Bawiłam się jak dziecko. Moja opinia o grze Pikmin 4
Nietypowy – bo bardzo cukierkowo-familijny – RTS powrócił po dziesięciu latach i nawet po takiej przerwie wciąż świetnie spełnia swoją funkcję.
Przymierzając się do zagrania w Pikmin 4, nie byłam do końca przekonana. Poprzednie pozycje z tej serii zapisały się w mojej pamięci jako dość monotonne i nigdy nie stałam się ich wielką fanką, ale wydania Pikmin 4 wyczekiwałam już od pierwszej zapowiedzi. Ta przesłodka grafika, te wielkie obszary do eksploracji i ten piesek, który zdecydowanie urozmaica całość... Byłam kupiona i pewnie nie ja jedna.
Cały urok tkwi w prostocie
Zabawa w Pikmin 4, cukierkowej strategii czasu rzeczywistego, sprowadza się do dowodzenia armią małych, uroczych stworków i delegowania zadań. Pod względem głównych założeń Pikmin 4 nie różni się od wcześniejszych odsłon tego cyklu, ale zdecydowanie je rozwija. Najnowsza część, wydana zresztą aż dziesięć lat po premierze poprzedniej, stara się zachować balans między swoimi korzeniami a nowoczesnością i wychodzi z tej próby obronną ręką.
W Pikmin 4 jako mały astronauta zarządzamy grupami kolorowych stworków zwanych pikminami. Każdy ich rodzaj posiada nieco inne umiejętności, choć najprostsze zadania związane z eksploracją czy pokonywaniem przeciwników wszystkie wykonują równie sprawnie. Jeżdżąc na grzbiecie zaprzyjaźnionego psa, u boku współtowarzyszy z naszego statku kosmicznego i z grupką biegnących za nami pikminów przemierzamy kolejne obszary w poszukiwaniu zaginionego kapitana. Mowa o kapitanie Olimarze, którego na pewno pamiętają fani poprzednich części i który stanowi zgrabne powiązanie pomiędzy wszystkimi tytułami z tego cyklu, ale na szczęście nie wpływa to na fakt, że w Pikmin 4 można z powodzeniem grać bez znajomości pozostałych odsłon serii.
Choć założenia nie brzmią skomplikowanie, z jakiegoś powodu zabawa ta porwała masę graczy, w tym i mnie. Okazuje się, że takie proste rzucanie pikminami w każdy obiekt dookoła i rozdzielanie pomiędzy nie zadań sprawia wyjątkowo dużo satysfakcji, a żywe kolory i cukierkowa otoczka czynią to wszystko jeszcze przyjemniejszym. To jedna z tych gier, w których nie chodzi o niesamowite wyzwania, tylko przede wszystkim o dobrą zabawę.
Łatwo, ale nie nudno
Pikmin 4 to niesamowicie przystępna gra. To produkcja, którą pokażecie dzieciom, babciom czy znajomym, którzy nie grali nigdy w nic oprócz pasjansa, a oni i tak bardzo szybko załapią, o co tu chodzi. Część tutorialowa przedstawia zasady krok po kroku, dając sporo czasu na zapoznanie się z daną funkcją, przez co mnie osobiście wydała się przydługa. Podejrzewam, że dla osób, które w gry grają okazyjnie, o ile w ogóle, może być jednak nieocenioną pomocą, niemniej szkoda, że jest tak ściśle powiązana z fabułą i tym samym nie do pominięcia.
Na każdym z dalszych etapów wciąż dostajemy bardzo jasne instrukcje. Każdy rodzaj ulepszeń dostępny jest u innego NPC, a wszystkie rzeczy do zrobienia klarownie zaznaczone na mapie. Dzięki temu, żeby osiągnąć w danym świecie sto procent eksploracji, nie musiałam się nawet szczególnie starać – po prostu, zamiast przechodzić do dalszego etapu, podążałam za znacznikami na mapie, aż w końcu nie pozostało mi nic do roboty. W pierwszej chwili mnie to zaskoczyło, bo większość gier przyzwyczaiła nas, że na to upragnione sto procent trzeba się jednak trochę napracować i sama zwykle takie podejście preferuję, ale po chwili namysłu spojrzałam na to pozytywnie. Chciałam wyciągnąć z rozgrywki jak najwięcej, a gra sama pokazała mi jak i pozwoliła biegać z pikminami bez choćby sekundy irytacji. Podobnie sprawy mają się z wykorzystaniem odpowiednich pikminów, co zazwyczaj jest dość jasne, a jeśli nawet wymaga chwili zastanowienia, nie ma prawa sfrustrować. W końcu domyślenie się, że z pływaniem w wodzie lepiej poradzi sobie pikmin w niebieskim kolorze niż np. taki kamienny, nie wymaga wielkiego główkowania.
Sama konstrukcja gry okazuje się równie przejrzysta – jest tu główna „baza”, w której mamy miejsce do ulepszeń, osobne światy, a w obrębie każdego z nich poziomy. Te ostatnie są dość zróżnicowane, bo oprócz zwyczajowej kombinacji eksploracji z walką występują tu na przykład etapy na czas, pojedynki z wirtualnym przeciwnikiem czy nocne ekspedycje. Całość gameplayu w Pikmin 4 jest raczej prosta (może poza niekiedy mało intuicyjnym docieraniem do niektórych opcji w menu), ale w żadnym momencie nie poczułam znużenia.
Niby też dla najmłodszych, ale...
Ale nie ma języka polskiego, a tekstu w grze jest dużo. Zwykle nie zwracam na to większej uwagi, bo sama gram po angielsku, jednak Pikmin jest naprawdę świetną pozycją międzypokoleniową, w której zarówno ciekawski maluch, jak i chcący się zrelaksować przed telewizorem dorosły znajdą coś dla siebie. Sama narracja klimatem i jakością przypomina treści animowanych filmów, przy których i dorosły się uśmiechnie, i kilkulatek będzie mieć sporo radochy, ale większość dzieci w Polsce raczej się nią nie nacieszy. Chyba że u boku rodzica w trybie co-op, w którym drugi gracz jedynie minimalnie uczestniczy w całej rozgrywce – a to niewielka frajda.
Oczywiście gra, która z założenia stoi ponad wiekiem, ma też wiele zalet, niemniej brak polskiej lokalizacji trudno zlekceważyć. Przynajmniej dorośli będą mogli przez chwilę poczuć się jak dzieci, zwłaszcza dzięki budowie świata. Piesek, który jak koń przewozi na grzebiecie naszą postać, jest wielkości świnki morskiej, a sam główny bohater ma może kilkanaście centymetrów wzrostu. Oczywiście to wszystko licząc na oko, poprzez porównanie bohaterów z odwzorowanymi w grze rzeczywistymi obiektami, ale nie sądzę, by pikminy miały być w założeniu większe od ludzkiego palca.
Już na początku zabawy, gdy przemierzamy obszar przypominający las czy polankę, możemy poczuć, że oglądamy może i znajomy świat, ale z zupełnie nowej perspektywy. Potem gdy wkraczamy do ogrodu i możemy bez większego problemu z całą armią stworków przebiec pod ławką, owo bajkowe wrażenie staje się jeszcze silniejsze. Wszystko to, ubrane w grafikę jak z dobrych filmów animowanych, wygląda jak spełnienie dziecięcych marzeń. Switch bywa krytykowany za wizualia, bo na tle większości platform do grania wypada pod tym względem stosunkowo blado, ale dzięki dość powolnym animacjom (niestety, nasza postać nie umie biegać) i statycznym widokom Pikmin 4 i na nim wygląda naprawdę dobrze.
Jeśli jednak przyjemny klimat oraz oprawa graficzna to dla Was za mało i lubicie poczuć ten dreszczyk emocji przy jakichś wyzwaniach, musicie wiedzieć, że gra oferuje tryb Dandori Battle, w którym można zmierzyć się z innymi graczami. Dopiero wtedy okazuje się, jak wiele skrajnych emocji potrafi wywoływać zarządzanie pikminami i że nie zawsze jest to takie proste, jak mogłoby się wydawać.
Nie musi być wybitnie
Pikmin 4 to naprawdę, ale to naprawdę dobra gra i moim zdaniem mocny kandydat do zgarnięcia paru tegorocznych nagród, zwłaszcza w kategorii pozycji familijnych. Nie jest produkcją wybitną, nie różni się też na tyle od poprzednich części z serii, by przyciągnąć nagle do siebie masę graczy, którzy sięgają po najnowsze tytuły AAA, i zapewnić sobie aż tak szerokie uznanie, ale przecież wcale nie musi. To gra, która doskonale spełnia swoje zadanie, czyli po prostu cieszy, i to nawet tych, których RTS-y właściwie nigdy nie interesowały – sama jestem tego żywym dowodem. Każda aktywność okazuje się tu po prostu przyjemna – niekoniecznie ekscytująca, przejmująca czy dużo od nas wymagająca, ale zwyczajnie zapewniająca same miłe wrażenia.
Trudno mi mówić o „grach takich, jak Pikmin”, bo nie sądzę, by cukierkowe RTS-y miały swoją osobną kategorię (a szkoda, chętnie bym się w nią zagłębiła). Jestem za to przekonana, że Pikmin 4 wszystkie te rzeczy, jakich można by od takiej pozycji oczekiwać, realizuje na naprawdę wysokim poziomie. Nie musi być grą roku, nie musi pojawiać się w każdej dyskusji między graczami ani skupiać wokół siebie wielkiego fandomu. Mnie i myślę, że nie tylko mnie, w zupełności wystarcza, że zapewnia porządną dawkę prostej, dziecięcej radości.
Moja opinia o grze Pikmin 4
PLUSY:
- przeurocza oprawa graficzna;
- bardzo czytelne i jasno wskazane zadania;
- rozwój mechanik z poprzednich części z całkowitym zachowaniem ich ducha.
MINUSY:
- brak języka polskiego, co ogranicza możliwości zabawy przede wszystkim najmłodszym graczom;
- tryb co-op, który naprawdę niewiele wnosi i na dobrą sprawę mogłoby go nie być.
OCENA KOŃCOWA: 8/10