autor: Artur Falkowski
Antywojenny protest w America's Army
Czy można wykorzystać grę wojenną, zachęcającą do wstępowania do wojska do promowania pokoju i krytykowania konfliktów zbrojnych? Okazuje się, że tak. Udowodnił to Joseph Delappe, profesor uniwersytetu w Nevadzie. Grą, którą wykorzystał do przeprowadzenia swojego performance była America’s Army.
Czy można wykorzystać grę wojenną zachęcającą do wstępowania do wojska, do promowania pokoju i krytykowania konfliktów zbrojnych? Okazuje się, że tak. Udowodnił to Joseph Delappe, profesor uniwersytetu w Nevadzie. Grą, którą wykorzystał do przeprowadzenia swojego performance była America’s Army.
Zamiast uczestniczyć w przedstawionych w grze starciach, Delappe logował się i biegał dookoła, nie oddając przy tym ani jednego strzału. Prędzej czy później ginął. Wtedy nadawał na kanale publicznym imię i nazwisko żołnierza, który rzeczywiście poległ w Iraku. Podobno Delappe zrobił tak już ponad 1270 razy.
Część przeciwników wojny patrzy z sympatią na zachowanie profesora z Nevady. Niektórzy jednak uważają, że gra wojenna, nie jest najlepszym miejscem do propagowania pokoju.
Wszak gra America’s Army została stworzona na zlecenie wojska Stanów Zjednoczonych i w rzeczywistości jest połączoną formą propagandy i rekrutacji. Czy zatem produkt nastawiony na zdobywanie nowych rekrutów jest odpowiedni do takich akcji protestacyjnych? Czy pogrążeni w walce ludzie zastanowią się nad tym, w jakim celu jakiś wariat biega bezsensownie po polu bitwy?
Takie zachowanie jest bardziej formą autokreacji „protestującego” niż rzeczywistym nawoływaniem do zaprzestania wojny.
Dla mnie cała sprawa przypomina dowcip, który jest zrozumiały tylko dla opowiadającego. Jakby podsumował to Obelix: „Dziwni są ci Amerykanie”.