Call of Duty: Black Ops - przed premierą - Strona 2
Mieliśmy niepowtarzalną okazję zagrania we wczesną wersję zimnowojennego Call of Duty: Black Ops. Czy nowe dzieło studia Treyarch będzie w stanie zaskoczyć fanów mających w pamięci dwie części Modern Warfare?
Przeczytaj recenzję Call of Duty: Black Ops - recenzja gry
Poniższa zapowiedź to nasz prima aprilisowy żart. Część zawartych w niej informacji może okazać się prawdziwa, gdyż bazowaliśmy na ostatnich nieoficjalnych doniesieniach na temat kolejnej odsłony Call of Duty.
Marka Call of Duty zadomowiła się w świadomości graczy na dobre wraz z wprowadzeniem do sprzedaży dwóch części podserii Modern Warfare, które zawładnęły ponad 30 milionami miłośników elektronicznej rozrywki. Stało się tak, ponieważ stanowiły one doskonale dopracowane, interaktywne kino akcji, które w połączeniu z niezwykle udaną kampanią reklamową okazało się pierwszorzędną mieszanką wybuchową. Należy jednak pamiętać, że zespół Infinity Ward nie jest jedynym, któremu koncern Activision zleca prace nad rozwojem Call of Duty. Podobne zadanie ma przecież studio Treyarch, które zaprojektowało m.in. konsolowe Call of Duty 3 a także wydane również na pecety Call of Duty: World at War. Pod koniec bieżącego roku firma wprowadzi do sklepów kolejną odsłonę cyklu – Call of Duty: Black Ops. Gra, informacje o której pojawiały się dotąd wyłącznie w postaci plotek i domysłów, została zaprezentowana podczas zamkniętego pokazu, zorganizowanego w ostatnich dniach marca w brytyjskim oddziale koncernu Activision.
Twórcy udostępnili na nim jeden z późniejszych etapów Black Ops. Była to misja, w której przejąłem kontrolę nad komandosem brytyjskiej jednostki specjalnej Special Air Service. Wcielając się w doskonale kojarzonego przez miłośników serii Johna Price’a – późniejszego kapitana z Modern Warfare – wziąłem udział w misji wzorowanej na słynnej akcji pod kryptonimem Nimrod (1980 rok), w trakcie której żołnierze SAS uwolnili 19 zakładników przetrzymywanych w irańskiej ambasadzie w Londynie, w południowym Kensington. Po krótkim briefingu, w trakcie którego dowiedziałem się, że do akcji przydzielonych zostało pięć czteroosobowych zespołów Special Air Service, przeniesiono mnie bezpośrednio na obszar działań.
Kontrolę nad postacią uzyskałem tuż po tym, jak towarzyszący mi porucznik przytwierdził u wyjścia na jeden z zewnętrznych balkonów ambasady spory ładunek wybuchowy. Po chwili nastąpiła eksplozja – drugi z zespołów zdetonował bombę zamontowaną na szklanej części dachu budynku. Z briefingu wynikało, że będzie to sygnał rozpoczęcia akcji, mający jednocześnie wyprowadzić z równowagi terrorystów. Ułamek sekundy później wybuchł ładunek balkonowy, otwierając w ten sposób kolejną drogę do przeciwników. Po opadnięciu dymu, przy nieustających krzykach napastników i informacjach napływających od dowódcy, wkroczyłem do wnętrza ambasady, likwidując znajdującego się w zasięgu wzroku oponenta. Jednocześnie zwróciłem uwagę na silnik destrukcji otoczenia – intensywna wymiana ognia spowodowała, że znajdujące się w pomieszczeniu wazy i gabloty rozleciały się w drobny mak. Posuwałem się dalej, w międzyczasie podziwiając pieczołowicie zaprojektowane wnętrza opanowanej przez terrorystów ambasady. Przechodząc do kolejnego pomieszczenia, nie zauważyłem przyczajonego w rogu terrorysty, który trzymał przed sobą zakładnika. Przeciwnik wycelował we mnie i zażądał, abym upuścił broń. Na podjęcie decyzji miałem ledwie kilka sekund – zdecydowałem się oddać celny strzał w głowę. Udało mi się, lecz w tym samym momencie z innego pomieszczenia wybiegł kolejny zamachowiec, który zabił uwolnioną przeze mnie urzędniczkę, jednocześnie strzelając w moim kierunku (skrypty triumfalnie powracają). Upadłem na podłogę, a pole widzenia zawęziło się do niewielkiego obszaru ekranu. Podchodzący przeciwnik wypowiedział kilka agresywnych słów i już naciskał spust, gdy otrzymał celną serię od dwóch wspierających mnie komandosów. Okazało się, że stał on na straży pomieszczenia z większą grupą zakładników. Niestety, w trakcie ich ewakuacji, w akompaniamencie krzyków i płaczu jeden z nich został kilkakrotnie trafiony w plecy. Strzelający napastnik nie pożył zbyt długo – tuż po zdarzeniu został usunięty przez żołnierzy SAS. Po chwili ostatni żyjący terrorysta poddał się i został pojmany.