanik jest podobnych, jeśli nie identycznych. Dotyczy to craftingu, walki ze stworami w kopalni czy systemu talentów. Twórcy nawet nie kryją się z tym, że wzięli te same pomysły, miejscami je ulepszając, ale przede wszystkim robiąc po swojemu. I co zadziwiające – to w zupełności wystarczy, aby dobrze się bawić.
Mimo wszystko mam z tyłu głowy, że Coral Island nie pokazało w pełni swojego potencjału i grze jeszcze trochę brakuje. Zdaję sobie również sprawę, że nie ograłem jej w 100%, a także nie wszystko odblokowałem, dlatego powyższego tekstu nie traktujcie, jako recenzji. To takie przedłużone pierwsze wrażenia, które są jak najbardziej pozytywne. Projekt narobił mi jednak smaku na więcej. Dlaczego?
Jest bowiem naprawdę udany i robi wiele rzeczy lepiej od Stardew Valley, ale równocześnie nie jest przełomowy. Jeśli jednak jesteście przejedzeni gatunkiem, to pewnie lepiej będziecie bawili się przy Little-Known Galaxy lub My Time at Sandrock, które bardziej eksperymentują z formułą.
Coral Island to z kolei bezpieczna, dobrze znana przystań, do której zawiniecie, aby odpocząć. Dlatego dziękuję mamie, że po wczasach w Fallout 76 wreszcie mogłem tutaj popłynąć, aby nabrać sił na nowe wyzwania! Teraz jednak zagrałbym w coś bardziej szalonego jak np. Atomicrops. Przy czym jestem przekonany, że do Coral Island z pewnością jeszcze wrócę, ponieważ jest do czego!