Newsroom Wiadomości Najciekawsze Komiksy Tematy RSS
Wiadomość opinie 17 marca 2024, 14:02

Co knuje EA? Dlaczego 30-letnie gry trafiły na Steam?

Na Steam trafiło niedawno kilkanaście odsłon Command and Conquer (w tym Red Alert), Sim City 3000 Unlimited, wszystkie części Populous i Dungeon Keeper. Co stało się, że trzydzieści lat później EA przypomina sobie o swoich wielkich klasykach?

Są pewne stałe wartości w tym zmiennym, smutnym świecie. Takim constans jest chociażby antypatia, jaką gracze żywią względem EA – przedsiębiorstwa, które dało nam wprawdzie mnóstwo powodów do radości, ale przy okazji uśmierciło wiele kultowych marek i zespołów deweloperskich. Przyzwyczailiśmy się więc raczej do negatywnych komunikatów i na te pozytywne patrzymy z podejrzliwością.

EA nagle zalewa Steama grami sprzed prawie 30 lat. Wśród wielu dodanych tytułów znaleźć można bundle’a z 17 odsłonami (wliczając dodatki) serii Command & Conquer (w cenie 50 złotych), ale również chociażby The Saboteur (25 złotych), SimCity 3000 Unlimited (9 złotych) czy – uwaga! – 3 części Populousa (każda za 9 złotych i 96 groszy) i ukochanego, choć zapomnianego Dungeon Keepera 1 i 2 (również za nieco ponad 9 złotych). Dla kogoś, kto tak jak ja wychował się na tych grach, to prawie prezent, prawie za darmo. I kupiłem je wszystkie, mimo że posiadam wiele z tych gier na GOG-u.

Ale właśnie z tego powodu, że robi to EA, patrzę na rzeczony prezent podejrzliwie – opukuję, potrząsam i nasłuchuję, czy w środku nie ukrywa się jakaś zegarowa bomba, jakby przewiązane wstążeczką pudełko wręczył mi smerf Zgrywus. Nieufności nauczyły mnie lata, w których EA raczej wyśmiewało moje nadzieje i sentymenty, nie zaś im sprzyjało. Nie jestem zresztą w tym osamotniony. Przejrzałem nasze forum, przejrzałem reddita i sieć – gracze dziwią się, skąd ta niecodzienna decyzja firmy, którą w memach przedstawia się wręcz jako kostuchę, pukającą do drzwi kolejnych devów.

Prezent ten rzeczywiście jest słodko-gorzki. To wygrzebanie „trupów” i dar z zaświatów. EA mówi: „Hej, no wprawdzie w Excelu nam się nie zgadzało, więc tych gości z Bullfrog Productions musieliśmy zwolnić, a studio zamknąć, ale leży to i leży, więc po 20 latach postanowiliśmy to sprzedać”. Monetyzacja post mortem.

Któż nie kochał demona żółciowego i jego specyficznego… ataku? Dungeon Keeper 1997, Bullfrog Productions (Electronic Arts). - Co knuje EA? Dlaczego 30-letnie gry trafiły na Steam? - wiadomość - 2024-03-17
Któż nie kochał demona żółciowego i jego specyficznego… ataku? Dungeon Keeper 1997, Bullfrog Productions (Electronic Arts).

Jestem złośliwy (bo cierpię i tęsknię za tymi studiami i tamtymi grami), choć przecież nie ma w tym nic dziwnego, ani tym bardziej złego. Skoro mają te gry w posiadaniu, niech na nich zarabiają. Złe było trzymanie tego tyle lat w zamknięciu (no dobrze, mieliśmy GOG-a, ale GOG to jednak nie Steam; szczęśliwcy mają w domu jeszcze stareńkie, duże pudełka... choć coraz częściej brakuje sprzętu, na którym można by je uruchomić).

Powrót do tych gier jest jak piękna, sentymentalna podróż w czasie – zwłaszcza że są to pozycje, na których upływ lat odcisnął swoje piętno. Tym bardziej więc okazują się wehikułem, który zabiera nas na wielką wyprawę do tych momentów, gdy na świat patrzyliśmy jeszcze ze zdecydowanie większą naiwnością. Kilka godzin z pierwszym Red Alertem (pamiętacie, że w Red Alercie Einstein cofnął się w przeszłość, aby „usunąć” Hitlera z osi czasu?) przypomniało mi, ile godzin poświęcałem RTS-om w ogóle. Ta gra to kompletnie inne podejście do gameplayu – pewnych rzeczy nie tłumaczy wcale, a i poziom trudności jest wyższy. Może stawianie bazy do najcięższych zadań nie należy, ale misje, w których nie budujemy, tylko musimy przedostać się gdzieś ograniczonym oddziałem czy wręcz samotnym agentem, należą już do zagadek typu: „Co deweloper miał na myśli?”. I o dziwo – rozwiązywanie ich wciąż sprawia radość. Radość sprawiają również te wszystkie komunikaty, które z pewnością pamiętacie: „Unable to comply, building in progress”, „Construction complete”, „Unit lost!”, „For king and country!”, „Vehicle reporting!”.

Zainstalowanie Dungeon Keepera 2 (wydanie steamowe posiada polską wersję językową!) skradło mi natomiast kilka godzin dobrego snu. Przecudowne to były gry i w moim odczuciu największe dokonania Petera Molyneux – człowieka, który w tamtych czasach rzeczywiście był jednym z wizjonerów branży. Sercem bliżej mi do „jedynki”, ale tym razem to właśnie „dwójka” sprawiła, że poczułem się jak dzieciak. Na deser SimCity 3000 Unlimited – gra, bez której nie byłoby sukcesu Cities Skylines. I Populous: The Beginning – zabawa w boga w formie piekielnie grywalnej strategii i tak bardzo, tak niesłusznie zapomnianej.

Ta monetyzacja gier post mortem skłania jednak do zastanowienia: co takiego się stało, że EA nagle postanowiło wrzucić na Steama ukochane przez wielu starocie? Ceny tych gier są naprawdę niskie, więc trudno mówić o konkretnym zastrzyku pieniężnym. Ludzie spekulują: może chodzi o remastery? Może o wybadanie gruntu przed ewentualnymi wznowieniami? Może przed nami wielki powrót do starych gier, które wychowały miliony dziś już dorosłych, a tęskniących? Pierwszy Dungeon Keeper ma swojego moda KeeperFX, który dostosowuje rozgrywkę do dzisiejszych standardów, ale DK2 bardzo przydałoby się odświeżenie, chociażby podbicie rozdzielczości.

Gracze węszą i szukają nadziei. W niedawnym poście Jima Vesselli (producenta z Respawn Entertainment odpowiedzialnego za C&C Remastered Collection z 2020) wskazują na przykład, iż pisząc o zremasterowanej kolekcji C&C, użył słowa „first”, co mogłoby sugerować, że będzie też część druga. I chyba wszyscy, którzy pamiętają te stare RTS-y, bardzo by tego chcieli.

Może jednak nie ma w tym większego planu. Może po prostu starocie nie generowały na GOG-u należytego zysku, więc rzucono je do znacznie większego sklepu, aby do końca świata skapywały pieniądze, za które przedłuży się miejsce na cmentarzu. Może znowu jesteśmy naiwni, bo chcemy być naiwni. Bo trudno, abyśmy nie byli – te gry to nie tylko całkiem zgrabny kawałek komputerowego kodu, ale również masa wspomnień z utraconych czasów. Wspomnień, które – gdy przybywa nam lat – zmieniają się w nadzieję.

Ale jeśli nadzieja okaże się płonna, zawsze możemy – ponownie – na ten cmentarz się udać. Te gry są może bardzo leciwymi nieboszczykami, ale wigoru i życia w nich więcej, niż w niejednym hicie z 2024.

(A jeśli wciąż tęsknicie za starymi czasami, pamiętajcie o naszym cyklu Retro Gamingu. W ostatnich publikacjach pisaliśmy między innymi o Emperor: Battle for Dune, Dune (1992), Dune II czy Alone in the Dark.)

ZAPISZ SIĘ DO NEWSLETTERA

Jeśli spodobał Ci się ten tekst i chcesz otrzymywać go przed wszystkimi, zapisz się do naszego newslettera.

Maciej Pawlikowski

Maciej Pawlikowski

Redaktor naczelny GRYOnline.pl, związany z serwisem od końca 2016 roku. Początkowo pracował w dziale poradników, a później mu szefował, z czasem został redaktorem prowadzącym Gamepressure, anglojęzycznego projektu adresowanego na Zachód, aby w końcu objąć sprawowaną obecnie funkcję. W przeszłości recenzent i krytyk literacki, publikował prace o literaturze, kulturze, a nawet teatrze w wielu humanistycznych pismach oraz portalach, m.in. Miesięczniku Znak czy Popmodernie. Studiował krytykę literacką i literaturę na Uniwersytecie Jagiellońskim. Lubi stare gry, city-buildery i RPG-i, w tym również japońskie. Wydaje ogromne pieniądze na części do komputera. Poza pracą oraz grami trenuje tenisa i okazyjnie pełni funkcję wolontariusza Pokojowego Patrolu Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy.

więcej