Andy Serkis z Andora zdradził, czego się obawiał przed udziałem w serii. „To będzie koszmar”
Andy Serkis nie był pewny, czy jego ponowne pojawienie się w uniwersum Gwiezdnych wojen to dobry pomysł. Aktor bał się, że fani stworzą różne teorie związane z jego występami.
W serialu Andor Andy Serkis niespodziewanie powrócił do uniwersum Gwiezdnych wojen. Dotychczas aktor miał kontakt z filmową trylogią Disneya, ale Tony Gilroy i tak chciał zobaczyć go w obsadzie swojej produkcji. Początkowo Serkis podszedł do całej sprawy z dystansem, ponieważ bał się, iż fani zaczną szukać połączenia pomiędzy Snokiem a Kinem Loyem (via Collider):
Kiedy pierwszy raz zaproponowano mi rolę, byłem całkowicie przerażony. Zacząłem myśleć o tych wszystkich teoriach na temat Snoke'a, które pojawiały się na przestrzeni lat. Unikałem ich i wtedy pomyślałem: „O nie, to będzie prawdziwy koszmar. Ludzie pomyślą, że Kino Loy jest z nim jakoś powiązany i będę musiał owijać w bawełnę”.
Ostatecznie Andy Serkis został przekonany tym, jak postać Kino Loya została napisana. Dziś widzowie nie mają już żadnych wątpliwości co do tego, że wspomnianych bohaterów nic nie łączy.
Po doświadczeniach na planie aktor chwalił wszystkich bohaterów serialu i tego, jak bardzo są ludzcy:
Każda postać w Andorze ma w sobie niesamowitą głębię, jest ludzka, niedoskonała. Sposób, w jaki Cassian odbywa swoją niesamowitą podróż poprzez spotkania z tymi nietypowymi bohaterami, robi wrażenie.
Prawdopodobnie każdy, kto zapoznał się z serialem Andor, stwierdzi, iż angaż Andy’ego Serkisa był bardzo dobrym pomysłem. Aktor włożył wiele wysiłku w rolę bohatera, bez którego Cassian nie mógłby stać się przyszłym bohaterem Rebelii.
Tym bardziej cieszy fakt, że bohater powróci w drugim sezonie produkcji. Na ten moment nie wiadomo jednak jeszcze, w jakiej sytuacji go spotkamy i czy dał radę skoczyć do wody. Możliwości jest wiele, ale na odpowiedzi trzeba jeszcze zaczekać.
Pierwszy sezon Andora jest dostępny na platformie Disney+.
Ten materiał nie jest artykułem sponsorowanym. Jego treść jest autorska i powstała bez wpływów z zewnątrz. Część odnośników w materiale to linki afiliacyjne. Klikając w nie, nie ponosisz żadnych dodatkowych kosztów, a jednocześnie wspierasz pracę naszej redakcji. Dziękujemy!